Mimo strachu parafie działają

VATICANNEWS.VA |

publikacja 02.08.2019 20:14

O modlitwę w intencji swojej diecezji prosi ks. bp Mirosław Gucwa, który od dwóch lat jest ordynariuszem Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej.

Mimo strachu parafie działają Marek Zych Biskup Mirosław Gucwa w dniu święceń biskupich

Misjonarze zakończyli niedawno rok duszpasterski i choć przebiegł on we względnym spokoju, to jednak wciąż zdarzają się ataki rebeliantów. W jednym z nich zginęło w maju 13 osób, głównie starszych i dzieci, a więc ci, którzy nie dali rady uciec przed napaścią. Pretekstem rzezi była rzekoma kradzież bydła i zabicie kilku chodowców przez mieszkańców wioski.

Pomimo napiętej sytuacji pomiędzy rządem i rebeliantami misjonarzom udało się zrealizować plany duszpasterskie na ten rok. W diecezji działają szkoły, szpitale i parafie, wielu mieszkańców przygotowuje się do chrztu i bierzmowania, jest także duża grupa neokatechumenów, a więc osób niedawno włączonych do Kościoła.

„Rebelianci działają na terenie całego kraju, a niektóre obszary kontrolują w całości. Staramy się żyć i pracować mimo ich obecności, a nawet z nimi rozmawiać. Czasem sami mieszkańcy proszą nas o pomoc w rozmowach z nimi, ale sytuacja jest trudna i niebezpieczna” – mówi bp Mirosław Gucwa.

"Poszczególne grupy rebeliantów mają różne motywacje działania, np. we wschodniej i północnej części kraju ich głównym motywem jest wydobycie i handel bogactwami naturalnymi. W tym rejonie jest także bardzo dużo bydła i rebelianci zarabiają na jego transporcie. W jednej z miejscowości zbudowali bariery i pobierali opłatę od każdego, kto wiózł bydło do stolicy. W ciągu jednego dnia mogli zarobić na takim procederze nawet 10 tys. euro. Nazywają to „bisnese de guerre” czyli biznesem wojennym. Najmocniejsze ugrupowanie w naszym regionie nazywa się „3R”, i tłumaczy swoją obecność ochroną chodowców. Oczywiście zdarzały się kradzieże, rabunki i przemoc wobec nich, niektóre rodziny nawet zamordowano, ale to właśnie rebelianci są głównym sprawcą tych nieszczęść. Swoje działania motywują ochroną chodowców, ale sami za tę ochronę zabierają im najwięcej bydła".