Tusk ponownie szefem PO

PAP |

publikacja 26.06.2010 18:22

Konwencja Krajowa PO zdecydowała w sobotę, że Donald Tuska zostanie przez kolejną kadencję szefem PO. Zjazd był jednak głównie manifestacją siły partii i wsparciem dla Bronisława Komorowskiego przed rozstrzygnięciem II tury wyborów.

Tusk ponownie szefem PO Radek Pietruszka/PAP Szef PO Donald Tusk i kandydat PO na prezydenta RP, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski podczas odbywającego się 26 bm. w Warszawie Zjazdu Krajowego Platformy Obywatelskiej.

Komorowski w swoim wystąpieniu mówił, że poczuł "wielką, dobrą siłę poparcia całej PO, a także satysfakcję z tej drogi, którą idziemy od wielu lat". Tusk zapewnił, że Komorowski jest prawdziwym, "autentycznym liderem naszych ambicji i emocji". Skrytykował też jego kontrkandydata - lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Premier, który był jedynym kandydatem na przewodniczącego partii otrzymał 858 głosów, przeciw jego kandydaturze głosowało 11 osób, wstrzymało się 3 delegatów.

Jeszcze przed wyborem mówił dziennikarzom, że nie dziwi się, iż nie ma kontrkandydata na stanowisko szefa, bo - jak ocenił - Platforma potrzebuje mobilizacji, a jego przewodnictwo jest dobrze oceniane w partii. "Podejrzewam, że pierwszy i ostatni raz dano mi taki komfort. I dobrze, bo ja wolę konkurencję niż takie łatwe wygrane" - zaznaczył Tusk.

Wyborowi "nowego starego" przewodniczącego poświęcono stosunkowo niewiele czasu podczas zjazdu. Ponad tysiąc delegatów zebranych w warszawskiej hali Expo nie miało wątpliwości, że głównym bohaterem spotkania jest kandydat PO na prezydenta.

Gdy marszałek Sejmu wchodził do hali wszyscy wstali, by go oklaskiwać. Jego przejściu towarzyszyła głośna, energetyczna muzyka, na sześciu ogromnych ekranach wyświetlane były flagi Polski.

"Są takie chwile, w życiu ludzi politycznie zaangażowanych kiedy czują się spełnieni i szczęśliwi, ja taką chwilę miałem moment temu, bo poczułem wielką chwilę.... - mówił Komorowski, ale nie dokończył zdania bo przerwała mu burza oklasków i skandowanie: Bronek Bronek! "Poczułem tę wielką, dobrą siłę poparcia całej PO, poczułem satysfakcję z tej drogi, którą idziemy od wielu lat" - kontynuował.

Swoje przemówienie rozpoczął od deklaracji, że PO chce zmieniać świat. "Kto nie chce tego robić, nie powinien działać w polityce. Żeby zmieniać świat trzeba mieć i marzenia, racje, czyli pomysł na Polskę, determinację i odwagę. Mieliśmy to wszystko przed 89 r. mieliśmy to, mamy tę odwagę, mamy tę samą rację także i dzisiaj" - mówił Komorowski. Jak zaznaczył PO ma pomysł na Polskę coraz bardziej nowoczesną, coraz bardzkiej zintegrowaną z Europą, a także Polskę, która chce pogłębiać mechanizmy demokracji.

Komorowski przedstawił "trzy wielkie prośby" do członków PO. "Chciałem was prosić w imię wspólnoty i wspólnych celów o danie wyrazu tego, co jest wielką wartością w PO, myślenia obywatelskiego. Chciałem was prosić o parę decyzji i deklaracji. Musimy pokazać, że jesteśmy zdolni do dania przykładu, że jesteśmy w stanie powściągnąć partyjne interesy" - zaznaczył.

Jak dodał, jest parę takich spraw - okręgi jednomandatowe, telewizja publiczna i parytety. Komorowski podkreślił, że chce wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, po to, aby wygrywali ludzie, obywatele, a nie listy partyjne. "Jednomandatowe okręgi to przejaw obywatelskości" - ocenił.

"Druga prośba, to prośba o myślenie o mediach publicznych nie jako o łupie partyjnym, ale jako o wartości demokratycznej państwa. Musimy dać dowód, że potrafimy powściągnąć własne ambicje - mówił Komorowski. Poprosił też działaczy PO, by to właśnie z ich środowiska wyszedł projekt ustawy dający kobietom minimum 35-proc. parytet na listach wyborczych.

Komorowski prosił też o powściągnięcie własnych ambicji w imię zaspokojenia potrzeb innych. Ocenił, że ludzie PO mogą patrzeć każdemu prosto w oczy, bo w klubie Platformy jest najwięcej kobiet - więcej niż w innych klubach parlamentarnych.

"Dlatego z tego środowiska powinien wyjść projekt ustawy, który by ustanawiał minimum 35-proc. parytet połączony jednak z tym, co jest ważne, albo i najważniejsze dla wszystkich kobiet w Polsce, bo przecież ważne jest tworzenie mechanizmów łączących funkcji macierzyńskich, funkcji rodzinnych z funkcjami zawodowymi, z aspiracjami także politycznymi" - powiedział Komorowski.

