Separatyści z Nowego Jorku

Jacek Dziedzina

GN 6/2019 |

publikacja 07.02.2019 00:00

Czy z najbardziej liberalnym prawem aborcyjnym w USA miasto i stan Nowy Jork mają jeszcze coś wspólnego z prawdziwą Ameryką?

Gubernator stanu Nowy Jork  Andrew Cuomo podpisuje „Akt zdrowej reprodukcji”. Darren McGee /Office of Gov. Andrew M. Cuomo/AP/east news Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo podpisuje „Akt zdrowej reprodukcji”.

Konkurs na najbardziej przerażającą scenę roku mamy już chyba rozstrzygnięty: uśmiechnięty gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo w otoczeniu równie uśmiechniętych pań podpisuje prawo, które zezwala na zabicie dziecka praktycznie do ostatniej chwili przed porodem. A w przypadku, gdy dziecko przeżyje tę „procedurę” – na pozostawienie go bez interwencji medycznej. Po podpisaniu „Aktu zdrowej reprodukcji” (tak brzmi nazwa ustawy) gubernator podaje pióro siedzącej obok kobiecie, która z wyraźnym namaszczeniem przyjmuje prezent, a niemal wszyscy zebrani w gmachu parlamentu stanowego wstają i biją brawo; są uściski, gratulacje, łzy wzruszenia… Władze stanowe, aby uczcić ten dzień, wydają również nakaz podświetlenia na różowo budynku One World Trade Center (powstałym na miejscu zniszczonych wieżowców WTC podczas ataku z 11 września 2001 roku) oraz mostu Kościuszki. Trudno chyba o bardziej upiorną kumulację grozy, absurdu i przerażającej symboliki. Tylko czy to jest jeszcze Ameryka?

Jacyś inni

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.