publikacja 07.03.2019 00:00
Edukatorzy seksualni wchodzą do warszawskich szkół. Nie zawsze wspominają, że ich zajęcia mają cokolwiek wspólnego z seksem. Tzw. karta LGBT+ to dla nich wsparcie. Jednak rodzice nie są bezbronni.
istockphoto
Zajęcia nosiły tytuł „To mnie tworzy...” i miały przygotowywać uczniów podstawówek z warszawskich Włoch na przejście z III do IV klasy. Rodzice dowiedzieli się o zamiarze na kilka dni przed warsztatami. Aleksandra Przybysz postanowiła sprawdzić, kim są ludzie, którzy organizują kurs dla jej dziecka. Kierowniczka firmy, która wygrała przetarg na prowadzenie spotkań, okazała się absolwentką studiów genderowych związaną ze znaną grupą edukatorów seksualnych. Aleksandra Przybysz zaalarmowała pozostałych rodziców, interweniowała też u dyrekcji szkoły i w urzędzie dzielnicy. Ostatecznie zajęcia się odbyły, ale wzięło w nich udział tylko kilkoro uczniów. Obecni natomiast byli nauczycielka, a także urzędnik wysłany przez władze dzielnicy. Rodzice podejrzewali, że autorzy ze względu na protest w ostatniej chwili zmienili treść prelekcji. – Jedna osoba zrobiła szum i to wystarczyło, żeby zablokować zajęcia – komentuje pani Przybysz.
Seks o niczym nie świadczy
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.