Katastrofa skutkiem zaniedbań systemowych

PAP |

publikacja 07.05.2010 19:19

Katastrofa w Smoleńsku to wynik zaniedbań systemowych w lotnictwie wojskowym - uważa przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich, akredytowany ze strony polskiej przy rosyjskiej komisji badającej okoliczności wypadku.

Katastrofa skutkiem zaniedbań systemowych Przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich podczas konferencji prasowej w Warszawie, 7 bm. Edmund Klich jest polskim przedstawicielem akredytowanym przy rosyjskiej komisji badającej okoliczności i przyczyny katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. PAP/Tomasz Gzell

Klich podał także dokładną godzinę katastrofy - 8.41.

"Wypadek smoleński ma swoją bezpośrednią przyczynę, ale zarazem jest skutkiem zaniedbań systemowych w lotnictwie wojskowym" - powiedział Klich w piątek w Centrum Prasowym PAP. Odnosząc się do informacji o zmianach wprowadzonych po katastrofie samolotu CASA w 2008 r., ocenił, że "jeżeli nawet były zalecenia, to albo były nieskutecznie wprowadzane, albo były niewłaściwe, bo nie naprawiły systemu".

Za mało prawdopodobne i niepożądane uznał ujawnienie zapisów rozmów z rejestratora, przekonując, że tych zapisów z zasady się nie udostępnia. "Nie wierzę w ujawnienie całości, byłby to precedens na skalę międzynarodową" - powiedział. Wyraził obawę, że ujawnienie rozmów spowodowałoby skupienie się na bezpośredniej przyczynie i utrwaleniu opinii, że za katastrofę odpowiadają "pilot-pogoda-technika", a nie ujawnienie systemowych przyczyn kryzysu. Dodał, że za pozostawieniem części zapisów w utajnieniu przemawia też fakt, że są tam prywatne rozmowy pilotów, i względy bezpieczeństwa. Przypomniał zabójstwo kontrolera ruchu powietrznego, popełnione z zemsty przez ojca jednej z ofiar zderzenia samolotów nad Jeziorem Bodeńskim.

Klich podał dokładną godzinę katastrofy - 8.41.06, ale przypomniał, że do upubliczniania konkretnych ustaleń jest upoważniona strona rosyjska. "Wszystko będzie w projekcie raportu końcowego, który otrzyma strona polska. Rosjanie nie mają przed nami żadnych tajemnic" - zapewnił. Ocenił też, że liczba polskich ekspertów pracujących na miejscu jest wystarczająca. Poinformował, że ze strony rosyjskiej z polską komisją stale współpracuje 5-6 osób.

Dodał, że raport "będzie liczył kilkadziesiąt stron, może ponad sto", a jeżeli w ciągu roku od wypadku nie uda się sporządzić raportu końcowego, będzie raport pośredni. "Dwa-trzy lata to żaden wyjątek" - przypomniał.

Powtórzył, że na obecnym etapie badań wiadomo, że nie zawiodła technika, o czym świadczą zapisy z rejestratorów parametrów lotu i odsłuchane rozmowy załogi, z których nie wynika by była ona zaniepokojona jakimiś problemem technicznym. Zaznaczył, że wyjaśnianie okoliczności katastrofy jest jeszcze na wstępnym etapie i "jeszcze nie jesteśmy na etapie hipotez". Przypomniał, że rejestratory parametrów zostały odczytane w pełni, także dodatkowy rejestrator polskiej firmy ATM został odczytany w Polsce, trwa badanie urządzeń amerykańskiego systemu ostrzegającego o nadmiernym zbliżeniu do ziemi.

Klich, który jest przewodniczącym Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, wyraził przekonanie, że system lotnictwa wojskowego w Polsce trzeba zmieniać począwszy od prawa lotniczego, co jest zadaniem dla Sejmu. Zwrócił uwagę, że inne są uprawnienia i sposoby działania PKBWL badającej wypadki w lotnictwie cywilnym - której członków nie może usunąć minister, a raporty nie wymagają zatwierdzenia - i komisji badającej wypadki wojskowych statków powietrznych, której członkowie i końcowe raporty nie są niezależne od ministra. "Uważam, że w Polsce powinna być jedna, podlegająca Sejmowi komisja, w której może być wydzielona komórka badająca wypadki w wojsku" - powiedział.

Samolot Tu-154 z 36 specjalnego pułku lotnictwa transportowego z delegacją na uroczystości katyńskie rozbił się 10 kwietnia pod Smoleńskiem. W katastrofie zginęło 96 osób.