Porozumienie ponad wyborcami

Maciej Legutko

publikacja 17.01.2019 00:00

Wybory prezydenckie w Kongu są szansą na pierwsze w historii tego kraju pokojowe przekazanie władzy, choć ich rezultat raczej nie odzwierciedla rzeczywistych preferencji wyborców.

Mimo największego poparcia wśród mieszkańców DRK Martin Fayulu jednak nie został prezydentem. STEFAN KLEINOWITZ /epa/pap Mimo największego poparcia wśród mieszkańców DRK Martin Fayulu jednak nie został prezydentem.

Chaos wokół wyborów prezydenckich w Demokratycznej Republice Konga (DRK) osiągnął rozmiary niespotykane nawet jak na targaną konfliktami Afrykę. Odbyły się one z ponaddwuletnim opóźnieniem, do ostatniej chwili przekładane przez prezydenta Josepha Kabilę. Dzień głosowania stał pod znakiem problemów organizacyjnych i aktów przemocy, Human Rights Watch pisało o 150 ofiarach zamieszek. Kilkakrotnie przesuwano termin ogłoszenia wyników, by nagle 10 stycznia obwieścić zwycięstwo Félixa Tshisekediego. Werdykt stanowił ogromne zaskoczenie. Wiele wskazywało bowiem na próbę fałszerstwa ze strony obozu Josepha Kabili w celu doprowadzenia do zwycięstwa jego faworyta Emmanuela Shadary’ego. Sondaże przedwyborcze wskazywały na zdecydowane prowadzenie innego kandydata, Martina Fayulu.

Spodziewane kłopoty

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.