Skazani na nawrócenie, czyli... pielgrzymka przestępców

Tomasz Gołąb

publikacja 03.08.2019 13:54

Grypsujący twardziele po kilkudziesięciu kilometrach miękną. - Przed tobą otworzy się kiedyś brama więzienia, a ja na tym wózku spędzę dożywocie - mówi im Irek z Legionowa, któremu skazani pomagają dotrzeć na Jasną Górę.

Skazani na nawrócenie, czyli... pielgrzymka przestępców Tomasz Gołąb /Foto Gość Więź, która rodzi się między przestępcami i niepełnosprawnymi, sprawia, że więźniowie nie wracają już z pielgrzymki tacy sami. Do tej pory wędrowało tak już kilkuset z nich.

Mówi, że złamał chyba wszystkie paragrafy Kodeksu karnego. Jednak dziś Piotr jest kierowcą w Belgii, a jego życie pokazuje, że cuda się zdarzają. Siedem lat starał się, by pójść na pielgrzymkę z niepełnosprawnymi.

Dla części skazanych piesza pielgrzymka to rodzaj odskoczni od monotonnego więziennego życia. Piotr zdał sobie sprawę, że po 15-letnim wyroku coś zmieni albo wróci za kraty. W więzieniu na Rakowieckiej trafił jednak na Marka Łagodzińskiego, założyciela Fundacji "Sławek", zajmującej się początkowo jedynie pomocą więźniom, a dziś wszystkim wykluczonym. To on zabrał go na pierwszą pielgrzymkę z niepełnosprawnymi. Był 2007 rok.

- Po raz pierwszy od wielu lat przystąpiłem wtedy do spowiedzi. Opiekowałem się Zdzisiem, mężczyzną z porażeniem mózgowym. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem - mówi.

Na pielgrzymce osób niepełnosprawnych doświadczył nie tylko Bożej łaski, ale dotknął ludzkiego cierpienia. Takiego, którego w swoim przestępczym życiu on też był sprawcą. W więzieniu skończył szkołę, napisał maturę, nauczył się introligatorstwa. Na drugą pielgrzymkę wybrał się wtedy, gdy kończył się jego wyrok. - W połowie drogi musiałem wrócić na jedną noc za kraty. Załatwiłem formalności, przespałem się i na Jasną Górę wchodziłem już jako człowiek wolny - mówi.

Wszyscy jesteśmy niepełnosprawni

GOSC.PL DODANE 05.08.2018 AKTUALIZACJA 03.08.2019

Wszyscy jesteśmy niepełnosprawni

X​XVII Piesza Pielgrzymka Niepełnosprawnych rozpoczęła się Mszą św. w kościele św. Józefa przy ul. Deotymy w Warszawie. Na pątniczy szlak wyruszyli z nimi bezdomni i więźniowie, w sumie ponad 500 osób.

więcej »

Więźniowie mogą starać się o pierwsze przepustki po odsiedzeniu jednej czwartej wyroku. Przy recydywie bywa trudniej. Ten czas powinni spędzić z rodziną, bo to najlepsza resocjalizacja. Ale niektórzy wybierają się na pielgrzymkę z niepełnosprawnymi. I nie żałują. W tym roku jeden z więźniów będzie szedł z kościoła św. Józefa na Kole razem z żoną i swoim dzieckiem. Z pewnością nie zmarnuje czasu.

- Jak udało się przekonać służby więzienne, żeby wypuściły skazanych na pielgrzymkę?

- To już sprawa ks. Jana Sikorskiego - mówi M. Łagodziński.

- To był jego czy pana pomysł?

- Pana Boga, który w tym samym czasie podsunął go naczelnemu kapelanowi więziennictwa i mnie - mówi prezes Fundacji "Sławek".

Zanim wraz z żoną założył fundację, sam zmagał się z chorobą alkoholową. Nie pije od 31 lat.

- Moja świętej pamięci mama Anna mówiła, że na kolanach powinienem iść za to do Częstochowy. Byłem - trzy razy z "17", potem z paulińską, a pod koniec lat 90. trzykrotnie z Suwałk do Wilna - mówi. Twierdzi, że to Jan Paweł II, z którym spotkał się na audiencji w 1988 r., wymodlił mu zmianę życia.

Dzięki mitingom AA na Rakowieckiej zetknął się z problemami więźniów. Kilka lat później, z żoną i dziećmi, dzięki którym każdego dnia zwycięża z uzależnieniem, założył fundację, która pomaga stanąć na nogi wychodzącym z więzienia. Nazwali ją imieniem mężczyzny, który po 18-letnim wyroku, dzięki Markowi, stał się innym człowiekiem.

Pierwszy raz więźniowie poszli na pielgrzymkę z M. Łagodzińskim 20 lat temu. Pięciu skazanych z ul. Kłobuckiej szło początkowo anonimowo. Dopiero w połowie drogi zdemaskował ich bp Józef Zawitkowski, który na koniec Mszy św. poprosił publicznie, by podeszli po specjalne błogosławieństwo. Msza była transmitowana, więc za chwilę rozdzwoniły się telefony pielgrzymów, których rodziny ostrzegały, że idą razem z ludźmi z wyrokami.

- Ale nic nigdy się nie wydarzyło. Więźniowie, dla których pielgrzymka jest też formą nagrody za dobre sprawowanie, sami się pilnują. Wiedzą, że jakakolwiek skarga mogłaby zakończyć nie tylko ich wędrówkę na Jasną Górę, ale także wszystkich innych osadzonych - tłumaczy M. Łagodziński. Sam przekonany jest jednak, że dla jego podopiecznych te 10 dni spędzonych wśród osób niepełnosprawnych i innych rodzin to wielkie błogosławieństwo. - Szczególnie moment, gdy mogą sami nieść pielgrzymkowy krzyż, prowadząc pięć grup do Częstochowy. Ten intymny moment, w którym są sam na sam z Jezusem, rozmiękcza nawet najtwardsze serca - przekonuje.

Zresztą dziś, po 20 latach, już nikt nie wyobraża sobie, by zabrakło więźniów na pielgrzymce. Ala i Edek Ziemkiewiczowie nie wybraliby się kolejny raz, gdyby nie mogli liczyć na pomoc. Oboje niepełnosprawni, na wózkach inwalidzkich potrzebują nie tylko kogoś, kto będzie pchał ich pojazd. Potrzeba życzliwych rąk, które zaopiekują się na postoju, podadzą wodę czy kromkę chleba, a wieczorem pomogą przygotować się do snu. Więźniowie muszą nauczyć się zmieniać dorosłym pampersy, troszczyć się, by dotarli cało i zdrowo do celu, zmagając się przy tym z własnym wycieńczeniem i trudami pielgrzymkowego szlaku. Ale gdy wracają z Jasnej Góry, już nie są tymi samymi grypsującymi twardzielami. A niektórzy wybierają się 5 sierpnia po raz kolejny. Czasami jako wolni ludzie. W każdym tego słowa znaczeniu.

28. Piesza Pielgrzymka Niepełnosprawnych rozpocznie się 5 sierpnia Mszą św. o godz. 6 w kościele św. Józefa przy ul. Deotymy 41 w Warszawie. Na Jasną Górę pątnicy dotrą 14 sierpnia ok. godz. 17.