Religia liberalna

Franciszek Kucharczak

GN 15/2019 |

publikacja 11.04.2019 00:00

Myśl wyrachowana: Kościół ma problemy, gdy zamyka się na Ewangelię - a nie na "demokrację".

Religia liberalna

Rozkoszne to jest, gdy ktoś, kto życzy ci jak najgorzej, martwi się o twoje dobro i z troską wskazuje sposób wyjścia z problemu.

„Seminaria – inkubatory nietolerancji” – takim tytułem opatrzył swój tekst w „Gazecie Wyborczej” Wojciech Maziarski.

„To nie może być przypadek, że wśród absolwentów seminariów duchownych tak wielu jest wrogów liberalnej demokracji. Najwyższa pora zacząć się przyglądać procesowi kształcenia w tych szkołach” – alarmuje publicysta. Proponuje „środki zaradcze”, m.in. w postaci przymusowego wprowadzenia do programu „dodatkowych lekcji z zakresu konstytucjonalizmu, wielokulturowości i nowocześnie rozumianych praw człowieka”. Trzeba to zrobić, bo, jak stwierdza, „polska demokracja sama kształci swoich wrogów i płaci za to pieniędzmi swoich obywateli”.

To ci dopiero język człowieka tolerancyjnego, otwartego na różnorodność pod warunkiem, że będzie ona spełniała standardy „liberalnej demokracji”.

A właśnie – co to jest ta liberalna demokracja, że nie wolno się jej sprzeciwiać? Czym ona jest, skoro niechętnych wobec niej trzeba resocjalizować jakimś przymusowym nauczaniem? Co to, bożek jakiś? Prawda podana do wierzenia bez możliwości sprzeciwu?

A tak, zapanowało w niektórych kręgach polityczno-społecznych przeświadczenie, że lewicowo-laicki sposób widzenia świata jest czymś absolutnie wzorcowym i według wierności temu wzorcowi należy oceniać wszystko. Że to szczytowe osiągnięcie ludzkości, a wszystko inne jest już tylko niżej. I że z wysokości tejże liberalnej demokracji jej funkcjonariusze mają prawo wskazywać, jak ludzie mają myśleć, a tych, którzy tak myśleć nie chcą – karać.

Gdyby taka wizja władzy się zrealizowała, każdy konsekwentny chrześcijanin musiałby należeć do tych karanych. Tak się bowiem składa, że dla nas wzorcem jest nie demokracja czy jakikolwiek inny system społeczny, tylko Ewangelia. To ona wyznacza kierunek naszego myślenia i zachowania, a nie standardy moralnych liberałów. Dobra Nowina nie zadowala się tolerancją – każe kochać. Nie fiksuje się na walce z ksenofobią – otwiera na autentyczne, bo duchowe braterstwo. Nie poprzestaje na ziemskich prawach człowieka – wskazuje każdemu drogę do nieba.

My, chrześcijanie, popełniamy oczywiście błędy, czasem fatalne, ale dzieje się tak wyłącznie wtedy, gdy nie jesteśmy wierni Ewangelii, gdy idziemy za „tym światem”, tracąc ewangelizacyjny zapał i dbając tylko o to, żeby nie narazić się Maziarskim wszystkich krajów. Być może przyjdzie nam za te grzechy zapłacić, znosząc prześladowanie ze strony inwazyjnych krzewicieli „tolerancji”. Ale cóż – Bóg dopuszcza takie rzeczy, gdy formalni wyznawcy mają Go na ustach, a w sercu noszą, na przykład, „liberalną demokrację”.

* * * * *

Normalność wraca

We włoskich dowodach osobistych dla osób nieletnich znów pojawi się formuła „matka” i „ojciec”. Przez ostatnie cztery lata obowiązywała wersja „rodzic” i „rodzic”, dająca możliwość wpisania tam dwóch „ojców” lub dwóch „matek”. Zmiana jest owocem inicjatywy Matteo Salviniego, ministra spraw wewnętrznych, przywódcy prawicowej Ligi. Zrealizował on swoją przedwyborczą obietnicę. Decyzja nie przeszła bez sprzeciwów. Burmistrz Turynu Chiara Appendino oświadczyła, że stanowisko Salviniego jest krokiem wstecz, i zapowiedziała walkę o przywrócenie wersji genderowej. Z kolei szef urzędu ds. ochrony danych osobowych uznał, że nowelizacja może niektóre osoby dyskryminować. No tak, to rzeczywiście trudna sytuacja, gdy spośród dwóch facetów jeden będzie musiał oświadczyć, że jest matką, albo jedna z dwu pań zostanie zmuszona do przyjęcia roli ojca. Warto jednak zauważyć, że jeśli do takich sytuacji dochodzi, to nie z winy prawa, tylko na własne życzenie ludzi, którzy dla zachcianki ośmielili się pozbawić dzieci normalnych warunków rozwoju. •

Samozabicie

Według nowych danych w Rosji dokonuje się rocznie ponad 750 tys. legalnych aborcji. Jednocześnie okazuje się, że tylko w pierwszej połowie minionego roku liczba ludności Rosji zmalała o 90 tys. osób. ONZ szacuje, że do 2050 r. liczba Rosjan zmniejszy się o 11 mln. Jak to narody potrafią zagrażać same sobie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.