"Chcę czynić, mówić i myśleć, mając na celu jedynie Boga"

Małgorzata Gajos

publikacja 28.05.2019 00:00

"Długo zastanawiałem się, nim podjąłem decyzję. Teraz jestem szczęśliwy z dokonanego wyboru". Bł. Filip Rinaldi - ten, który wybrał ks. Bosko i Jezusa.

"Chcę czynić, mówić i myśleć, mając na celu jedynie Boga" mg/foto gość Bł. Filip Rinaldi. Fotoreprodukcja z książki ks. S. Szmidta sdb, "Święci, błogosławieni, słudzy boży rodziny salezjańskiej".

Filip Rinaldi urodził się 28 maja 1856  w Lu Monferrato. Był ósmym dzieckiem w rodzinie Krzysztofa i Antoniny. W wieku 5 lat po raz pierwszy spotkał ks. Bosko, który dyrygował orkiestrą dzieci. Przyszły święty poprosił pana Rinaldiego o pomoc w podwiezieniu dzieci do kolejnej wioski. Krzysztof chętnie się zgodził, a przy okazji zaprezentował swoją gromadkę dzieci. Wzrok Jana Bosko na dłużej zatrzymał się na Filipie. 

Rodzina Rinaldich była bardzo pobożna. Antonina codziennie wieczorem modliła się wraz z dziećmi. Klękali przed figurą Matki Bożej.

"Pozdrawiam Cię, o Maryjo. Oddaję Ci moje serce. Zatrzymaj je sobie na zawsze".

Trzech synów zostało później księżmi.

"Wcale nie zamierzałem zostać księdzem. Salezjaninem tak, ale nie księdzem."

W wieku 10 lat Filip zaczął uczęszczać do małego seminarium w Mirabello. Wśród nauczycieli był kleryk Paweł Albera. "Dla mnie ksiądz Albera był prawdziwym Aniołem Stróżem. Opiekował się mną i robił to z wielką życzliwością" - napisze potem Filip. W tym czasie spotkał się z ks. Bosko dwa razy, zostali przyjaciółmi. Podczas jednego z tych spotkań, Filip wszedł do małej zakrystii, by się wyspowiadać. Ujrzał wtedy nad głową ks. Bosko promieniste światło. Czuł, że kapłan jest świętym. Sam jednak żył w przekonaniu, że nie ma powołania kapłańskiego, dlatego zrezygnował z nauki i wrócił do domu. Do 21 roku życia pracował na gospodarstwie.

Ks. Bosko jednak widział w nim przyszłego kapłana i nie odpuszczał. Pisał do niego listy, w których zapewniał, że jest zawsze mile widziany i że powinien wrócić. W międzyczasie pojawiła się propozycja małżeńska. Wtedy zjawił się również ks. Bosko w domu Rinaldich i długo rozmawiał z Filipem. Chłopak opowiedział o swoich wątpliwościach, a ks. Bosko wskazał mu, że ma powołanie do kapłaństwa. Rinaldi napisze:

"Wybrałem ks. Bosko. Rozwiał moje wątpliwości".

Został jednak w domu z powodu problemów zdrowotnych. Ks. Bosko pisze do niego: "Przyjedź! Ból głowy minie, a i wzroku wystarczy ci do nauki".

Przez dwa lata uczył się w Sampierdarena. W 1879 roku przywdział sutannę. Po obłóczynach został asystentem mistrza nowicjatu. Mając 24 lata złożył śluby wieczyste. Napisze: "Długo zastanawiałem się, nim podjąłem decyzję. Teraz jestem szczęśliwy z dokonanego wyboru".

23 grudnia 1882 roku przyjął święcenia kapłańskie. Ks. Bosko zapytał go wtedy: - A teraz jesteś szczęśliwy? - Jeżeli będę przy księdzu Bosko, tak, jeżeli nie, nie będę wiedział, co dalej robić.

Co ciekawe, Filip nie zamierzał zostać księdzem, chciał być salezjaninem. Wszystko robił z posłuszeństwa. To jedyny taki przypadek, kiedy ksiądz Bosko coś komuś nakazywał. Ale przyszły święty musiał wiedzieć, że Filip będzie kimś niezwykłym.  

"To nie ja cię wybrałem, to Bóg cię tam posyła"

Ks. Rinaldi został mianowany dyrektorem placówki w Mathi. W rozmowie z ks. Rua, który wtedy pełnił obowiązki wikariusza generalnego Towarzystwa, mówił, że się do tego nie nadaje. Jednak ks. Rua odpowiedział mu spokojnie: "To nie ja cię wybrałem, to Bóg cię tam posyła". Filip i tym razem okazał posłuszeństwo.

Zajmował się tam 60 "synami Maryi" (jak nazywał starszych młodzieńców ks. Bosko, którzy pragnęli zostać salezjanami). Jeden z nich tak wspominał ks. Rinaldiego:

"Miał serce ojca, wymyślał tysiące rzeczy, aby nas rozweselić i uszczęśliwić'.

