Okna życia utrudniają adopcję

KAI |

publikacja 09.03.2010 11:04

Okna życia generują niewątpliwe szereg problemów. Ale każde porzucone niemowlę, które zamiast trafić w worku foliowym na śmietnik, zostaje uratowane – to jest ogromny sukces tej instytucji i nas wszystkich - podkreśla sędzia, Waldemar Żurek na łamach Dziennika Gazety Prawnej.

Okna życia utrudniają adopcję Henryk Przondziono/Agencja GN Okno Życia w Katowicach

Jak zaznacza - ideałem jest, gdy matka, która chce zostawić dziecko, robi to w szpitalu, składa stosowne oświadczenia i dziecko może szybko trafić do adopcji. Ale ile jest matek rodzących w domu, w ukryciu, w stresie, pod niesamowitą presją otoczenia? Oczywiście kontynuuje on - możemy zapewniać te matki, że nic im nie grozi, gdy zostawią dziecko, ale nie oszukujmy się, taka matka działa często pod wpływem emocji lub leków, a najbardziej racjonalne argumenty nie potrafią jej przekonać.

Nie jest prawdą, że sprawy adopcyjne muszą się toczyć latami. U nas średnia zbliża się do dwóch miesięcy, czasem nawet krócej. (...) Rozważałem kiedyś zagadnienie, czy nie należałoby stworzyć dla tych dzieci z okien życia specjalnej przyspieszonej procedury. Jednak przyznaje on - gdy przyjrzy się dokładnie zagadnieniu matek, zwłaszcza samotnych, działających w tzw. depresji poporodowej, to niewątpliwie dobrze, że są takie sądowe terminy. One pozwalają czasem matce, która zostawiła dziecko w stanie chorobowym, dać czas na ochłonięcie, zastanowienie, a nawet odebranie porzuconego raz dziecka. Musimy dać im taką szanse. Jego zdaniem - dwa miesiące to pewien wentyl bezpieczeństwa.

Kontrowersje budzi też zagadnienie wszczynania przez policję dochodzenia zmierzającego do poszukiwania matki dziecka. Jak zaznacza sędzia Waldemar Żurek - z praktyki wiemy, że zdarzają się przypadki, gdy kobieta została przymuszona do porzucenia dziecka, czy to przez patologicznego partnera, czy czasem nawet gang, który zajmuje się handlem żywym towarem. Takie przestępstwa muszą być ścigane - czytamy.