Mówisz - masz. Czy tak działa modlitwa?

Justyna Jarosińska

publikacja 29.04.2018 07:50

Na to pytanie próbowali znaleźć odpowiedź młodzi, którzy wraz ze swymi duszpasterzami z sercańskich parafii z całej Polski przyjechali po pięcioletniej przerwie znowu do Lublina.

Młodzież była bardzo zainteresowana życiem karmelitanki klauzurowej s. Marii Teresy od Dzieciątka Jezus Justyna Jarosińska /Foto Gość Młodzież była bardzo zainteresowana życiem karmelitanki klauzurowej s. Marii Teresy od Dzieciątka Jezus

Spotykają się dwa razy w roku: wiosną i jesienią, by wspólnie modlić się i bawić. Uczestnicy kolejnego sercańskiego czuwania w liczbie przeszło 400 osób tym razem zjechali się do parafii Dobrego Pasterza w Lublinie, którą prowadzą księża sercanie. 

- Dzięki tym spotkaniom, choć jest nas dużo, poznajemy się - przekonuje Magda, która już po raz kolejny bierze udział w sercańskim czuwaniu, - Takie zjazdy dwa razy w roku dają nam prawdziwego "kopa", umacniają wiarę. 

Sercańskie czuwania to formacja dla sercańskiej młodzieży, ale jak zaznacza ks. Adam Pawlak, jeden ze współorganizatorów lubelskiego spotkania, na czuwanie może przyjść każdy: - Nie ograniczamy się tylko do naszych wspólnot i gościmy tu dziś na przykład zaprzyjaźnioną grupę z Dorohuczy czy z Kraśnika. 

Na pomysł zorganizowania w Lublinie sercańskiego czuwania poświęconego tym razem modlitwie wpadła młodzież. - Pomyśleliśmy jednak, że gdy na plakacie pojawiłoby się hasło: czuwanie modlitewne, to niewielu by pewnie przyszło. Ktoś wtedy rzucił: "A może po prostu: "Mówisz - masz" - opowiada sercanin ks. Marcin Wójcik wikariusz lubelskiej parafii Dobrego Pasterza. 

- Mamy tu dziś ponad 400 osób. To bardzo dużo - zaznacza ks. Marcin. - Kościół jest praktycznie pełny. Ja jeżdżę na te czuwania już bardzo długo i rzadko się zdarza, żeby aż tylu młodych ludzi brało w nich udział. Ostanie czuwanie w Lublinie było pięć lat temu i wtedy była połowa tego, co teraz. Jesteśmy naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczeni, bo to jednak nie jest żadne show. To czuwanie modlitewne, wymaga pewnych wyrzeczeń, szczególnie dotyczy to tych, którzy do Lublina na ten jeden wieczór jechali z okolic Nowego Sącza czy Krakowa. 

Ks. Marcin zaznacza, że organizowane przez sercanów czuwania przynoszą bardzo duże owoce. - Mówię to jako spowiednik - podkreśla. - Spowiedzi na czuwaniu to nie są standardowe spowiedzi. Bywają naprawdę bardzo głębokie. Spotykam się też z tym, że czuwania stają się początkiem nawrócenia. Sam organizując taki wyjazd na czuwanie, często werbuję kogoś ze swoich uczniów. Wiem, że on czy ona do kościoła to raczej nie chodzi, ale tyle marudzę i namawiam, że ten ktoś jedzie i zaczyna się jego droga powrotu do Kościoła. 

Młodzież podczas pierwszego sercańskiego czuwania w tym roku miała okazję wysłuchać konferencji o modlitwie, podczas której ks. Marcin Wójcik przekonywał, że z modlitwą i działaniem Pana Boga nie zawsze jest tak, że "mówisz i masz". Było także wyjątkowe spotkanie z siostrą karmelitanką z Dysa, która odpowiadała młodym ludziom na pytania o powołanie, o to, jak wygląda dzień w zgromadzeniu o,raz czy naprawdę potrzeba, by siostry tak dużo się modliły.

Był też wspólny posiłek, zabawa, a po niej modlitwa wstawiennicza z udziałem członków wspólnoty Przyjaciele Oblubieńca. Kulminacyjnym momentem była oczywiście Eucharystia odprawiona o północy. 

- Żeby młodzi mieli z tego wyjazdu jakąś pamiątkę, przygotowaliśmy dla każdego po dziesiątce różańca - mówi ks. Adam. - Każdy gdy będzie wychodził z kościoła, będzie mógł sobie wziąć ten różaniec, ale razem z nim będzie musiał wylosować imię jakiegoś innego uczestnika tego spotkania, zapisane na kartce. Tym samym zobowiąże się do odmówienia za tę osobę przynajmniej tej dziesiątki różańca.