Prokuratura wiedziała, nie powiedziała

PAP |

publikacja 26.03.2010 18:43

Prokuratura wiedziała, że świadek koronny miał myśli samobójcze, ale ta informacja nie dotarła do aresztu, gdzie przebywał - wynika z wyjaśnień prokuratora, który zeznawał w procesie strażnika więziennego oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci tego świadka.

Prokuratura wiedziała, nie powiedziała Henryk Przondziono/ Agencja GN

Proces, który toczy się przed białostockim sądem, obserwuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka. W różnych opiniach, które pojawiły się w mediach, jest mowa o tym, że to precedensowe oskarżenie strażnika więziennego za przyczynienie się do śmierci osadzonego.

Mężczyzna powiesił się w celi w kwietniu 2008 roku. Dariusz B., strażnik więzienny z Aresztu Śledczego w Białymstoku, który był wówczas na służbie, jest oskarżony o zaniedbania, fałszowanie dokumentów i nieumyślne spowodowanie śmierci świadka koronnego, której nie zapobiegł. Strażnikowi grozi do pięciu lat więzienia i wyrzucenie ze służby.

Świadek koronny Andrzej Ł. pseudonim Gruby przebywał w białostockim areszcie w jednoosobowej, monitorowanej celi w budynku przeznaczonym dla szczególnie niebezpiecznych osadzonych. Świadek - jak zeznawał prokurator - miał nakaz przebywania w areszcie w zupełnej izolacji od wszystkich. Powiesił się w kąciku sanitarnym.

Andrzej Ł. został zatrzymany przez białostocką policję w związku z kilkunastoma kradzieżami z włamaniami do luksusowych aut - dokonał ich na przełomie 2007 i 2008 roku. Był zatrzymany, mimo że był świadkiem koronnym w innej sprawie prowadzonej przez Prokuraturę Okręgową w Gorzowie Wielkopolskim.

W związku ze sprawą w Białymstoku miał postawionych ponad 20 zarzutów związanych z kradzieżami aut oraz z próbą wymuszenia okupu, wcześniej był wielokrotnie karany za kradzieże samochodów.

Jak zeznał w piątek prokurator z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, który prowadził tę sprawę, nie od razu dowiedział się, że podejrzany ma status świadka koronnego. Mówił, że ma wrażenie, że także areszt o tym nie wiedział, bo go o tym nie informował.

Jak mówił śledczy, prokuratura cenzurowała listy, które pisał osadzony. Wiedzę o tym, że świadek wykazuje myśli samobójcze w listach do rodziny miał prokurator, który zastępował zeznającego w piątek prokuratora prowadzącego sprawę Andrzeja Ł. Zastępca zostawił na kartkach informację o tym swojemu przełożonemu i zamiast kogoś o tym poinformować, schował dokumenty do szafki z adnotacją, że decyzję zostawia przełożonemu - podczas gdy ten był na urlopie. W międzyczasie świadek koronny się powiesił.

Prokurator powiedział, że gdyby znał te listy na czas i wiedział, że świadek może chcieć popełnić samobójstwo, to wysłałby natychmiast informację do aresztu z prośbą o większy nadzór i większą opiekę psychologiczną nad świadkiem. Taka informacja do aresztu jednak nie trafiła. Przyznał, że brak tej informacji był "niestosowny".

W piątek zeznawał również prokurator, który nie przekazał wiadomości o stanie osadzonego. Przyznał, że popełnił błąd i że powinien inaczej zareagować. Jak mówił, liczył na to, że decyzję o przesłaniu informacji do aresztu, podejmie przełożony, który za dwa dni wróci do pracy. Wobec prokuratora było prowadzone postępowanie w prokuraturze okręgowej, ale zostało umorzone.

Strażnik nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Tłumaczy, że pełnił służbę zgodnie z regulaminem, w nocy, gdy powiesił się świadek, był kontrolowany przez przełożonych, a inspektorat służby więziennej potwierdził, że wszystko było w porządku. Także ówczesna dyrekcja aresztu zeznawała wcześniej w procesie, że strażnik należycie wykonywał swoje obowiązki.

Psycholog z aresztu zeznawał w piątek, że w areszcie nie zauważono, że osadzony miał myśli samobójcze, bo gdyby taka wiedza była, byłaby też reakcja.

Proces będzie kontynuowany.