Kościół ponad podziałami

GN 34/2019 |

publikacja 22.08.2019 00:00

O konieczności dialogu i „odfajkowywaniu” chrześcijaństwa mówi o. Maciej Zięba.

Kościół ponad podziałami jakub szymczuk /foto gość

Bogumił Łoziński: W eseju opublikowanym w „Plus Minus” sporządził Ojciec „listę grzechów” katolickiej prawicy, liberalnej lewicy, laikatu i duchowieństwa, aby – jak tłumaczy – stworzyć możliwość racjonalnej debaty nad kondycją Polski oraz Kościoła. W jaki sposób wskazanie słabości owych grup ma pomóc w takiej debacie?

O. Maciej Zięba: Przede wszystkim jeżeli chce się coś poprawiać, to konieczna jest diagnoza. Może ona niekiedy zaboleć, ale musi być oparta na prawdzie. Bez tego możliwe są chwilowe taktyczne sojusze czy polityczne alianse, ale niemożliwe jest rozwiązywanie poważnych problemów. Po drugie, przez sporządzenie list niedomagań różnych środowisk pokazałem, że dotyczą one wielu stron. Pan Jezus przypomina, że my świetnie widzimy zło w oku u bliźniego, ale u siebie dużo gorzej. Dzisiaj jedni mówią: wy jesteście okropni, a drudzy, że to dlatego, że wy jesteście okropni, a pierwsi odpowiadają, że to dlatego, że wy czynicie podobnie. To eliminuje możliwość rozmowy.

Aktualnie główną metodą prowadzenia w Polsce debaty politycznej czy ideowej jest konflikt, eskalacja sporu, co jest świadomą strategią, która ma przysparzać zwolenników.

Taką metodą posługują się liderzy polityczni, którzy dzięki temu niewielkim wysiłkiem zmieniają swych wyborców w zwartą armię. Wystarczy rzucić parę prostych haseł podkreślających, że my jesteśmy po stronie dobra, a atakują nas siły ciemności, by dać „swoim” poczucie moralnej słuszności oraz zniszczyć możliwość debaty i porozumienia, bo dobro nie może debatować ze złem, a prawda porozumiewać się z fałszem. Taki podział depersonalizuje, a nawet dehumanizuje drugą stronę. To jest woda na młyn różnej maści ekstremistów, którzy są w każdym społeczeństwie, ale na jego obrzeżach. Teraz dostają możliwość zostania głównymi aktorami na scenie politycznej. Jest to jednak zabawa zapałkami przy rozlanej benzynie. Rdzeniem demokracji jest poczucie „my” – pomimo różnic i podziałów. Demos to wspólnota obywateli. Podział: „siły światłości” kontra „siły ciemności” niszczy poczucie wspólnoty. Jest zabójczy dla demokracji.

Jednak często ten spór dotyczy właśnie tego, co jest prawdą, a co fałszem o człowieku. Taki wymiar ma konflikt strony konserwatywnej ze środowiskami LGBT, które dążą do zniszczenia inaczej myślących. Gdzie tu miejsce na dialog?

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.