Dzikie kontrowersje

Przemysław Barszcz

GN 4/2019 |

publikacja 24.01.2019 00:00

Pytanie o działania mające na celu redukcję liczebności dzików w Polsce w związku z afrykańskim pomorem świń jest pytaniem o charakter obecności człowieka w ekosystemie. Oto dwa z dostępnych sposobów wpływania na liczebność dzików: polowanie oraz odstrzał sanitarny.

Lochy z warchlakami przy drodze wiodącej do przeprawy promowej Karsibór w Świnoujściu. Marcin Bielecki /PAP Lochy z warchlakami przy drodze wiodącej do przeprawy promowej Karsibór w Świnoujściu.

W Polsce prowadzona jest gospodarka łowiecka – jedna z wielu dziedzin gospodarki. Jej elementem są polowania. Nie są one jej istotą, bo jest nią gospodarowanie – zarządzanie, kształtowanie populacji dzikich zwierząt w sposób zgodny z prawami i potrzebami przyrody. Nigdy nie polega to na dążeniu do eksterminacji jakiegoś gatunku (pomijając te obce, niebezpieczne dla rodzimej przyrody).

Opiniując przez wiele lat roczne plany kół łowieckich z terenu Krakowa (wbrew pozorom w znacznej części są to tereny rolnicze i odłogi zamieszkiwane przez liczne zwierzęta), wielokrotnie miałem do czynienia z sytuacją, kiedy pomimo możliwości prawnych i technicznych przeprowadzenia polowania żadne z krakowskich kół nie polowało na zające ani kuropatwy. Dlaczego? Na tym terenie, podobnie jak w wielu innych miejscach w Polsce, gatunki te z przyczyn niezależnych od myśliwych stały się rzadkie. Przyczyniły się do tego różnego rodzaju epidemie, wzrost liczebności lisów, ptaków krukowatych i drapieżnych, a także czynniki pogodowe. Prawo dawało możliwość polowania, jednak nikt tego nie robił. Jednocześnie myśliwi prowadzili działania zmierzające do odbudowy liczebności zajęcy i kuropatw, na przykład przez dokarmianie w surowsze zimy albo tworzenie kęp drzew i krzewów dających schronienie.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.