GOSC.PL |
publikacja 22.07.2018 13:01
Każdy kierowca może wspomóc misjonarzy. Także nasi kapłani pracujący na misjach czekają na środki transportu.
Misyjna podróż w Papui-Nowej Gwinei
Archiwum misyjne
Ważnym punktem obchodów Tygodnia św. Krzysztofa jest błogosławieństwo kierowców, ich pojazdów i modlitwa o to, aby zawsze używali ich mądrze i odpowiedzialnie. Do wszystkich użytkowników pojazdów jest kierowany apel o udział w Akcji św. Krzysztof i wsparcie misjonarzy w zakupie środków transportu poprzez przeznaczenie 1 grosza za każdy bezpiecznie przejechany kilometr.
Każdy pojazd dla misjonarza jest na wagę złota! Także nasi kapłani pracujący na misjach, aby dotrzeć do swoich wiernych, często potrzebują odpowiednich środków transportu.
Samochodem lub łodzią
- Przez pierwszy rok mojej posługi misyjnej w Papui-Nowej Gwinei głosiłem Ewangelię na piechotę. Parafia jest rozciągnięta na 50 km. Do najdalszej wspólnoty mam 20 km. Chodzenie było bardzo wyczerpujące. W czasie przygotowań do świąt Bożego Narodzenia i samych świąt, idąc, zgubiłem niechcący tylko 20 kg wagi. Doświadczyłem też, że zmęczony misjonarz nie jest dobrym świadkiem Radosnej Nowiny, bo po 10 km marszu z perspektywą powrotu na nogach trudno o radość. Jednak nie ma przypadków, bo dzięki temu, że systematycznie chodziłem, parafianie zaczęli zbierać na samochód dla proboszcza. Ja ze swojej strony poprosiłem Miva Polska o dofinansowanie tego projektu. Prośba została pozytywnie rozpatrzona - opowiada Grzegorz Kasprzycki, misjonarz.
Ks. Grzegorz Kasprzycki w Papui-Nowej Gwinei Archiwum misyjne
Latający proboszcz
Od prawie 10 lat w Ekwadorze posługuje ks. Wiesław Podgórski, który, aby dotrzeć do swoich parafian rozsianym po niemal 50 wioskach, musi pokonywać nie tylko duże odległości, ale i spore wzniesienia czy rwące potoki. Gdy jest sucho, najczęściej idzie pieszo lub próbuje jeździć motocyklem, gdy nadchodzi pora deszczowa, do dyspozycji pozostaje wierny wierzchowiec.
- Moja misja to właściwie dwie odrębne placówki rozłożone na obszarze dwóch gmin. Pierwsza to misja św. Jerzego w La Union, a druga - misja św. Pawła w Pueblo Nuevo. Ktoś pomyśli: czemu aż dwie? Brak księży i misjonarzy sprawia, że musimy posługiwać na obszarach, gdzie pracy jest na minimum dwóch księży czy misjonarzy - opowiada ks. Wiesław. Na terenie jego misji leży 47 wspólnot, czyli wiosek rozsianych na dość dużym terytorium, które swoim krajobrazem przypominają nasze Bieszczady.
Ks. Wiesław Podgórski w Ekwadorze Archiwum misyjne