Katyń: Mord bez świadków

Adam Śliwa

publikacja 05.03.2010 07:24

5 marca 1940 roku Politbiuro KC WKP(b) podjęło makabryczną decyzję. Stalin wraz ze swoimi współpracownikami postanowił o zgładzeniu polskich oficerów, policjantów, księży, właścicieli ziemskich, którzy zostali wzięci do niewoli podczas agresji sowieckiej na wschodnie tereny Polski 17 września 1939 roku.

Katyń: Mord bez świadków Roman Koszowski/ Agencja GN Las katyński.

Wkroczenie do Polski było wypełnieniem postanowień układu Ribbentrop – Mołotow, który dzielił Rzeczpospolitą między III Rzeszę i ZSRR. W ramach ujarzmienia podbitego narodu miano wyeliminować inteligencję. W III Rzeszy była to głównie akcja AB, a w ZSRR mord Katyński. Polskich jeńców przetrzymywano w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Wśród oficerów rezerwy byli adwokaci, lekarze, nauczyciele, artyści, poeci. Stalin pierwszy podpisał przygotowany przez Ławrentija Berię wyrok śmierci. Pod nim podpisy złożyli Woroszyłow, Mołotow i Mikojan.

14 marca w gabinecie szefa Głównego Zarządu gospodarczego NKWD odbyła się narada. Uczestnicy musieli opracować metody poważnego zadania. Mieli jak najszybciej wymordować tysiące ludzi. Dotychczas zabijano kilkanaście osób dziennie. Teraz zadanie było trudniejsze. Głównym organizatorem został Wasilij Błochin. Otrzymał najważniejszą wytyczną: nie może pozostać ani jeden żywy świadek.

22 marca Beria wydał rozkaz nr 00350 „O rozładowaniu więzień NKWD”.

Cała operacja była nieźle przygotowana. Zabrano nawet niemieckie pistolety Walther jako bardziej niezawodne od sowieckich Naganów. Drzwi pomieszczenia w którym zabijano jeńców były wyłożone wojłokiem, aby tłumić strzały. Chodziło o to aby nie zaalarmować pozostałych jeńców. Mieli pozostać do końca nieświadomi i potulni.

Więźniowie byli przemieszani. Rosjanom zależało aby nie stanowili zwartej grupy mogącej stawić opór. Przywieziono również z Moskwy operatorów koparki do wykopania masowych grobów. Siły robotników byłyby niewystarczające do takiej pracy.

Maszyna w Miednoje wykopała pierwszy grób mogący pomieścić 250 zwłok. Skazańców prowadzono pojedynczo korytarzem do pokoju w którym sprawdzano tożsamość. Po tym zakładano oficerowi kajdanki i prowadzono do pokoju egzekucyjnego. Tam kat ubrany w skórzany fartuch i rękawice strzelał w kark. Strzelano ukośnie ku górze. Dzięki temu kula wylatywała ustami i były minimalne ilości krwi. Każdy szczegół był dopracowany.

W końcu zabijano 250 osób dziennie. Co dwie minuty ginął człowiek. Po egzekucji ciała ładowano po 30 na samochód ciężarowy i wywożono do dołów śmierci koło Miednoje. Tak od 5 kwietnia do 16 mają „rozładowano” obóz w Ostaszkowie.

Podobnie wyglądało rozstrzeliwanie w jeńców ze Starobielska. W Katyniu początkowo Polaków mordowano nad grobami, aby nie wozić ich specjalnie kilka razy. Zdarzały się jednak przypadki że polscy oficerowie próbowali walczyć o życie. Jeden wyskoczył z dołu i zaczął uciekać. Stąd w grobach znaleziono zwłoki z rękoma związanymi drutem lub pokłute bagnetem. Prawdopodobnie w Katyniu zabijano zarówno nad dołami jak i w piwnicy willi wypoczynkowej NKWD. Piwnic ocalałych z tego budynku w 1995 roku Rosjanie nie pozwolili zbadać.

Po wykonaniu „zadania” oprawcom przyznano nagrody pieniężne „Za ofiarny trud”. Żaden z katów nie został ukarany.

Nie wszyscy więźniowie obozów specjalnych zginęli. 448 jeńców zostało przeniesionych do obozu w Juchnowie, a następnie w Griazowcu. NKWD oceniło ich jako rokujących nadzieje na współprace. Część z nich trafiła później do armii Berlinga. Wśród uratowanych byli także liczni konfidenci NKWD. Jeńców z Kozielska zamordowano w Katyniu, ze Starobielska w Charkowie, a z Ostaszkowa w Twerze. Wśród ofiar była jedna kobieta – córka gen. broni Józefa Dowbora Muśnickiego, Janina. Była pilotem szybowców i spadochroniarzem.

22 czerwca 1941 roku Niemcy napadli na ZSRR. 30 lipca na mocy porozumienia Sikorski - Majski rozpoczęto organizacje Armii Polskiej. Zgłaszało się tysiące uwolnionych więźniów ale tylko nieliczni oficerowie. Na pytania co się stało z resztą Stalin odpowiedział, że pewnie wrócili do domów lub uciekli do Mandżurii.

Latem 1942 roku polscy robotnicy przymusowi odkryli w okolicach Smoleńska masowe groby polskich oficerów. W lutym 1943 roku zainteresowali się tym Niemcy i postanowili wykorzystać to propagandowo. Powołano komisję składającą się ze specjalistów ze Szwajcarii i krajów okupowanych przez Niemców. Mieli oni całkowitą swobodę działania. Poza tym badania prowadziła też komisja Polskiego Czerwonego Krzyża. Wszystkie komisje ustaliły że ofiary zabito trzy lata przed ekshumacją, czyli około wiosny 1940 roku. Świadczyły o tym: analiza rozkładu ciał, daty ostatnich zapisków i listów, daty sowieckich gazet znalezionych przy zwłokach. Najpóźniejszą był 6 maj 1940 roku. Nawet wiek posadzonych na grobach sosen świadczył o dacie mordu. Wszystko wykluczało jako potencjalnych sprawców Niemców, którzy według Rosjan mieli dokonać zbrodni w 1941 roku.

Gdy Rosjanie powrócili na tereny, na których dokonano zbrodni powołali swoją komisję, która miała dowieść że winni są Niemcy. Na wiele lat temat Katynia stał się tabu. Nie wolno było o nim wspominać. Nie wolno było pamiętać ofiar. Jak śpiewał Jacek Kaczmarski „Mogiła nawet śmiechem nie czczona”. Dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku można było przystąpić do publicznej dyskusji.

Na pewno wartym polecenia w temacie katyńskim, jest film Andrzeja Wajdy „Katyń”, ukazujący dramat nie tylko ofiar ale i rodzin pomordowanych oficerów. Dla rodzin bohaterów nie tylko utrata bliskich jest bolesna, równie bolesna jest niemożność ich wspominania.