O, błogosławione brednie, które wtedy wypowiedziałem!

Robert Mikutel / oprac. mr

publikacja 11.05.2018 09:08

To naprawdę możliwe - narodzić się na nowo będąc dorosłym człowiekiem. Bóg zresetował moje życie i dał mi zupełnie nowe serce.

O, błogosławione brednie, które wtedy wypowiedziałem! Archiwum Roberta Mikutela "Mam dość tego, że widzę, jak działasz w życiu innych ludzi, a sam nie mam do tego dostępu" - mówił niegdyś Robert Mikutel

Będzie długo, sorry, ale w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się, że będę mógł kiedyś to powiedzieć albo napisać.

Przez wiele lat uwielbienie, charyzmaty, Duch Święty - to wszystko było zupełnie nie dla mnie. Zalatywało sektą, nadmuchanymi emocjami itd. Nie pasowało do mojej poważnej i chłodnej wiary. Uważałem wszelkie przejawy charyzmatyczności za jedną z wielu dostępnych form w Kościele, zarezerwowaną dla wąskiego grona „oszołomów”, do których w żadnym razie się nie zaliczałem. Uwielbienia mnie nudziły, męczyły, a wręcz wkurzały, jeśli trwały zbyt długo. Do czasu...

Mniej więcej 2 lat temu zostałem zaproszony do posługi na pewnych rekolekcjach. Nie wiedziałem, że jadę tam ostatni raz jako stary człowiek. Jechałem „do roboty”, więc nie spodziewałem się niczego. Tam zobaczyłem ludzi, którzy radośnie śpiewają, klaszczą podczas uwielbienia, mają obrazy, ktoś prorokował w językach, a ktoś inny to tłumaczył.

O co tu chodzi? - pomyślałem. Pierwszy raz wtedy poczułem się w Kościele jak ktoś obcy, jak ktoś inny niż ci wszyscy radośni ludzie. Zobaczyłem mój brak radości, mój gniew, nieuprzejmość, złośliwość itd. Zobaczyłem to wszystko, czego zupełnie nie mieli ci radośni ludzie uwielbiający Boga. Stałem tam i powiedziałem:

"Boże, ja już nie chcę więcej tak żyć. Ja mam dość tej mojej chłodnej wiary i samego siebie. Mam dość tego, że widzę, jak działasz w życiu innych ludzi, a sam nie mam do tego dostępu. Mam już dość! Bycie w Kościele powoduje we mnie frustracje! Albo zrobisz coś z moim życiem, albo... wolę żyć poza Kościołem i mieć spokój. Nie chcę się już frustrować".

O, błogosławione brednie, które wtedy wypowiedziałem w swoim sercu. Nagle poczułem tak mocną, tak niesamowicie bliską obecność Boga przy mnie. Tego nie da się opisać słowami. Nigdy wcześniej przez całe swoje życie nie czułem tak namacalnie Boga.

Podobno Bóg nie jest po to, żeby Go czuć. Dla mnie jest. Czułem Go wtedy tak mocno, jakby stał jednocześnie obok mnie, przede mną, za mną i dodatkowo trzymał mnie w ramionach. W jednej chwili poczułem się tak bardzo kochany przez Niego, to było uczucie pozbawione wszelkich wątpliwości.

Uwielbienie dobiegało końca, a ja pierwszy raz w życiu nie chciałem, żeby się kończyło. Chciałem trwać w tym zachwycie, uwielbieniu, Jego niesamowitej bliskości i czułości.

To był moment mojego chrztu w Duchu Świętym. Bóg zobaczył pragnienie mojego serca, moją niemoc. Bezsilność wreszcie zrobiła miejsce na Jego cudowne przyjście. Od tego momentu nastąpił reset mojego życia. To naprawdę możliwe - narodzić się na nowo będąc dorosłym człowiekiem. Bóg zresetował moje życie i dał mi zupełnie nowe serce.

Przyszedł Duch Święty, a wraz z Nim niesamowite przekonanie, że jestem ukochanym Synem Boga, wspaniałego i wszechmocnego Boga miłości. Ale najważniejsze dokonało się w moim sercu. Zacząłem pragnąć uwielbiać, tęsknię za każdym uwielbieniem, uwielbiam to robić. Uwielbienie stało się miejscem, w którym Niebo przychodzi na ziemię i mój Bóg jest znowu blisko. Uwielbiam uwielbiać, bo nie potrafię powstrzymać w sobie zachwytu nad Jego Miłością, którą ma dla mnie.

Będę długo pamiętał słowa jednej z osób z naszej wspólnoty, która po jednym z uwielbień powiedziała mi: „To, że ty dzisiaj w tej wspólnocie ciągniesz ludzi do uwielbienia, to jest tak mocny dowód na to, że Bóg jest i może wszystko, że chyba nie potrzebują już innego”.

Wiele innych cudów dzieje się w moim życiu dzięki temu, że Bóg pozwala mi wchodzić każdego dnia w postawę uwielbienia. Bo nie chodzi o to, żeby podczas spotkania wołać i podnosić ręce.

Chodzi o to, żeby uwielbienie przenikało moje życie, wszystko co robię. Nie przypadkiem Słowo mówi, że jedząc, pijąc i robiąc cokolwiek innego, mam to robić na chwałę Boga. To kolejne Słowo, które Pan dał mi pojąć i doświadczyć tego, jak się wypełnia.

Jeśli doczytałeś/łaś do tego momentu, to zapewniam cię, że nasz kochany Bóg ma dla ciebie jeszcze więcej niż możesz się spodziewać. Po prostu przyjdź, otwórz swoje serce i daj je sobie wypełnić Duchem Świętym, Duchem Ożywicielem, Duchem Pocieszycielem.

Jeśli doczytałeś/łaś do tego momentu, to zapewniam cię, że kimkolwiek jesteś, nasz kochany Bóg ma dla ciebie jeszcze więcej niż możesz się spodziewać.

Narodzony na nowo Robert.