Na wojennej ścieżce?

Maciej Legutko

GN 1/2019 |

publikacja 03.01.2019 00:00

Unia Europejska i NATO przez całą dekadę dokładały ogromnych starań, by stworzyć stabilne i przewidywalne Kosowo. Ten cel coraz bardziej się oddala.

Prezydenci: Serbii Aleksandar Vučić (pierwszy z prawej) i Kosowa Hashim Thaçi (drugi z lewej) w towarzystwie Angeli Merkel na nieformalnym szczycie Unii Europejskiej z krajami Bałkanów Zachodnich, który odbył się w Sofii 17 maja 2018 r. VASSIL DONEV /POOL/epa/pap Prezydenci: Serbii Aleksandar Vučić (pierwszy z prawej) i Kosowa Hashim Thaçi (drugi z lewej) w towarzystwie Angeli Merkel na nieformalnym szczycie Unii Europejskiej z krajami Bałkanów Zachodnich, który odbył się w Sofii 17 maja 2018 r.

W połowie grudnia 2018 r. parlament Kosowa zdecydował o przekształceniu lekko uzbrojonych sił porządkowych w regularną armię. Władze w Prisztinie argumentują, że po 10 latach od ogłoszenia niepodległości Kosowianie mają prawo, tak jak każdy inny kraj, tworzyć własne siły zbrojne. Fakt ten skrytykowały Unia Europejska i NATO. Sekretarz Generalny Jens Stoltenberg stwierdził, że armia Kosowa powstaje „w złym momencie” i „wbrew zastrzeżeniom NATO”. Najbardziej nerwowo zareagowała Serbia. Premier Ana Brnabić ostrzegła, że „jedną z opcji jest interwencja militarna”. Prezydent Aleksandar Vučić grozi, że jego kraj będzie się bronić i przeprowadził demonstracyjną inspekcję serbskich wojsk stacjonujących przy granicy z Kosowem. Sytuacja na Bałkanach znów staje się bardzo napięta. Nieprzewidywalne działania władz w Prisztinie to także wielki kłopot i cios w autorytet NATO i UE. Mimo setek milionów euro pomocy rozwojowej oraz zaangażowania tysięcy żołnierzy i doradców z Zachodu, plan stworzenia z Kosowa stabilnego, prounijnego kraju wydaje się coraz trudniejszy do zrealizowania.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.