Analiza warszawskiego programu wychowawczego na temat tzw. mowy nienawiści

Ordo Iuris

publikacja 28.01.2019 13:52

Po tragicznych wydarzeniach w Gdańsku nowy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zlecił pilne przeprowadzenie w szkołach lekcji o tzw. mowie nienawiści. Rekomendowane przez urzędników materiały nie stanowią odpowiedzi na żaden problem, służą natomiast wprowadzaniu do systemu edukacji skrajnie ideologicznych treści. Poniżej wymieniono najważniejsze obiekcje związane z publikacjami w oparciu o które prowadzone są zajęcia nt. „mowy nienawiści”.

Analiza warszawskiego programu wychowawczego na temat tzw. mowy nienawiści PAP/Bartłomiej Zborowski Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. W tle: prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak

Mową nienawiści” może być w zasadzie każda wypowiedź

Centralny problem z pojęciem „mowy nienawiści” dotyczy jej definicji. W notatkach tematycznych (factsheet) Rady Europy przyznaje się, że „nie istnieje powszechnie akceptowana definicja (…) mowy nienawiści”[1] Nie dostarcza jej ani żaden wiążący Polskę traktat międzynarodowy ani polski ustawodawca. Z kolei niewiążące definicje podawane przez różne międzynarodowe podmioty rodzą więcej pytań i wątpliwości niż odpowiedzi. Rekomendowany przez warszawskich urzędników podręcznik „Zakładki. Przeciwdziałanie mowie nienawiści w sieci poprzez edukację o Prawach człowieka”[2] (dalej: „podręcznik” lub „podręcznik Zakładki”) niejednoznaczność tą tylko potęguje. Jako synonimy „mowy nienawiści” stosuje się w nim takie sformułowania jak „negatywne zachowania”, „nieodpowiednie treści”, „obraźliwe informacje” czy „złe rzeczy”. Co konkretnie miałyby one oznaczać? Tego nie wyjaśniono. Otwiera to tak wielką przestrzeń do dowolnych, partykularnych, subiektywnych interpretacji, że staje się jawnym zagrożeniem dla swobody wyrażania opinii w szkole. Tym bardziej, że, jak stwierdzono w innym miejscu, za „mowę nienawiści” mogą zostać uznane wypowiedzi które „mogą wydawać się racjonalne i normalne”[3]. Całości dopełnia przyjmowana przez orędowników „walki z »mową nienawiści«” zasada, zgodnie z którą o tym, co jest, a co nie jest „mową nienawiści”, mają rozstrzygać… uczucie adresata wypowiedzi (!)[4]. Z powyższych względów sformułowanie „mowa nienawiści” ujmowane jest tu w cudzysłów jako pojęcie pozbawione wyraźnego znaczenia, mogące oznaczać cokolwiek, wedle intencji osoby je stosującej.

Zajęcia nt. „mowy nienawiści” zamiast walce z przemocą, służy inżynierii społecznej

