Liga Narodów: Sensacyjne zwycięstwo Polski nad Brazylią. "Ten mecz zostanie w naszej pamięci do końca życia."

PAP |

publikacja 11.07.2019 07:42

Polscy siatkarze wygrali w Chicago z Brazylią 3:2 (25:23, 23:25, 25:21, 21:25, 15:9) w pierwszym meczu turnieju finałowego Ligi Narodów. W nocy z czwartku na piątek Biało-Czerwoni zmierzą się z Iranem.

Liga Narodów: Sensacyjne zwycięstwo Polski nad Brazylią. "Ten mecz zostanie w naszej pamięci do końca życia." PAP/EPA/TANNEN MAURY Vital Heynen gratuluje swoim zawodnikom

Ledwie trzy minuty spędziły na parkiecie oba zespoły, a szkoleniowiec "Canarinhos" Renan Dal Zotto poprosił o przerwę. Polacy prowadzili wówczas 5:1, bo od początku regularnie punktował Łukasz Kaczmarek, a asem serwisowym popisał się Karol Kłos, pełniący obowiązki kapitana eksperymentalnie zestawionych biało-czerwonych.

Później zespołowi mistrzów świata dał się we znaki Yoandy Leal, Kubańczyk, który po okresie karencji w tegorocznej Lidze Narodów zadebiutował w nowych barwach. Siatkarze trenera Vitala Heynena, który do Chicago dotarł cztery godziny przed początkiem spotkania, utrzymywali jednak prowadzenie, które skończyło się, gdy na zagrywkę wszedł Ricardo Lucarelli, a byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie skuteczny challenge belgijskiego szkoleniowca.

W kolejnych fragmentach oba zespoły solidarnie wymieniły się skutecznymi blokami, zepsuły kilka serwisów, ale Flavio dwukrotnie powstrzymał Bartosza Kwolka i na drugą przerwę schodziły przy 16:14 dla Brazylii. Za moment było już "minus trzy" z polskiej perspektywy, lecz wprowadzony chwilę wcześniej do gry Maciej Muzaj popisał się dwoma efektownymi blokami i znowu zrobiło się równo. Po "kiwce" Kaczmarka biało-czerwoni wyszli na prowadzenie, a następnie spostrzegawczością wykazał się ich trener, który zauważył, że piłka odbijając się od stopy jednego z Brazylijczyków dotknęła też boiska i poprosił sędziów o sprawdzenie tej sytuacji przerywając akcję.

W końcówce Polacy, wspierani głośnym dopingiem rodaków, których do kibicowania zagrzewał m.in. Heynen, dwukrotnie czujnie zachowali się na siatce, wygrali najdłuższą wymianę tej części, a w pierwszej partii zwyciężyli 25:23 po ataku w aut Lucarellego.

Początek drugiego seta to dominacja rywali, którzy kilka razy w ekwilibrystyczny sposób podbili piłki w obronie i wykorzystali kontry. Było 2:6, 10:13, ale grające bez obciążeń zaplecze mistrzów globu nie zwieszało głów, a cieszyło się siatkówką i po serii czterech skutecznych akcji na tablicy wyników pojawiło się 15:14. Dobrze rozgrywał Marcin Komenda, pojedyncze błędy nie deprymowały Kaczmarka czy Bartosza Bednorza, a w odwodzie byli jeszcze skuteczni na środku Kłos i Norbert Huber. W ważnej akcji pomylił się jednak Bednorz i przy 22:24 Brazylijczycy mieli setbola. Co prawda przyjmujący Azimutu Modena w następnym ataku trafił w linię, ale za moment zepsuł zagrywkę i przeciwnicy wygrali partię 25:23.

W pierwszych fragmentach trzeciego seta dobre akcje z obu stron były przeplatane błędami. Polakom w kłopotach "rękę podawał" Leal, który poza początkiem meczu nie miał najlepszego dnia. Zepsuty serwis, atak w aut bądź w blok... Trener Dal Zotto w końcu posadził go na ławce na dłużej i "Canarinhos" błyskawicznie odskoczyli na cztery punkty, a po czerwonej kartce dla nerwowo reagującego na decyzje arbitrów Heynena nawet na pięć (16:11). Taki wstrząs jakby otrzeźwił całą ekipę, bo głównie dzięki nieprzyjemnym zagrywkom Marcina Janusza zawodnicy Belga równie szybko odrobili straty. Było po 17, a po błędzie w ataku Lucarellego 20:19 dla Polski, co wywołało euforię na coraz bardziej biało-czerwonych i głośnych trybunach.

Dal Zotto znowu sięgnął po Leala, którego pierwsze zbicie po wejściu na boisko zablokował Kwolek. Gracz ONICO Warszawa został bohaterem tego seta, bo za moment "wbił gwoździa" z prawego skrzydła, a przy 24:21 serwisowym skrótem kompletnie zaskoczył rywali.

Przemeblowany skład najlepszej drużyny fazy zasadniczej LN, która w 15 spotkaniach doznała tylko jednej porażki, udanie zaczął czwartą partię. Brazylijczycy prowadzili 8:3 czy 11:6. Po polskiej stronie punktował Muzaj, oszukał rywali pod siatką Komenda i dystans stopniał do dwóch punktów (13:15, 14:16). Przy 18:20 kontrującego Hubera zablokował Flavio i choć biało-czerwoni dwie kolejne akcje rozstrzygnęli na swoją korzyść, to nie zdołali odwrócić losów seta (21:25).

Pierwszym kluczowym momentem tie-breaka był błąd w ataku Flavio, po którym Polacy wyszli na 4:2, a po chwili Bednorz poprawił na 5:2. Chwilowy przestój kosztował ich utratę prowadzenia (6:6), ale powtórzyła się historia z początku partii. Po błędzie rezerwowego rozgrywającego Fernando zrobiło się 9:7, a prowadzenie podwyższył blokiem Kłos. Bednorz trafił w sam róg boiska i przy 12:8 publiczność żywiołowo skandując "Polska, Polska, Polska" nie miała już wątpliwości, kto wygra. Brazylijczycy kompletnie się pogubili i do końca meczu zdobyli jeszcze tylko jeden punkt.

Skazywane na pożarcie polskie rezerwy pokonały występującą w optymalnym składzie Brazylię i zrobiły duży krok ku czołowej czwórce, w której zagrają po dwie najlepsze drużyny z obu grup. Drugą tworzą Amerykanie, Francuzi i Rosjanie. Amerykanie pokonali w środę Francuzów 3:1 (25:16, 25:22, 23:25, 25:21).

Vital Heynen (trener reprezentacji Polski): "Ten mecz zostanie w naszej pamięci do końca życia. Graliśmy bez ciśnienia, swobodnie. Zawodnicy czuli się wolni, spisali się wspaniale. Nawet znaczne straty nie robiły na nich wrażenia. W kilku istotnych momentach pomógł nam blok. Co będzie jutro? Nie wiem, zobaczymy, sam jestem ciekaw. Na razie muszę jeszcze porozmawiać z drużyną i położę się spać, bo jestem na nogach od 23 godzin".

Karol Kłos (środkowy i kapitan reprezentacji Polski): "Nie przyjechaliśmy tutaj na wakacje. Po takim meczu mam «ciary». To była przyjemność grać z tymi chłopakami i ograć Brazylię. Mecz kosztował nas wiele sił i energii, było dużo długich akcji, pięć setów, a jutro Iran. Potrzebujemy co najmniej dwóch setów, aby nie okazało się, że ten dzisiejszy sukces nic nam nie da. Szybka regeneracja, a później znowu serducho i walka. Nic innego nam nie zostaje".

Jakub Popiwczak (libero reprezentacji Polski): "Nikt się chyba tego nie spodziewał. Trener Heynen mówił nam przed meczem, że nawet jak zagramy na maksimum możliwości, to może być za mało na naszpikowany gwiazdami zespół Brazylii i nic nie może nam obiecać. Ale wystarczyło. Zmęczenie? Raczej ekscytacja. Jutro postaramy sobie zapewnić awans do najlepszej czwórki".

Brazylia - Polska 2:3 (23:25, 25:23, 21:25, 25:21, 9:15).

Brazylia: Bruno Rezende, Yoandy Leal, Lucas, Ricardo Lucarelli, Wallace, Flavio, Thales (libero) oraz Meique (libero), Fernando, Mauricio, Alan, Douglas, Isac, Eder.

Polska: Marcin Komenda, Bartosz Kwolek, Norbert Huber, Łukasz Kaczmarek, Bartosz Bednorz, Tomasz Kłos, Jakub Popiwczak (libero) oraz Maciej Muzaj, Marcin Janusz, Piotr Łukasik.