Święto i święte podziały

Uff. Chyba obyło się bez większych awantur. Całe szczęście.

Święto i święte podziały

Obchody Święta Niepodległości dobiegają końca. Mnóstwo ludzi na ulicach, wielkie poruszenie ale – jak informuje policja – było raczej spokojnie. Tylko we Wrocławiu zdecydowano rozwiązać marsz z powodu... mowy nienawiści. Nie rozsądzam słusznie czy nie, w chwili gdy piszę ten komentarz za mało o sprawie wiem.

Cóż powiedzieć: cieszę się, że Polacy stanęli na wysokości zadania i godnie uczcili stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Cieszę się tym bardziej, że przed tym świętem bombardowany byłem w mediach informacjami, jak to na pewno się nie uda, bo udać się nie może, bo jesteśmy skłóceni, bo ktoś zawłaszcza, bo nikt ważny z tej okazji do Polski nie przyjedzie  itd itp. Dziś też część mediów zdawała się z utęsknieniem oczekiwać na jakieś ekscesy, podgrzewając atmosferę publikowaniem nieprzychylnych obecnej władzy opinii polityków opozycji i szybko wychwytując drobne incydenty. Nawet takie w stylu kto się z kim nie przywitał. No cóż, żądni mocnych scen dziennikarze, redaktorzy czy politycy opozycji pewnie czują się teraz zawiedzeni. Pozostaje narzekanie, że można było zorganizować wszystko lepiej i bardziej uroczyście. No, pewnie można było. Tylko przy takiej polaryzacji naszego społeczeństwa i tylu ludziach, którzy liczyli, że uroczystości uda się rozegrać dla podgrzania atmosfery, to i tak cud, że wyszło całkiem nieźle.

Nie jestem jakimś szczególnym miłośnikiem obozu obecnej władzy. Wszędzie są ludzie i ludziska. Widzę jednak, jak ci, którzy jeszcze parę lat temu z wyższością wobec oburzonych mówili o potrzebie tolerancji, pojednania i paru innych dziś, gdy nie mają tyle władzy, ile by chcieli, mówią i działają zupełnie inaczej. Tolerancja, pojednanie, pokój społeczny nie są już dla nich ważne, bo ich (na razie) nie jest na wierzchu. W sumie klasyka.

Wiadomo przecież, że najbardziej nietolerancyjni są ci, którzy do tolerancji nawołują, nieprawdaż? Na tych, którzy myślą inaczej potrafią rzucić najgorsze oskarżenia, wśród których przylepienie komuś etykiety faszysty wcale nie jest tym najgorszym. Po co? Ano taka i podobne etykiety pozwalają już nie tolerować. Szczytne hasło okazuje się pustym frazesem, a rzekome szerokie horyzonty otwarcia na inność -  ciasnotą upartego trwania przy swoim. Podobnie jest z szacunkiem do wolności słowa. Oczywiście jest ona dla wszystkich, ale nie dla tych, którzy ośmielają się mówić coś, co się nam nie podoba. Żałosne, ale tak to niestety jest.

Dlatego cieszę się, że obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości wyszły nieźle. Niepokoi mnie jednak, że rowy podziałów w naszym społeczeństwie są tak głębokie, że nie pozwoliły na świętowanie w zgodzie tak ważnej dla nas wszystkich rocznicy. Ich zasypanie wymaga bardziej oględnego postępowania i z jednej i drugiej strony dzisiejszego politycznego sporu. I jedni i drudzy muszą trochę odpuścić, „zmoderować” w swoich szeregach co bardziej krewkich harcowników. No ale – jak pokazują mijające lata – jednak tego nie potrafią. Ciągle łudzą się, że w takim sporze można zwyciężyć i przeciwnikami się nie przejmować. No cóż....

W sumie to ci politycy znikąd się nie biorą prawda? Są trochę odbiciem nas samych, naszego stawiania spraw. Hardy Polak, hardy. Ma rację i jego musi być na wierzchu. Szkoda, że tak mało słuchamy racji swoich przeciwników. Niekoniecznie  nie po to, by zmienić poglądy, ale by widzieć, myśleć, działać szerzej...