Kim jest Kim

Jacek Dziedzina

GN 25/2018 |

publikacja 21.06.2018 00:00

Dlaczego prezydent USA mógł się spotkać z przywódcą Korei Północnej, ale już nie z przywódcą Iranu?

Spotkanie prezydentów Korei Płn. i USA zakończyło się podpisaniem deklaracji, w której Trump zobowiązał się do zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa Korei Płn., a Kim Dżong Un potwierdził zaangażowanie w całkowitą denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego. KEVIN LIM /THE STRAITS TIMES/epa/pap Spotkanie prezydentów Korei Płn. i USA zakończyło się podpisaniem deklaracji, w której Trump zobowiązał się do zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa Korei Płn., a Kim Dżong Un potwierdził zaangażowanie w całkowitą denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego.

Najprostsza odpowiedź brzmi: bo pierwszy już posiada broń nuklearną. I z nim lokator Białego Domu musiał rozmawiać. To tylko wstęp do próby odpowiedzi na pytanie, kto najbardziej zyskał na szczycie Trump–Kim w Singapurze.

Równy z równym?

Ten wstęp nie oznacza bynajmniej, że całe to historyczne jednak wydarzenie można skwitować stwierdzeniem, że szczyt umocnił pozycję Kim Dżong Una, więc szkoda było – nomen omen – Zachodu. To prawda, że Kim wrócił do swojego kraju z tarczą (i nagraniami Trumpa… salutującego północnokoreańskiemu generałowi). Został wprowadzony na światowe salony, uznany za pełnoprawnego partnera do rozmów z jedynym supermocarstwem, a jednocześnie zdobył to dosyć tanim kosztem: w podpisanej deklaracji nie ma żadnego harmonogramu likwidacji pocisków i reaktorów atomowych. Można chyba śmiało powiedzieć, że nie doszłoby w ogóle do tego spotkania, gdyby reżim Kimów nie dysponował już pociskami nuklearnymi. To zresztą jeden z powodów, dla których Amerykanie próbują nie dopuścić do tworzenia broni jądrowej przez Teheran (choć to USA wymyśliły program atomowy dla Iranu – formalnie dla celów pokojowych – w czasach, gdy Persami rządził proamerykański szach; wszystko zmieniło się wraz z rewolucją islamską i przekształceniem Iranu w kraj ajatollahów). Jeśli bowiem Iran oficjalnie stanie się mocarstwem nuklearnym, to będzie trudniej blokować sankcjami jego politykę regionalną, polegającą m.in. na wspieraniu wrogów Izraela i USA. I „będzie trzeba” się spotkać z ajatollahem Chameneim – tak jak teraz „trzeba było” spotkać się z Kim Dżong Unem. A spotkanie oznacza, że kończy się stawianie warunków z pozycji siły, a zaczyna rozmowa, konieczność pójścia na kompromisy, przy niepewności intencji i zamiarów drugiej strony.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.