publikacja 05.04.2018 00:00
Afera Cambridge Analytica zszokowała świat. Użytkownicy sieci nagle ze zdziwieniem zorientowali się, że ktoś poznał ich prywatne sprawy, o których pisali w internecie.
ANDY RAIN /epa/pap
Prezes Cambridge Analytica Alexander Nix.
Dziesiątki milionów prze- świetlonych użytkowników, kilkadziesiąt miliardów informacji o znajomościach, wielki giełdowy spadek Facebooka – afera związana z brytyjską firmą doradczą pokazała najgorszą stronę polityki. Przede wszystkim jednak przypomniała, że w wirtualnym świecie nie istnieje prywatność.
Fakty są złe
Cambridge Analytica to firma pomagająca w prowadzeniu kampanii wyborczych. Afera wybuchła po ujawnieniu nagrania z udziałem szefów przedsiębiorstwa. Dziennikarz udający bogacza ze Sri Lanki spotkał się z nimi kilkakrotnie. Usłyszał, że pracowali już w Malezji, Europie Wschodniej i Kenii, a niedługo jadą do Brazylii i Chin, gdzie mają zrealizować projekt niezwiązany z polityką. Później przyznali, że pracowali też podczas ostatnich wyborów prezydenckich w USA oraz brytyjskiej kampanii dotyczącej Brexitu. – Nie jest dobrze bazować na faktach. Wszystko zależy od emocji – tłumaczył zasady działania Mark Turnbull, dyrektor zarządzający firmy.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.