Tuż przed śmiercią świętego wychowawcy, ks. Rinaldi poprosił go o spowiedź, widząc jego zły stan i by go nie męczyć poprosił o tylko jedno słowo przed rozgrzeszeniem. Usłyszał wtedy "Meditazione - rozmyślanie".

W 1889 roku został wysłany do Hiszpanii. Mianowano go dyrektorem placówki w Sarria. Tam spędził 12 lat. Pomimo trudności, także finansowych, zawsze ufał Opatrzności. Dzięki niemu nastąpił rozkwit domów sióstr salezjanek w Hiszpanii. W międzyczasie został mianowany inspektorem dzieł salezjańskich w Hiszpanii i Portugalii. W notatniku zapisał wtedy:

"Jestem ojcem. Będę unikał surowego traktowania. Gdy przyjdą do mnie, nie pokażę im, że jestem zmęczony, lub, że nie mam czasu".

Ks. Szmidt sdb w swojej książce Święci, błogosławieni, słudzy boży rodziny salezjańskiej pisze, że nie były to tylko słowa i przywołuje wypowiedź arcybiskupa Walencji Olaechea:

"Jestem przekonany, że w moim długim życiu, nie spotkałem księdza, który by mi bardziej uświadomił pełne miłości ojcostwo Boga, jak ks. Rinaldi". 

"Chcę mimo wszystko czuć się księdzem"

 W wieku 45 lat został wikariuszem generalnym i przez dwadzieścia lat kierował biurem administracji Zgromadzenia u boku dwóch generałów: ks. Rua i ks. Albery. Jednak ks. Rinaldi pamiętał o tym, żeby być po prostu księdzem. Codziennie o 5 rano odprawiał Mszę, a o 6 rano siadał w konfesjonale na dwie godziny. Wracał tam na godzinę po południu. Głosił rekolekcje, kazania, konferencje.

Od 1907 roku był dyrektorem żeńskiego oratorium na Valdocco. Był opiekunem duchowym dziewcząt, dbał też o potrzeby materialne. Sprowadził lekarza, zdobył środki na leczenie, leki. A te, które były w bardzo trudnej sytuacji finansowej otrzymywały talony na jedzenie. Jedna z oratorianek, której rodzina żyła w nędzy, wspominała, że gdy zachorowała na tyfus i przywieziono ją do szpitala, ks. Rinaldi odwiedzał ja co tydzień i zostawiał pod poduszką jakąś sumę.

Ks. Filip zajął się też formacją salezjanów współpracowników. Zorganizował pierwszy Międzynarodowy Kongres Byłych Wychowanków. 

„Byli wychowankowie - powiedział - są owocem naszej pracy. My w naszych domach pracujemy nie tylko po to, by młodzi byli dobrzy tylko wtedy, gdy są z nami, ale by byli dobrymi chrześcijanami. Dlatego dzieło dot. byłych wychowanków jest dziełem wytrwałości. Poświęciliśmy się dla nich i nasza ofiara nie może zostać utracona ”.

To także dzięki niemu powstała nowa forma życia konsekrowanego - Wolontariuszki ks. Bosko. "Wasza misja polega nie tylko na osobistym uświęceniu, ale na przystosowaniu się do potrzeb życia i czasów, aby czynić dobro. Wnoście ducha religijnego wszędzie tam, gdzie jesteście".

W wieku 66 lat został wybrany trzecim następcą ks. Bosko. Co ciekawe, ci którzy pamiętali osobiście ks. Bosko, tak jak np. salezjanin don Francesia, twierdzili, że ks. Rinaldi był jego żywą kopią, jedynie głos miał inny.

Jako przełożony generalny sporo podróżował. Był także w Polsce. W 1925 roku odwiedził prawie wszystkie polskie placówki. W Katowicach był podejmowany przez ks. bp Augusta Hlonda

Jednym z szczęśliwszych dni dla ks. Filipa był dzień beatyfikacji Jana Bosko 2 czerwca 1929 roku. Zresztą sam o nią zabiegał.

Wiek i praca nadwyrężyły jego siły. Swoim współbraciom zaczął powtarzać, że wkrótce będzie w raju. 5 grudnia 1931 roku czytał życiorys ks. Michała Rua. Jego sekretarz wyszedł na moment z pokoju, po czym usłyszał kaszel. Gdy wrócił z powrotem, ks. Rinaldi już nie żył.

Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym 29 kwietnia 1990 roku. 


Teksty, z których korzystałam:

Ks. Stanisław Szmidt sdb, Święci, błogosławieni, słudzy boży rodziny salezjańskiej, Wydawnictwo Salezjańskie 1997
http://www.sdb.org/it/santita-salesiana/172-beati/643-rinaldi-filippo-beato-it
http://www.santiebeati.it/dettaglio/90078
http://vdb.salezjanie.pl/vdb/zalozyciel-ks-filip-rinaldi