Tłumy pożegnały śp. ks. Piotra Lewandowskiego

SZ

publikacja 12.11.2018 16:30

Misjonarz z diecezji gliwickiej zginął w Boliwii w uroczystość Wszystkich Świętych.

Tłumy pożegnały śp. ks. Piotra Lewandowskiego Szymon Zmarlicki /Foto Gość Fotografia śp. ks. Piotra Lewandowskiego wraz ze stułą misyjną

Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w niedzielę 11 listopada w rodzinnej parafii zmarłego, gdzie została odprawiona Msza eksportacyjna i odbyło się czuwanie.

W poniedziałek pogrzebową Eucharystię w kościele Chrystusa Króla w Gliwicach celebrowali biskupi gliwiccy Jan Kopiec i Andrzej Iwanecki wraz z ponad 150 kapłanami diecezjalnymi oraz związanymi z misjami.

Również wielki tłum świeckich oraz osób życia konsekrowanego z różnych części kraju i z zagranicy uczestniczył we Mszy Świętej sprawowanej w intencji zmarłego.

Tłumy pożegnały śp. ks. Piotra Lewandowskiego   Szymon Zmarlicki /Foto Gość Uroczystości pogrzebowe w kościele Chrystusa Króla w Gliwicach Jak zaznaczył na początku Eucharystii bp Kopiec, przewodniczącym żałobnej liturgii powinien być bp Antoni Reimann, który jest wikariuszem apostolskim w Ñuflo de Chávez w Boliwii, gdzie posługiwał zmarły misjonarz. Nie mógł on przybyć do Polski, jednak skierował list do rodziny i wszystkich uczestniczących w tej Eucharystii.

"Przyznam się, że wspominając nagłe odejście ks. Piotra do wieczności, trudno mi wyrazić, co czuje moje serce oraz serca tych braci i sióstr, którzy znali go osobiście. (…) Głęboko utkwiło mi w pamięci ostatnie spotkanie z ks. Piotrem po przeżytym w rodzinnej diecezji urlopie. (…) Doświadczyłem wtedy wiele radości i zadowolenia, które promieniowało od niego samego, jak również od otaczających go parafian, a szczególnie młodzieży i dzieci. Następnego dnia przy śniadaniu dzielił się nie tylko polską kiełbasą, ale i radością z zakupu systemu nagłośnienia dla kościoła parafialnego. Nie ukrywał, że cieszyłby się, gdyby mógł nadal kontynuować tam swoją służbę misyjną" - napisał w liście.

- Czego my nie rozumiemy z tego wydarzenia? Bo bardzo skłonni jesteśmy, by mówić, że niedobrze się stało, że Pan Bóg nie za bardzo zatroszczył się o swojego sługę, że akurat Kościół w Boliwii, który potrzebuje tylu misjonarzy, został pozbawiony jednego gorliwego pasterza… - mówił w homilii bp Kopiec.

- Ale myślę, że w duchu wiary jesteśmy z ks. Piotrem zgodni, że miałby on prawo powtórzyć głęboką refleksję zawartą w starotestamentalnej księdze Lamentacji: (…) "Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie zgasła" - dodał biskup.

Zmarłego wspominali m.in. księża pracujący z nim na misjach oraz wcześniej w Polsce. Mówili, że miał "dzikie serce", a jedną z ostatnich wiadomości, jaką przesłał znajomym, była ta, że przygotowuje dekoracje na wesele.

- To zdanie nabiera teraz zupełnie nowego znaczenia. Baw się dobrze! - powiedział na pożegnanie jeden z jego znajomych kapłanów.

Tłumy pożegnały śp. ks. Piotra Lewandowskiego   Szymon Zmarlicki /Foto Gość Wśród kapłanów koncelebrujących Mszę byli również misjonarze Ks. Piotr Lewandowski święcenia kapłańskie przyjął w 2010 r. i pełnił posługę wikariusza w parafiach Bożego Ciała w Bytomiu-Miechowicach i św. Marii Magdaleny w Kuźni Raciborskiej. We wrześniu 2016 r. w jego rodzinnej parafii Miłosierdzia Bożego w Gliwicach odbyła się uroczystość posłania go do wikariatu Ñuflo de Chávez.

Kapłan zginął w wypadku drogowym wieczorem 31 października czasu miejscowego (w Polsce była to już noc 1 listopada). Do Boliwii wrócił niedługo przed śmiercią, wcześniej przebywał na urlopie w Polsce. Zmarł tragicznie w drodze do parafii, w której pracował, gdy inny samochód wyjechał nagle z drogi podporządkowanej. Miał 35 lat.

Ciało śp. ks. Piotra Lewandowskiego spoczęło na cmentarzu Lipowym w Gliwicach. W ostatniej drodze towarzyszył mu kondukt żałobny ciągnący się przez wiele setek metrów.