Jak twierdzą autorzy podręcznika, ”mowa nienawiści” ma być „objawem głębszego problemu”[5], dlatego „ćwiczenia zamieszczone w tym podręczniku pomogą wskazać prawdziwe jej przyczyny (…).”[6] Czytelnik szybko dowiaduje się, że są nimi stereotypy na których „mowa nienawiści” rzekomo się „opiera”[7] i które ją „napędzają”. To właśnie walce ze stereotypami w znacznej mierze poświęcony jest podręcznik „Zakładki” i podobne mu publikacje, nominalnie mające służyć walce z „mową nienawiści”. Przed dalszymi uwagami wypada zauważyć, że tworzenie stereotypów jest spontaniczną ludzką skłonnością, która ma na celu redukowanie nadmiaru informacji docierających ze świata. Takiemu upraszczaniu przekazu podlegają wszelkie ludzkie wyobrażenia o otaczających ich świecie, zarówno przyrody, jak i społeczeństwa. Wiąże się to między innymi z takimi sposobami porządkowania rzeczywistości, jak kategoryzacja czy generalizacja. Co ważne, nie jest stereotypem przekonanie ogólne, lecz prawdziwe. Tego jednak nie sposób się dowiedzieć z podręcznika, który każde uogólnienie przedstawia jako stereotyp. Autorzy stwierdzają, że „uogólnienia na temat danej grupy ludzi („stereotypy”) bardzo rzadko okazują się być prawdziwe w odniesieniu do każdej jednostki” nie zauważając, że nie jest to mankamentem a istotą uogólnienia, które z definicji służy wskazaniu na pewną generalną prawidłowość (od której oczywiście mogą występować wyjątki). Przyjęcie takiej, alergicznej wobec uogólnień, perspektywy, paraliżuje możliwość formułowania ocen, krytycznego i analitycznego myślenia w sprawach będących przedmiotem debaty publicznej (polityki) do czego niezbędne jest do posługiwanie się określonymi (podlegającymi weryfikacji) założeniami czyli właśnie uogólnieniami. Ten osobliwy punkt widzenia prezentowany jest z resztą w kontekście wszystkich zdań mających opisywać lub oceniać rzeczywistość. Przykładowo, według autorów podręcznika, „stwierdzenie »Australijczycy są najhojniejszymi ludźmi na świecie« jest pozytywne o Australijczykach, ale zawiera osąd stwierdzający, że obywatele innych krajów są mniej hojni! Wypowiedź »Afrykanie są dobrzy w sporcie« może zostać zinterpretowana jako »Afrykanie są dobrzy tylko w sporcie«. Nacjonalizm i patriotyzm wydają się mieć wydźwięk pozytywny, ale łatwo mogą zamienić się w rasizm.” Za stereotypy uznawane są nawet ewidentnie prawdziwe zdania takie jak „mężczyźni są silniejsi niż kobiety” czy „piłkarze biegają szybciej niż inni ludzie” wskazujące na ogólną zasadę (co nie znaczy, że odnoszącą się do absolutnie każdego).

Podręczniki do zajęć nt. „mowy nienawiści” zachęcają dziesięcioletnich dzieci do kwestionowania i podważania porządku życia rodzinnego oraz fenomenów męskości i kobiecości

Powyższa optyka służy autorom do ujmowania całego porządku życia rodzinnego oraz fenomenów męskości i kobiecości w kategoriach stereotypów oraz zachęcania dziesięcioletnich dzieci do jego kwestionowania i podważania. Podręcznik „Kompasik. Edukacja na rzecz praw człowieka w pracy z dziećmi”[8] (dalej: „Kompasik”), w opisanym wyżej duchu, wśród wypowiedzi mających być przykładami stereotypów, a zatem wymagających odrzucenia, wymienia stwierdzenia: • Tylko dziewczynki bawią się lalkami[9], • Chłopcy nie noszą spódnic[10]. Konsekwentnie też zachęca do „łamania stereotypów związanych z płcią”[11] i „wychodzenia poza rolę związaną z płcią”[12], sugerując, że przyjęte wzorce zachowań męskich i żeńskich „ograniczają prawa człowieka”[13]. Jeśli zatem (odnosząc się do przykładów[14] podanych w podręczniku) „używanie brzydkich wyrazów” jest częstsze wśród chłopców albo mają oni skłonność do „wdawania się w bójki” to sugerowane w podręczniku „wykraczanie poza role przypisywane płciom” może polegać na przekazywaniu (niekoniecznie wprost), dzieciom że jest to zachowanie także właściwe dziewczynkom. I na odwrót, kojarzone z dziewczynkami „noszenie ładnych ubrań, plotkowanie, skłonność do płaczu” miałyby zostać przypisane także chłopcom. Podręcznik zwraca jednocześnie uwagę, by wobec „dzieci, które łamią stereotypy związane z płcią” (do czego, najwyraźniej, są zachęcane) nie stosować nazw takich jak „laluś”, „babochłop” czy „gej”. Inna z kolei publikacja, docenianie dziewcząt i gotowość do stawania w ich obronie określa mianem „życzliwego seksizmu"[15], który jest formą stereotypu i „mowy nienawiści”. Takie zachowanie lekcje poświęcone „mowie nienawiści” powinny zatem starannie rugować.

Podważają pojęcie rodziny rozumianej jako trwały związku kobiety i mężczyzny (małżeństwa) i ich dzieci oraz traktowanie go jako normy

O ile zrozumienie i delikatność wobec dzieci żyjących w rozbitych (niepełnych) rodzinach jest oczywiście potrzebna, o tyle szkodliwym i sprzecznym z polskim porządkiem prawnym (m.in. art. 18 Konstytucji) jest podważanie samego pojęcia rodziny rozumianej jako trwały związku kobiety i mężczyzny (małżeństwo) oraz ich dzieci. Tymczasem tego właśnie dopuszczają się autorzy „Kompasika”, odrzucając ponadto traktowanie naturalnej, biologicznej rodziny jako normy. Jedno z ćwiczeń zachęca dzieci do „rozmawiania na temat różnych koncepcji i modeli rodziny”[16] oraz „skłania dzieci do refleksji nad różnymi sposobami życia w rodzinie i definicją rodziny”[17] jako przykład do omówienia prezentując m.in. „pary tej samej płci”[18]. Choć na słowa „mąż” i „żona” zabrakło w publikacji miejsca, to znalazło się ono dla „rodziny z rodzicami tej samej płci”[19].

Wprowadzają dzieci w ideologię gender

Rekomendowane przez stołecznych urzędników publikacje wprowadzają dzieci w ideologię gender i przedstawiają „edukację genderową” jako element „edukacji na rzecz praw człowieka”[20] którego „celem jest zmiana ról, które dziewczynki i chłopcy oraz kobiety i mężczyźni odgrywają w życiu prywatnym i publicznym”[21]. Przekazuje jednocześnie jawnie ideologiczne założenie jakoby „płeć społecznokulturowa jest wyznaczana przez społeczeństwo i niemal zawsze służy jako narzędzie podporządkowywania kobiet mężczyznom.”[22] Warto przypomnieć, że czołowi przedstawiciele ideologii gender przyznają, że ich celem jest "dekonstrukcja i destabilizacja kategorii płci i seksualności, a co za tym idzie, destrukcja opartego na tych kategoriach systemu stratyfikacji społecznej"[23]. Środkiem do tego okazują się być zajęcia właśnie z edukacji genderowej (będącej elementem edukacji antydyskryminacyjnej) podczas których uczy się dzieci, że „na świecie jest więcej opcji płci niż tylko kobieta i mężczyzna”[24] oraz, że „kluczowa w określeniu płci jest tożsamość płciowa, czyli wewnętrzne, subiektywne poczucie własnej płci”[25].

Propagują polityczne postulaty subkultur LGBT

Podręcznik „Zakładki” zachęca do dyskusji nad projektem ustawy „przyznającej środki budżetowe na działania edukacyjne przeciwko homofobicznym postawom i na rzecz wsparcia dla młodych gejów i lesbijek.”[26] Także autorzy drugiego podręcznika („Kompasik”) chcą pomóc dzieciom walczyć z homofobią w „rolniczych regionach Europy Środkowej i Wschodniej”, gdzie „homoseksualiści, biseksualiści i transseksualiści spotykają się z dyskryminacja prawną, nękaniem i przemocą ze strony ludności”. Kluczowe znaczenie ma tu – ukute przez aktywistę gejowskiego George’a Weinberga w 1972[27] - pojęcie „homofobii” którego znaczenie okazuje się nad wyraz osobliwe i wygląda jak wyjęte z dzienniczka lobbysty politycznego ruchu LGBT. Oto bowiem prowadzący zajęcia z walki przeciw „mowie nienawiści” są instruowani, że homofobią jest w praktyce każda krytyczna ocena praktyk homoseksualnych czy homoseksualnego „stylu życia”[28] a nawet politycznych żądań organizacji LGBT. Według raportu „Mowa nienawiści, mowa pogardy” „homofobia” może wiązać się zarówno z moralnymi i religijnymi przekonaniami na temat homoseksualizmu jak również z „postrzeganiem żądań politycznych LGBT jako nieuzasadnionych”[29] czy przekonaniem o „braku dyskryminacji gejów i lesbijek”[30]. W świetle powyższego nawet racjonalne i dobrze uzasadnione przekonanie, przykładowo o komplementarnym płciowo charakterze małżeństwa albo o trwałym i niezmiennym charakterze płci, wyrażone przez ucznia zostałoby uznane za „homofobiczną mowę nienawiści”. Jedynie na marginesie warto zauważyć, że ocena moralna homoseksualnego stylu życia nie jest przedstawiana po prostu jako ocena moralna (z którą nie każdy musi się zgodzić) ale jako „uprzedzenie”[31] czyli coś z góry zasługującego na odrzucenie.

Zachęcają do organizowania tzw. „żywych bibliotek”

Podręcznik „Zakładki” zawiera zachęty do zorganizowania tzw. „żywych bibliotek” których celem ma być „walka z uprzedzeniami”, a które polegają na osobistej rozmowie z „Żywą Książką”, tj. przedstawicielem „grupy doświadczającej stereotypów, uprzedzeń, wykluczenia i dyskryminacji”. Jak wskazywał[32] Instytut Ordo Iuris, wśród zapraszanych prelegentów pojawiają się m.in. takie osoby jak: aktywiści LGBT, feministki, homoseksualiści, pary homoseksualne, weganie, freeganie, uchodźcy, imigranci, muzułmanie, ksiądz katolicki, osoby rozwiedzione, „antyfacet” („mężczyzna, który do pracy zakłada szpilki i spódniczkę, walcząc z kultem macho”), drag queen, ateiści, osoby niepełnosprawne, uzależnione, „genderowiec”, straight edge, punk, „demiseksualna lesbijka”, bezdomni, „matka osoby niebinarnej”, policjanci, ekolog, „gej-aktywista”, ateistka-apostatka, transwestyta, aktywistka o prawa zwierząt etc. „Nietrudno zauważyć – zauważali analitycy Instytutu – że osoby te zostały dobrane w taki sposób, by stwarzać wrażenie pluralizmu i różnorodności, a obok osób reprezentujących autentyczne grupy społeczne, borykające się nierzadko z realnymi problemami, zostali umieszczeni przedstawiciele lobby LGBT, aktywiści skrajnej lewicy czy osoby z zaburzeniami psychicznymi. Organizatorzy zrównują narracje wszystkich tych osób, każąc traktować wszystkie opisane sytuacje na równi, jako kwestię swobodnego wyboru.”

Przedstawiają homoseksualizm jako stałą i determinującą styl życia predyspozycję

W podręczniku „Zakładki” twierdzi się, iż zdanie „homoseksualizm to choroba, z której można się wyleczyć” jest „kompletnie zmyślone”. Pozostawiając na boku kwestię uznawania homoseksualizmu za chorobę wskazać trzeba na liczne i dobrze udokumentowane przypadki zmiany preferencji seksualnych[33]. Nie rozstrzygając problemu, można zasadnie twierdzić, że błędem jest kategoryczne stanowisko prezentowane w podręczniku. Ponadto, „Zakładki” przedstawiając wątpliwe stanowisko jakoby homoseksualne skłonności miały stały i niezmienny charakter[34], sugerują, że utożsamianie się i definiowanie zgodnie z ideologią subkultur LGBT jest tak naturalne jak upodobanie do gry w piłkę nożną, wykonywanie zawodu fryzjera, czy posiadanie określonej narodowości[35]. Tymczasem specjaliści przestrzegają aby nie diagnozować homoseksualizmu u młodzieży, u której tożsamość seksualna dopiero się kształtuje[36].

Zajmują jednostronne stanowisko polityczne

Podręcznik zajmuje jednostronną pozycję w sprawie muzułmańskiej imigracji czyli w kwestii będącej przedmiotem gorącej debaty publicznej. Stosuje przy tym swoisty szantaż moralny polegający na opisywaniu złożonego zagadnienia społecznego jedynie przez pryzmat współczucia i emocji wobec imigrantów, utożsamiając przeciwników masowej imigracji z cierpiącymi na „fobię” rasistami. Prowadzący zajęcia mają kierować prośby do „uczestników, żeby wyobrazili sobie, że są młodymi ludźmi w Iraku albo w Afganistanie, gdzie wojna zrujnowała kraj”[37] oraz pytania o to „co by czuli/czuły, będąc imigrantem/imigrantką”. Złożoność konsekwencji wynikających ze zderzenia dwóch odmiennych cywilizacji i realne, wiążące się z tym zagrożenia, sprowadzona zostaje do „negatywnych stereotypów”. Stąd zamiast do poważnej debaty uczestnicy nakłaniani są do zastanawiania się nad tym „czy młodzi ludzie mogą coś zrobić, żeby promować bardziej pozytywny obraz imigrantów” oraz do „stworzenia strony internetowej lub profilu w mediach społecznościowych, gdzie prezentowaliby pozytywne historie o imigrantach.”[38] Scenariusz jednego z ćwiczeń przewiduje nawet, jako punkt wyjścia do dyskusji, sytuację, w której „rada miasta chętnie zgodziła się oddać działkę i pokryć 20% kosztów budowy nowego meczetu na jej terenie”[39] pomimo, że polskie ustawodawstwo nie przewiduje możliwości finansowania budowy świątyń ze środków publicznych. Podobny schemat prezentowany jest w odniesieniu do politycznych postulatów subkultur LGBT, o czym była mowa wyżej.

Są jednostronnie selektywne

Przedstawiciele prezydenta Trzaskowskiego twierdzą, że „mowa nienawiści” najczęściej dotyczy ludzi o innej orientacji seksualnej, w tym biseksualistów i transseksualistów, a także muzułmanów i uchodźców, a nawet… feministki[40]. W roli ofiary prezentowani są zatem przedstawiciele ruchów lub grup które kwestionują lub prowadzą do rozchwiania w takich wymiarach ludzkiej egzystencji jak wspólnota narodowa, rodzina, płciowość i seksualność. Wśród przykładów ofiar nie znajdziemy natomiast rodzin wielodzietnych, dzieci cierpiące na mankamenty urody lub z powodu ubóstwa, osób zaangażowanych w ochronę życia poczętego czy katolików.

Uczą cenzury, oduczają dyskusji

Zamiast uczyć szacunku dla odmiennych poglądów, sztuki kulturalnego prowadzenia sporu, „pięknego różnienia się” i wspólnego dążenia do prawdy, podręcznik „Znaki” wyrabia skłonność do szybkiego obrażania się, zachęca do ucinania dyskusji i cenzurowania odmiennych poglądów. Podręcznik uczy m.in. zgłaszania administratorom stron internetowych „mowy nienawiści w sieci”. Gdy weźmie się pod uwagę: • iż mową nienawiści może zostać nazwany praktycznie każda wypowiedź, w tym rzeczowe informacje, • omówioną wyżej tendencyjność podręcznika, • jego swobodne podejście do wolności słowa wyrażane m.in. w przekazywanym uczestnikom komunikacie, iż „czasami prawo do wolności wyrażania opinii można ograniczać, jeżeli może ono krzywdzić innych lub zagrażać społeczeństwu”[41] [podkr. R.D.], • przyjmowaną przez orędowników „walki z »mową nienawiści«” zasadę, zgodnie z którą o tym, co jest, a co nie jest „mową nienawiści”, rozstrzygają… uczucie adresata wypowiedzi (!)[42] wówczas zasadnym będzie przypuszczenie, że dla uczestników zajęć mających przeciwdziałać „mowie nienawiści” „negatywnym zachowaniem”, „nieodpowiednią treścią”, „obraźliwą informacją” lub „złą rzeczą” mogą okazywać się „normalne i racjonalne” wypowiedzi niezgodne z opisaną wyżej linią programową zajęć. Jeśli, o czym warto przypomnieć, za „homofobiczną mowę nienawiści” została uznana „wypowiedź rzeczniczki rządu [Donalda Tuska] Agnieszki Liszki, iż Rada Ministrów nie będzie zajmować się prawami gejów i lesbijek”[43], to jedyną granicą tego, co może zostać uznane za „mowę nienawiści” staje się ludzka wyobraźnia.

Wersja analizy z przypisami.

Autor: Rafał Dorosiński