publikacja 29.03.2018 00:00
Nie ma go na liście Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, choć ratował Żydów. „Całe zachowanie K. Koziarskiego w stosunku do Żydów było nadzwyczajne” – zaświadczył w lipcu 1945 r. przewodniczący komitetu żydowskiego na Węgrzech Bronisław Teichholz.
archiwum rodzinne
Kazimierz Koziarski z żoną i córką. Zdjęcie z 1945 r.
Nie ma go na liście Sprawiedliwych, nie znają go badacze historii Żydów i polskich uchodźców na Węgrzech: były ambasador RP w Budapeszcie Grzegorz Łubczyk i prof. Bożena Szaynok. Nie ma go w indeksie nazwisk „Czerwonego ołówka” – książki Elżbiety Isakiewicz o Henryku Sławiku – katowiczaninie ratującym w czasie II wojny Żydów na Węgrzech. Ja też pewnie nigdy nie poznałbym nazwiska Kazimierza Koziarskiego, gdyby nie dwa złączone z sobą dokumenty odnalezione w Archiwum Archidiecezjalnym w Katowicach.
Pierwszy to notarialnie uwierzytelniona (w 1985 r.) kserokopia zaświadczenia, wydanego w lipcu 1945 r. w Budapeszcie. Bronisław Teichholz, przewodniczący tamtejszego Międzynarodowego Komitetu ds. Podróżujących Żydowskich (byłych) Więźniów Obozów Koncentracyjnych i Uchodźców (Internationales Komitee für durchreisende jüd. KZ-ler und Fluchtlinge) pisze: „Poczuwamy się do miłego obowiązku podziękować p. Koziarskiemu Kazimierzowi za bezinteresowną pracę przy ratowaniu Żydów polskich przebywających na Węgrzech w obozach polskich. Wspomniany naraził swoje życie, ratując Żydów prześladowanych przez Niemców oraz Węgrów (...), pokazując swoją osobą jako komendant 2 obozów, podając, że u siebie w obozach przebywają tylko Polacy wyznania rzym. kat., mimo że wiadomo było, że również znajdują się Żydzi. Całe zachowanie K. Koziarskiego w stosunku do Żydów było nadzwyczajne”.
List do papieża
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł