100 tys. osób w Piekarach Śl.

ksas/pd

publikacja 30.05.2010 17:29

Ok. 100 tys. osób wzięło udział w tradycyjnej pielgrzymce mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śląskich. Mszy św. przewodniczył kard. Franciszek Macharski, zaś homilię wygłosił kard. Joachim Meisner, arcybiskup Kolonii.

100 tys. osób w Piekarach Śl. Jan Drzymała Piekary 2010

Potężne tłumy pielgrzymów zgromadziły się jak co roku w ostatnią niedzielę na Wzgórzu Kalwaryjskim w Piekarach Śląskich, by uczestniczyć w pielgrzymce mężczyzn i młodzieńców. Znaczna część z nich przyszła pieszo, pokonując wiele kilometrów. Inni przybyli rowerach, samochodami, autokarami.

W tym roku główna myśl pielgrzymki brzmiała: „Bądźmy świadkami miłości w rodzinie”.

Wśród pielgrzymów znaleźli się przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek oraz były premier Jarosław Kaczyński. Szczególnym gościem jest Carl Anderson, Najwyższy Rycerz Zakonu Rycerzy Kolumba.

Mszy św. przewodniczył kard. Franciszek Macharski. Obecni byli biskupi z Gliwic, Opola, Legnicy, Bielska-Białej, Sosnowca oraz biskupi pomocniczy archidiecezji katowickiej.

W tradycyjnym słowie skierowanym do pielgrzymów przed rozpoczęciem Mszy św. metropolita katowicki abp Damian Zimoń przypomniał, że przez wiele lat na męską pielgrzymkę do Piekar przybywał z Gdańska Marszałek Maciej Płażyński, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. „Chcemy dziś o nim pamiętać w modlitwie, podobnie jak o Prezydentach Rzeczpospolitej, Lechu Kaczyńskim i Ryszardzie Kaczorowskim oraz o wszystkich ofiarach smoleńskiej tragedii wiele mówił o ojcostwie” – powiedział abp Zimoń.

Głównym tematem wystąpienia metropolity katowickiego było ojcostwo. Przypomniał, że współczesną cywilizację nazywa niekiedy „cywilizacją bez ojca”. Przywołał powtarzające się pytania „Czy bycie ojcem ma jeszcze przyszłość?”, „Czy nie jesteśmy świadkami rozpadu ojcostwa?”, „Co to znaczy dzisiaj być ojcem?”. Jaka jest odpowiedzialność ojca?”. Wskazał, że wielu poszukuje przyczyn kryzysu ojcostwa na płaszczyźnie społecznej i psychologicznej. Jako jedno z istotnych zjawisk, negatywnie wpływających na relacje ojców z dziećmi i rodzinami wskazał pogoń za sukcesem. „Pragnienie sukcesu za wszelką cenę prowadzi do zazdrości, którą wywołuje świadomość, że inni są lepsi ode mnie, że osiągają większe sukcesy. U wielu mężczyzn wywołuje to stan napięcia i poczucie zagrożenia. Tak powstają konflikty i nieporozumienia” – mówił abp Zimoń.

Dalej stwierdził jednak, że kryzys ojcostwa wypływa przede wszystkim z braku wiary i uznania Boga za źródło wszelkiego ojcostwa. „Mężczyzna powinien naśladować ojcostwo Boga. W czym to naśladowanie się wyraża? Przede wszystkim w obecności. Jak Pan Bóg obecny jest w świecie, tak ojciec powinien być obecny w rodzinie. Ojciec musi pracować, by utrzymać rodzinę - to oczywiste, ale musi również mieć czas dla dzieci. Chodzi o to by był dla nich dostępny. Zwłaszcza wtedy, gdy dziecko potrzebuje rozmowy, wsparcia, zachęty czy pocieszenia” – powiedział metropolita katowicki.

Podkreślił, że tak jak Pan Bóg daje ludziom przykazania, tak ojciec w rodzinie wskazuje dzieciom normy moralne. Stawia im wymagania i wychowuje dziecko do samodzielnego życia w świecie. Ojciec cieszy się w rodzinie autorytetem, który daje poczucie bezpieczeństwa. „Dziecko odkrywając swoje powołanie, potrzebuje wsparcia kogoś mocnego, kto mu mówi: „nie lękaj się”. To jest zadanie ojca”. Abp Zimoń przypomniał też o ustanowionym 30 kwietnia br. Sanktuarium św. Józefa w Rudzie Śl.

Z naciskiem mówił metropolita katowicki o potrzebie głoszenia z nową mocą prawdy o małżeństwie i rodzinie. „Polska rodzina potrzebuje wielkiej promocji. Jeśli nie obronimy zdrowej rodziny, nasza ojczyzna nie będzie miała przyszłości. Jeśli zniszczymy rodzinę, zniszczymy naród i jego kulturę. W tej sprawie nie możemy iść na skróty, ani ulegać modnej dziś propagandzie” – powiedział. Zwrócił uwagę, że chociaż młodzież widzi wartość i potrzebę małżeństwa sakramentalnego, to jednocześnie zbyt łatwo godzi się na rozwody. Trzeba wielkiej pracy wychowawczej. Szkoła, katecheza przygotowująca do małżeństwa prowadzona przy parafii czy środki masowego przekazu mogą w tym pomóc, ale nie zastąpią rodziców. Ogromne znaczenie w przygotowaniu do dojrzałego ojcostwa i macierzyństwa ma dobre przeżycie okresu narzeczeńskiego.

Jako przykład promowania rodziny wskazał kończące się właśnie III Metropolitalne Święto Rodziny.

Na zakończenie abp Zimoń powiedział: „Chcemy wypraszać u Maryi Piekarskiej potrzebne łaski, abyśmy byli świadkami Miłości w rodzinach. Miłość chcemy szczególnie okazać wszystkim, którzy w ostatnich dniach zostali dotknięci skutkami powodzi. Zapewniamy o naszej solidarności w modlitwie, ale także w pomocy sąsiedzkiej, w działaniu charytatywnym i w ofiarności”. Przypomniał o trwającej dzisiaj w całej archidiecezji i Polsce zbiórce pieniędzy na pomoc dla poszkodowanych. „iele rodzin straciło cały dorobek swego życia. Tak stało się na przykład w Nowym Bieruniu, Chełmie czy Przyszowicach. Mieszkańcy tych miejscowości ponieśli straty bardzo dotkliwe. Dziękuję za ogromne poświęcenie strażakom, wojsku, policji i innym służbom” – powiedział metropolita katowicki i dodał: „Chyba najwyższy czas, aby wyciągnąć wnioski z tych powtarzających się katastrof. Każdy ma tu okazję, aby podjąć dobre postanowienia na przyszłość, aby rozpocząć spełnianie swoich zadań w duchu chrześcijańskiej odpowiedzialności za wspólne dobro, na miarę własnych sił, talentów i zdolności”.

Homilię do stu tysięcy piekarskich pielgrzymów wygłosił arcybiskup Kolonii, kard. Joachim Meisner. „Bóg nie jest samotnikiem ani egoistą, lecz wspólnotą, miłością i przyjaźnią. Bóg jest tylko jeden, ale w trzech osobach, którymi są: Ojciec, Syn i Duch Święty.” – przypomniał kaznodzieja. Dodał, że Objawienie nie miałoby sensu, gdyby było dla nas całkowicie niedostępne. Tajemnica Boga jest i naszą tajemnicą. Jezus powierzając Maryję Janowi, „który od tej chwili zabrał Ją do siebie”, powierzył Ją tym samym nam wszystkim, czyli całemu Kościołowi, dla którego stała się od tej chwili środkiem  i niejako tłumaczką Bożych prawd. Wskazując na Matkę Jezusa kard. Meisner stwierdził, że tylko ten,  kto za wzorem Maryi widzi w sobie sługę czy służebnicę Bożą,  będzie przez Boga całkowicie przyjęty i przejęty. Tylko ten, kto w swoim życiu pozwala Bogu być Bogiem, może osiągnąć prawdziwą wielkość.

Kard. Meisner wspominał swój pobyt na pielgrzymce piekarskiej w roku 1976. „Cisza wsłuchanych w słowo kaznodziei była tak przenikająca, że można by było usłyszeć przysłowiową szpilkę padającą na ziemię. Kiedy zaś jak grzmot zabrzmiało z męskich ust milionowej rzeszy  Wyznanie wiary, odniosłem wrażenie jakby się  w Piekarach zatrzęsła ziemia” – opowiadał. „Mężowie śląscy, w ponurych czasach minionych dziesięcioleci nigdy Was nie zabrakło na tych tradycyjnych pielgrzymkach do Matki Boskiej Piekarskiej!” – powiedział z naciskiem. Dodał, że ówczesne moce zła okazały się wobec heroicznej postawy Ślązaków bezsilne. „Bóg i Kościół mogli zawsze na Was liczyć i w pełni Wam zaufać. Przecież to również Wasza zasługa, że możecie teraz wraz z sąsiadami za granicą cieszyć się tak długo oczekiwaną wolnością”.

Kard. Meisner mówił dalej, że człowiek, który usuwa Boga, by samemu stanąć na Jego miejscu, traci swą wartość i godność. Boleśnie odczuli to na swojej skórze mieszkańcy środkowej i wschodniej Europy, kiedy ich władcy próbowali budować cywilizację bez Boga i bez szacunku dla człowieka. Natomiast Maryja dobrze zna człowieka, bo całkowicie i bez reszty zna Boga. Ślązacy dobrze o tym wiedzą. Dlatego nie szczędzą trudu, by wędrować do Niej ze swymi troskami i prośbami, ufając, że będą przez Nią przyjęci, zrozumiani i ukochani.

Wkraczając z Maryją na drogę naśladowania Chrystusa musimy być świadomi, że jesteśmy sługami względnie służebnicami Pana. W ten sposób na pytanie: „Kim jesteś, człowiecze?” jesteśmy zawsze w stanie szczerze odpowiedzieć: Na pewno nie panem czy panią tego świata, lecz sługą/służebnicą Pana. „Niestety, niektóre, uważając się za panie życia i śmierci nienarodzonych dzieci, zuchwale wykrzykują, że „ich brzuch należy tylko do nich”. Inne znowu, bezbożne i pozbawione poczucia odpowiedzialności, mówią, że same potrafią wziąć swe życie we własne ręce. Robię co chcę - oto ich dewiza życiowa.  Tak zwana emancypacja od Boga czyni ze sługi i służebnicy Boga wobec swoich bliźnich tyrana, dla którego łaska Boża jest  pojęciem nieznanym. Tak oto człowiek sam kopie sobie grób” -mówił kard. Meisner. Stwierdził, że bez nieba człowiek jest beznadziejnie bezradny. „Trzeba tylko czynić to co możliwe, ale bez zwłoki i rzetelnie. Resztę możemy pozostawić Panu Bogu” – apelował kaznodzieja. Dodał, że tak jak kiedyś wiarę nazywano opium dla ludu, tak teraz niewiara stała się takim opium.

„Ludzie, którzy bez Boga zadowalają się pospolitością,  niezdolni są do wykorzystania wielu swych zdolności, możliwości i energii .Przy tym są za słabi, by uporać się z trudnościami życiowymi; brakuje im siły i woli, by realizować zaniedbane od dawna decyzje. Nic więc w tym dziwnego. że w przepaście zmarnowanego życia wżera się groźny rak ducha, potęgując bezwład, rezygnację, małoduszność i kompleksy niższości” – diagnozował kard. Meisner.

Mówiąc o nowoczesnych zdobyczach współczesnej techniki, ułatwiającej życie człowieka stwierdził, że środki te mogą nadać ludzkiemu życiu nową jakość tylko wtedy, gdy nie uniemożliwiają siłom wieczności wniknięcia w sferę czasowości i tylko tam, gdzie człowiek pozwoli nieograniczonym możliwościom Boga wniknąć w ograniczone możliwości człowieka. „Można uratować miliony istnień ludzkich przed śmiercią głodową, jeśli się tylko zechce. Tej chęci może jednak zabraknąć,  jeśli  się nie nauczyło swojej własnej woli poddawać woli Bożej” – powiedział. Podkreślił, że wiara w Boga pomaga żyć nie tylko nam samym, lecz również innym ludziom, choćby na przykład nienarodzonym dzieciom. Poszanowanie życia, które swe źródło ma we wierze, może znowu uczynić łono matki  najbezpieczniejszym miejscem na świecie dla nowego życia.

„Dzisiejsi rządcy Europy nie zgodzili się, by odwołanie się do Boga w preambule  konstytucji europejskiej  było fundamentem dla przyszłości ludów naszego kontynentu. Zauważmy jednak: Europa żyje do dziś spuścizną Jezusa Chrystusa. Co zostałoby z Europy, gdybyśmy usunęli wszystko, co o Nim przypomina: katedry i bazyliki, kościoły i klasztory, miejsca pielgrzymkowe i sanktuaria? Co by było, gdybyśmy wyrzucili z naszych muzeów wszystkie obrazy i posągi Jezusa i Maryi, pozamykali chrześcijańskie szpitale, domy seniorów i sierocińce, a do tego jeszcze katolickie uniwersytety i fakultety, akademie i szkoły?” – pytał kaznodzieja. Jego zdaniem Europa utraciłaby doszczętnie swoje kulturalne niveau. Zauważył ze smutkiem, że  jego część już i tak bezpowrotnie  znikła, a proces odcinania się od własnych korzeni trwa w Europie w dalszym ciągu.  Wydaje się, że europejczycy nie wyciągnęli żadnej lekcji z prawie pięćdziesięcioletniej komunistycznej niewoli babilońskiej. A przecież człowiek zawsze potrzebuje Boga, żeby uniknąć wyzyskiwania i manipulacji.

Zdaniem  kard. Meisnera nikt spośród mieszkańców pięknej, błogosławionej ziemi śląskiej nie ma tak chwalebnej przeszłości, jak chrześcijanie. Dlatego też przed nikim innym nie roztacza się tak cudowna przyszłość, jak przed uczestnikami piekarskiej pielgrzymki. „Zapatrzeni w nią, możemy się nią cieszyć już teraz, kiedy przychodzimy do Maryi,  To wypełnia nas pokorną świadomością własnej wartości  i pewnością  chrześcijańskiego zwycięstwa. Nie jesteśmy pobożnymi zerami, z którymi inni mogą robić co im się żywnie podoba. Jesteśmy odbiciem i współpracownikami Boga, braćmi i siostrami Chrystusa, a przez to i dziećmi Maryi. Tego sobie możemy szczerze pogratulować!” – powiedział na zakończenie kard. Joachim Meisner.

Szczególnym gościem tegorocznej pielgrzymki mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śl. był Najwyższy Rycerz Rycerzy Kolumba, Carl A. Anderson. Na zakończenie Mszy św. Anderson pozdrowił zgromadzonych. Stwierdził, że na pytanie, dlaczego Rycerze Kolumba przyszli do Polski odpowiada „Ponieważ Jan Paweł II pierwszy przybył do Ameryki”.

Zauważył, że świat nie był przygotowany na Jana Pawła Wielkiego, papieża-pielgrzyma, który odwiedził więcej krajów niż jakikolwiek przywódca. Jan Paweł II nauczył, że być pielgrzymem w naszych czasach, to ewangelizować i być patriotą. Uczył , że osobista droga człowieka do Boga nie może odbywać się w oderwaniu od obowiązku prowadzenia do niego rodziny, społeczności i ojczyzny. To prawda, która w szczególności dotyczy świeckich. „My jesteśmy powołani, aby być zaczynem Ewangelii w świecie, angażując się w sprawy tego świata i prowadząc je zgodnie z wolą Bożą” - powiedział Anderson. Podkreślił konieczność prawidłowego formowania sumienia w jedności z pasterzami i całym Kościołem.

Przywołał słowa Jana Pawła II wygłoszone w Warszawie na Placu Zwycięstwa w czasie pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Stwierdził, że słowa mówiące o odnowie tej ziemi dotyczą nie tylko Polski, ale całej ziemi. Odnowa ta może nastąpić tylko wtedy, gdy na wezwanie do miłości odpowiemy „Tak”. „Przyszłość Polski zależy od tego ‘Tak’” - zaznaczył Najwyższy Rycerz Kolumba. Zaznaczył, że apostolat świeckich ma swój wymiar społeczny. Zaczyna się w rodzinie, realizuje się w parafii, ale musi sięgać wszędzie, także do miejsc pracy. One nie są ateistyczne, gdy są pełne wierzących ludzi. Odnowę trzeba zacząć od katolickiej solidarności, wzbogaconej tradycją i kulturą. „Polska jest narodem pielgrzymów, więc jest także narodem świadków wiary Chrystusowej i chrześcijańskiego powołania” - powiedział Anderson. Dodał, że dawanie świadectwa oznacza m. in. obronę prawa do życia nienarodzonych dzieci. Dawanie świadectwa wymaga zwłaszcza od mężczyzn zdecydowania, oddania i odwagi.

Instytut Pamięci Narodowej udostępnił u stóp piekarskiego wzgórza wystawę „Górnośląski azyl. Pielgrzymki stanowe do Piekar Śląskich w materiałach Służby Bezpieczeństwa”. Można ja oglądać do końca września br.