publikacja 04.04.2019 00:00
Raport, który miał udowodnić winę Donalda Trumpa, nie potwierdza oskarżeń o współpracę z Rosjanami. Jednocześnie nie oczyszcza go ze wszystkich zarzutów.
Atmosfera wokół Donalda Trumpa może być po raporcie jeszcze gęstsza.
JIM LO SCALZO /epa/pap
Na wyniki śledztwa prokuratora specjalnego Roberta Muellera czekali w USA wszyscy: oponenci Donalda Trumpa zacierali ręce, licząc na niezbite dowody współpracy jego otoczenia z Rosjanami w czasie kampanii wyborczej sprzed 3 lat; zwolennicy prezydenta traktowali całe dochodzenie jako kolejny spektakl wymierzony w przywódcę supermocarstwa, nie spodziewając się odkrycia żadnych obciążających go rewelacji.
Po dwóch latach powstał raport, którego treść pozostaje poufna, ale jego konkluzje zostały wysłane w specjalnym liście do najważniejszych osób w państwie przez Williama Barra, szefa departamentu sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Ocena tego, co właściwie owe konkluzje oznaczają, zależy od tego, kto je referuje i komentuje. Po sprzecznych wręcz opiniach można odnieść wrażenie, że dochodzenie Muellera otworzyło więcej pytań, niż wyjaśniło wątpliwości. I bez ujawnienia całego raportu atmosfera wokół Donalda Trumpa może być jeszcze gęstsza niż przed rozpoczęciem śledztwa.
Winny – niewinny?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł