Mądrze zagospodarować wolność

KAI |

publikacja 01.05.2010 09:15

- Ks. Jerzy Popiełuszko stał się wyrazicielem najgłębszych pragnień Narodu - powiedział w wywiadzie udzielonym KAI ks. dr Tomasz Kaczmarek. Postulator procesu beatyfikacyjnego legendarnego kapelana ludzi pracy podkreślił, że można go uznać za patrona tych, którzy chcą mądrze zagospodarować wolność.

Mądrze zagospodarować wolność Józef Wolny/ Agencja GN Ks. Jerzy Popiełuszko - graffiti na murze

Publikujemy pełną treść wywiadu z ks. dr Tomaszem Kaczmarkiem, postulatorem w procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego Popiełuszki:

KAI: Za kilka tygodni, 6 czerwca, na Placu Piłsudskiego w Warszawie odbędzie się beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki. Proces beatyfikacyjny, jak twierdzili niektórzy, trwał dość długo. Rozpoczął się w 1997 roku a zakończył w grudniu 2009. Zgodziłby się ksiądz z takimi twierdzeniami, że to był długotrwały proces beatyfikacyjny?

- Powiedziałbym, że mieścił się w granicach typowości, nie ma przecież procesów „łatwych”. Okres do 1997 do 2009 roku nie wydaje się czasem nadzwyczajnie długim. Był dość trudnym z powodu złożoności problematyki, nakładania się różnych wątków na tle bardzo szczególnych polskich realiów, a na dodatek dochodziła do tego bardzo duża ilość przeróżnych dokumentów, do których mogliśmy dopiero sukcesywnie docierać. Wszystko to należało przeanalizować. W międzyczasie zdarzały się sytuacje, których nie można było przewidzieć, ale mimo wszystko prace mieściły się w ramach typowego postępowania procesowego.

KAI: Zanim formalnie rozpoczął się proces beatyfikacyjny należało przezwyciężyć zastrzeżenia co do kultu ks. Jerzego Popiełuszki, który jak wiemy zrodził się spontanicznie niemal natychmiast po śmierci kapelana. Jakiego rodzaju były to zastrzeżenia?

- Przydatne będzie małe wyjaśnienie. Jeszcze za czasów pontyfikatu Urbana VIII (1623-1644), w odpowiedzi na rażące nadużycia, kiedy bardzo arbitralnie obejmowano publicznym kultem religijnym w świątyniach osoby zmarłe na równi ze świętymi, wprowadzono sankcje kanoniczne: w takich przypadkach został wprowadzony w ogóle zakaz rozpoczynania procesu kanonizacyjnego, dopóki te kwestie nie zostaną uporządkowane.

Te rygory obowiązują nadal. Z tej racji na zakończenie diecezjalnego procesu informacyjnego, sprawa „nieistnienia” nienależnego zmarłym publicznego kultu religijnego jest rozpatrywana na oddzielnej sesji procesowej, tzw. „sessio de non cultu”.

W przypadku księdza Popiełuszki, zaraz po jego śmierci pojawiały się pewne nieprzemyślane do końca formy upamiętnienia jego dzieła. Nie ma tu potrzeby przypominać detali. To, co dla Polaków było formą wyrażenia pamięci i wdzięczności Bogu za Jego dzieła, jakie dokonywały się za sprawą tegoż Kapłana, niektórzy obcokrajowcy odczytywali jako niedozwolony religijny kult publiczny. W międzyczasie nieporozumienia zostały rozwiane a niektóre niewłaściwe formy usunięte, co trzeba było potwierdzać specjalnym dochodzeniem kanonicznym w ramach procesu informacyjnego. W sumie były to nie tyle nadużycia, ile raczej nieporozumienia.

KAI: Gdy już wydawało się, że prace procesowe są na ukończeniu, pojawiły się hipotezy lansowane przez niektóre media jakoby okoliczności śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, w tym data śmierci, 19 października 1984 r., były nieco inne niż do tej pory sądzono. Niestety, opóźniło to przygotowanie dokumentów procesowych, tzw. Positio.

- Zrozumiałbym jest, że takie obiekcje musiały nieco wyhamować zakończenie redakcji Positio. Nie można było ich pominąć milczeniem. Należało na nowo spojrzeć na dotychczasowe ustalenia i przeanalizować pojawiające się argumenty, by na miarę możliwości w całej prawdzie spojrzeć na śmierć ks. Jerzego i jej okoliczności. Obiekcje te, co pragnę mocno podkreślić, nie dotyczyły samego męczeństwa za wiarę; nie dotyczyły heroicznego zachowania ks. Jerzego aż do śmierci. To nie było nigdy podważane.

Obok ujawnienia niektórych mniej znanych aspektów inwigilowania księdza Jerzego przez aparat bezpieczeństwa, rozpoczęto lansowanie odmiennej wersji zabójstwa i daty śmierci Sługi Bożego, niż wynikało to z ustaleń procesowych i dotychczasowych studiów nad sprawą. Według tej hipotezy, ks. Jerzy miałyby zostać przez trzech osądzonych w procesie toruńskim sprawców jedynie uprowadzony i niezwłocznie przekazany innej ekipie, która go przewiozła do bunkrów w okolicach Kazunia, by tam próbować skłonić go do współpracy lub zdobyć jakieś kompromitujące informacje. W czasie tych przesłuchań ksiądz miałby ponieść śmierć. 25 października 1984 roku ciało ks. Jerzego miałoby zostać przewiezione na tamę koło Włocławka i tam wrzucone do Wisły. Na poparcie tej hipotezy przywołano oświadczenia rybaków-kłusowników, którzy mieli stwierdzić, iż 25 października 1984 roku, w godzinach wieczornych, ciało ks. Jerzego zostało przywiezione w bagażniku samochodu i wrzucone do rzeki. Proszę jednak zauważyć, że oświadczenia te były składane po 20 latach od opisywanych wydarzeń.

Argumentem za istnieniem drugiej ekipy sprawców zabójstwa miała być obecność jeszcze jednego samochodu milicyjnego w Bydgoszczy, który rzekomo obserwował działania pierwszej grupy.

Wskazywano również na niejasne okoliczności, w jakich doszło do ucieczki z samochodu porywaczy kierowcy ks. Jerzego, Waldemara Chrostowskiego. Faktycznie kajdanki, które miał założone, rozpinały się samoczynnie, zaś pęknięcie na marynarce, które miałoby świadczyć o szamotaniu się z oprawcami czy nastąpić przy wypadnięciu z jadącego samochodu, jak wykazały ekspertyzy, powstało w wyniku nacięcia milicyjnym nożem.

Wreszcie jeszcze jeden argument. Chodzi o różaniec, który rzekomo miał należeć do ks. Popiełuszki. Bardzo podobny różaniec do tego, którego używał męczennik, miał zostać znaleziony w Toruniu i przyniesiony przez dwóch milicjantów. Oświadczyli oni, że 22 października 1984 roku, a więc trzy dni po dramatycznych wydarzeniach porwania ks. Jerzego, znaleźli różaniec w okolicach ruin Zamku Dybowskich w Toruniu. Wnioskowano z tego, że skoro różaniec został znaleziony w tym miejscu, to znaczy, że do 22 października 1984 roku ks. Jerzy jeszcze żył i musiał przebywać w tych okolicach.

W 2008 roku za sprawą IPN różaniec ten został poddany bardzo szczegółowym analizom. Chodzi konkretnie o identyfikację kodu DNA. Na różańcu znalazły się wystarczające ilości materiału do określenia kodu genetycznego osób, które miały go w rękach. Rzeczywiście stwierdzono, że różaniec ten był w rękach kilku osób, ale okazało się, że żadna z nich nie była ks. Jerzym.

Rozpatrzeniem zarzutów zajęła się jeszcze w październiku 2005 r. stosowna komisja IPN, która następnie w dniu 4 listopada 2005 r. opublikowała obszerne wyjaśnienie. Kolejno materiał przekazano Prokuraturze w Toruniu w celu upewnienia się, czy istnieją uzasadnione racje, aby można było wszczynać na nowo proces karny zabójców Sługi Bożego. Po zbadaniu sprawy, prokuratura wniosek oddaliła uzasadniając, że nie ma przekonujących argumentów, aby można było tę sprawę ponownie podejmować.

KAI: Podkreśla Ksiądz, że zastrzeżenia czy wątpliwości dotyczyły przede wszystkim okoliczności śmierci ks. Popiełuszki. Wiemy jednak, że Stolica Apostolska, a konkretnie Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zastanawiała się czy w przypadku tego kapłana mamy do czynienia z męczeństwem za wiarę. W jaki sposób te wątpliwości udało się rozwiać?

- Do natury prac w Kongregacji nad męczeństwem za wiarę należy analiza samego zaistnienia męczeństwa, wszelkich okoliczności z nim związanych, jak i jego odbioru we wspólnocie Kościoła. I nawet gdyby nie zgłaszano z zewnątrz jakichkolwiek wątpliwości, i tak sprawa by została podjęta z maksymalną uwagą. Ujmując w dużym skrócie, analizy te dotyczą następujących punktów: droga prześladowania i zadanie śmierci; motywacja prześladowania i śmierci ze strony zabójców, tzn. czy rzeczywiście chodziło o „nienawiść do wiary”; sposób znoszenia prześladowania i przyjęcia śmierci przez męczennika; „sława męczeństwa” i łaski przypisane jego wstawiennictwu u Boga; ranga przesłania śmierci męczeńskiej dla Kościoła.

Poza tym w grę wchodzi także studium duchowości pod kątem weryfikacji stopnia heroiczności praktykowanych cnót teologalnych (wiara, nadzieja, miłość) i kardynalnych (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo). Nie ma bowiem męczeństwa bez niezwykłej miłości Boga, a tym samym i człowieka.

Zgłaszane obiekcje w rzeczywistości przyczyniły się do tego, że poszczególne punkty w Positio zostały opracowane jeszcze wnikliwiej. Ocena nie należy już do autora Positio. W Kościele najlepszą „obroną” dla sprawy jest ukazanie jej w jak najpełniejszej prawdzie.

KAI: Na ile proces ks. Popiełuszki był wyjątkowym. Zwykle przy procesach beatyfikacyjnych rozmawia się ze świadkami, analizuje się dokumenty czy pisma pozostawione przez sługę bożego a w tym wypadku trzeba było skorzystać także z dokumentów wytworzonych przez Służbę Bezpieczeństwa, z natury swej wrogiej Kościołowi.

- Tam, gdzie chodzi o rozpatrywanie męczeństwa za wiarę, korzysta się ze wszelkich dostępnych dokumentów. Fakt, że korzystaliśmy z materiałów gromadzonych przez instytucje państwowe, wtedy zdecydowanie wrogie chrześcijaństwu, nie jest niczym nadzwyczajnym, to postępowanie bardzo typowe. Im więcej materiałów dotyczących ofiary prześladowania się odnajdzie tym lepiej. Pod tym względem proces ks. Jerzego nie był aż taki nadzwyczajny.

Szczególny może był ze względu na postać ks. Jerzego, która niesie w sobie głębokie przesłanie. Całe jego dzieło było bardzo nietypowe. Filigranowa sylwetka duszpasterza, który nie miał nawet siły być normalnie pracującym wikariuszem, zaledwie rezydent, który na miarę możliwości podejmował różne funkcje, oto stał się wyrazicielem najgłębszych pragnień Narodu. Nawet więcej, on wyzwalał najbardziej szlachetne pragnienia, umiał te rzeczy nazywać po imieniu i kierować ku realizacji. To było najbardziej zdumiewające, że stał się duchowym liderem Polaków. Przez niezwykłą bliskość Pana Boga, przez to, że potrafił zaangażować się całym sercem jako narzędzie Boga, przychodziły takie właśnie owoce.

KAI: Nie ulega wątpliwości, że w Bożej logice nie ma przypadków. To, że beatyfikacja ks. Popiełuszki odbędzie się 6 czerwca jest jakimś znakiem Bożej Opatrzności. W jakim sensie ks. Jerzy jest patronem na nasze czasy, szczególnie dla Polski, na dziś?

- Przypadki istnieją tylko w gramatyce - o ile wolno dopowiedzieć nieco na wesoło, korzystając z gry słów - u Boga ich nie ma. Widziałbym ks. Jerzego jako patrona tych ludzi, którzy chcą mądrze zagospodarować naszą wolność, którzy starają się budować jak najsensowniej ład w naszym kraju. Jerzy podał jakby metodologię. Trzeba spełnić trzy warunki, by to budowanie było sensowne, pełne pokoju i owocne. Mianowicie: wierność prawdzie, wierność sumieniu i ofiara miłości. To są trzy warunki, bez których nie da się zbudować pięknego życia.

Jest rzeczą znamienną, że beatyfikacja ks. Popiełuszki przypada na zakończenie Roku Kapłańskiego. To też znak od Boga. Oto jako ostatni akord Roku Kapłańskiego Kościół ukazuje nam przepiękną sylwetkę kapłana, którego posługa zwieńczona jest męczeństwem. Możemy w nim odczytywać przypomnienie dla nas, księży, jaka jest droga autentycznej posługi kapłańskiej, droga która przynosi owoce. Nie jest to droga łatwa. Polega ona na absolutnej wierności prawdzie, sumieniu ale przede wszystkim miłości ofiarnej, która na wzór Dobrego Pasterza jest gotowa również na ofiarę z własnego życia. Wtedy na pewno na przychodzą wielkie owoce.

KAI: W Księdza osobistym życiu postać ks. Jerzego odcisnęła ślad?

Stykając się ze świętością nie sposób, by coś nie przylgnęło do duszy. Jest to przynajmniej tęsknota za świętością. Każdy ze 110 Błogosławionych, których do tej pory miałem, że tak powiem „w rękach”, każdy coś zostawił, jakoś utrwalił mi się w pamięci i sercu. Nie chciałbym mówić o bardzo osobistych sprawach, ale spotykanie się z nimi jest niesamowitą przygodą.

Dziękuję bardzo.

Rozmawiał Rafał Łączny