Uwierające chrześcijaństwo

Nie każdy, kto cytuje Ewangelię, jest ewangelizatorem.

ks. Włodzimierz Lewandowski xwl ks. Włodzimierz Lewandowski

Gdy dzisiejszy komentarz zostanie opublikowany z pewnością większość mediów komentować będzie niektóre, wygłoszone przez biskupów i co bardziej znanych księży kazania. Znając życie uwaga dziennikarzy skupi się na wybranych fragmentach, tych najbardziej kontrowersyjnych, budzących emocje. Jedni będą mieć pretensje, drudzy będą klaskać, jedno jest pewne: mało kto pokusi się o analizę tych części, w których refleksji poddana zostanie tajemnica prawdziwej i rzeczywistej obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

A jeśli chodzi o budzące emocje fragmenty homilii… W niedzielę, na stronach włoskiego dziennika Corriere della Sera ukazał się wywiad, jaki z przewodniczącym Papieskiej Rady Kultury, kardynałem Gianfranco Ravasi przeprowadził Aldo Cazzullo. W pewnym momencie dziennikarz zauważył, że w przestrzeni publicznej katolicy coraz mniej się liczą. „Trudno jest zrekonstruować struktury – odpowiedział kardynał – z wyraźną obecnością katolicką, jednak możliwe i konieczne jest bycie w społeczeństwie cierniem w boku. Nie możemy bać się iść pod prąd.” Co ciekawe, kardynał użył sformułowania, które można przetłumaczyć w dwojaki sposób. „Una spina nel fianco” może być cierniem w boku, ale i wrzodem na tyłku. Jednak obojętnie jakie przyjmiemy tłumaczenie sens będzie jeden. Autentyczne świadectwo chrześcijańskie zawsze uwiera. Samego świadka. Bo jest świadom swojej słabości (słynny oścień dla ciała u św. Pawła), ale i mocy Bożej. I tych, wobec których będzie świadczył. Bo taka jest natura Ewangelii. Jeżeli o cokolwiek chodzi, to jedynie o to, by uwieranie nie było celowym ranieniem, lub – co gorsza – próbą niszczenia ludzi będących poza wspólnotą Kościoła.

Takie uwieranie przynosi owoce. Najlepszym przykładem jest opór włoskich środowisk katolickich wobec słynnych dekretów premiera Matteo Salviniego. Na tyle skuteczny, że wczoraj podano informację, iż premier Giuseppe Conte wyraził wstępną zgodę na uruchomienie korytarzy humanitarnych z Libii. Oczywiście nie byłoby tej zgody, gdyby nie mediacje, podjęte przez Wspólnotę świętego Idziego.

W Polsce, póki co, temat jest nie do przepchnięcia. Są natomiast inne, pilne sprawy, wymagającej ewangelicznej refleksji. Śledzący debatę publiczną i nie tylko (także w rodzinach czy wśród znajomych) zauważają już nie tylko coraz większa polaryzację stanowisk, ale i coraz większą agresję. Dotyczy to również osób, deklarujących się jako katolicy. Wyraża się ona nie tylko w słowach dla drugiej strony obelżywych. Codziennością stało się walenie przeciwnika po głowie Ewangelią. Tymczasem nie każdy, kto cytuje Ewangelię jest ewangelizatorem. Dziś, gdy rozważamy tajemnicę Ciała za nas wydanego warto przypomnieć sobie i utrwalić w umyśle i sercu jeden obraz. Gdy to Ciało za nas wydane zostało uderzone w twarz, nie posypały się inwektywy i klątwy. Zbawiciel ze spokojem powiedział: „jeśli źle powiedziałem, udowodnij, a jeśli dobrze – dlaczego Mnie bijesz.” To, że ktoś nam odbiera w dyskusji godność, nie oznacza, że mamy stosować prawo Hammurabiego. Gdyż w przypadku zastosowania go stajemy się ludźmi odartymi z godności w dwójnasób. Przez rozmówcę i przez samych siebie.

Zatem uwierajmy. Idźmy z Jezusem w sercu i z Jego słowem na ustach. Pamiętając, że sprzeciw – jak w cytowanym wywiadzie powiedział kardynał Ravasi – nie jest celem samym w sobie. Celem jest wspólne poszukiwanie sensu. Drogi, na której wszyscy odnajdziemy się w Chrystusie.