Wyrwani z Polski

Barbara Gruszka-Zych

GN 26/2018 |

publikacja 28.06.2018 00:00

Jan Bogucki przyjechał do Krakowa z wioski Pietroka w Kazachstanie. Na pytanie o ojczyznę odpowiada: „To moje korzenie”. Dotąd żył bez nich, wyrwany z ziemi.

Aleksandra Ślusarek, szefowa Związku Repatriantów. HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ Aleksandra Ślusarek, szefowa Związku Repatriantów.

Repatrianci z Kazachstanu i Syberii to Polacy, którzy nie są winni swojemu ciężkiemu losowi. Ich historie ułożyły się tak tragicznie tylko dlatego, że po traktacie ryskim ich dziadkowie i rodzice znaleźli się po nieodpowiedniej stronie granicy, na ziemiach, które weszły w skład sowieckiej Ukrainy. Mimo nowej sytuacji politycznej konsekwentnie przyznawali się do swojej narodowości. Sowieci wyrwali ich z domów i w bydlęcych wagonach wywieźli na stepy Kazachstanu i do lasów Syberii tylko dlatego, że byli Polakami. Na długie lata ojczyzna przestała pamiętać, że ma obywateli w miejscach odległych o tysiące kilometrów. Zesłańcy nieraz zadawali sobie pytanie, czy Bóg o nich zapomniał. Dziś nadeszły dla nich lepsze czasy i na godnych warunkach mogą wrócić do kraju. W maju zeszłego roku uchwalono wreszcie, po długich latach starań Związku Repatriantów RP, sprzyjającą ich powrotom ustawę repatriacyjną.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.