Gdy mówił o 35-proc. parytecie, jego przemówienie przerwała burza oklasków.

Dodał, że teraz jest czas na wielkie budowanie, dlatego zwraca się do Polaków o 500 dni spokoju, w których PO chce pokazać, że zgoda buduje. Komorowski apelował by ci, którzy w przeszłości skupiali władzę w jednej rodzinie", przestali straszyć zgodą pomiędzy prezydentem i premierem.

"Są tacy, którzy straszyli przecież perspektywą utraty języka, kultury, wiary przodków jeśli wejdziemy do Unii Europejskiej. Dzisiaj już się pochowali po +mysich norach politycznych+, bo i oni wiedzą, że mieliśmy wtedy rację i mieliśmy odwagę. My Polskę prowadziliśmy i prowadzimy w dalszym ciągu w dobrą stronę i idziemy środkiem polskiej drogi" - mówił Komorowski.

"Mówimy wszystkim chodźcie z nami, bo trudnej ale pięknej pracy na zasadzie, że zgoda buduje starczy dla wszystkich" - apelował.

Donald Tusk w swoim wystąpieniu podkreślał, że Komorowski jest prawdziwym, "autentycznym liderem naszych ambicji i emocji". Dodał, że czas stawia nadzwyczajne wymagania Platformie. "To czas największej próby w historii PO" - ocenił premier.

"Panie marszałku, drogi Bronku, kochany przyjacielu, dedykuję ci tę moją wygraną, bo chciałbym, aby ona posłużyła tobie, bo wiem, że twój wysiłek i twoja wygrana, potrzebna jest Polsce, jak rzadko która wygrana polityczna w historii ostatnich kilkudziesięciu lat" - oświadczył.

Według Tuska, warunkiem niezbędnym zwycięstwa w wyborach prezydenckich Komorowskiego jest zrozumienie, że "rolą zwycięzców jest pokornie służyć innym ludziom".

"Zwycięstwo Bronisława Komorowskiego, wygrana tej dobrej energii tak ważna dla Polski będzie możliwa wtedy, kiedy będziemy siebie lepiej rozumieć niż do tej pory, a przede wszystkim jeszcze lepiej zrozumiemy tę powinność jaką wzięliśmy na siebie wobec Polaków oraz naszej ojczyzny wygrywając 2,5 roku temu wybory parlamentarne" - powiedział Tusk.

W jego opinii zadania jakie stoją przed PO są trudniejsze niż te, które są przed innymi partiami politycznymi. "A więc i zadanie naszego kandydata jest w trudniejsze niż jego konkurenta" - ocenił.

"Bo to on z nadzwyczajną odwagą dźwiga na sobie przy naszej pomocy odpowiedzialność za Polskę od blisko trzech lat w okolicznościach trudnych, wymagających odwagi, wyobraźni, ale także tej wewnętrznej pokory, skromności i dobroci, a kwintesencją tej postawy w polityce jest Bronisław Komorowski" - mówił premier.

Nie zabrakło mocnych słów pod adresem Jarosława Kaczyńskiego. Tusk mówił, że konkurent Komorowskiego chce zdobyć władzę na fundamencie kłamstwa. Ocenił, że lider PiS codziennie mówi nieprawdę na temat tego, co działo się w ostatnich latach w Polsce.

"O wiele trudniej zrobić coś dla ludzi, o wiele łatwiej jest opowiadać o tym podczas kampanii wyborczej" - podkreślił. "Ten, kto dziś mówi o solidarności z najuboższymi, powinien wpierw spytać polskich emerytów, czy waloryzacja ich emerytur miała miejsce w 2006 czy w roku 2008 i 2009. A może nie trzeba ich pytać, bo oni powinni o tym dobrze pamiętać" - zaznaczył premier.

"Chciałbym zapytać, ale może nie trzeba pytać, czy ten, który tak dużo mówi o solidarności z nauczycielami, zrobił choćby część tego, co w ciągu dwóch lat udało się z nauczycielami wypracować?" - dodał.

"Chciałbym zapytać naszych oponentów i konkurentów, czy mieli odwagę podejmować takie decyzje, jak wyjście polskiego wojska z Iraku czy zakończenie tego XIX wiecznego, jeszcze z czasów zaborów, dość nieludzkiego poboru powszechnego, które z naszej armii nie czyniło nowoczesnej armii, ale udrękę dla młodego pokolenia" - powiedział Tusk. "Gdzie byli ci ludzie, by pomóc nam w tych zadaniach?" - pytał.

Według Tuska, kiedy Jarosław Kaczyński był premierem, słowa "wspólnota" i "solidarność" stały się zupełnie pustymi słowami. "Chcę powiedzieć, że dzisiaj ten polityk znowu, mimo wielkich wysiłków sztabu: makijażystów, garderobianych, ten polityk dziś i tak nie wytrzymuje i chce Polskę dzielić" - podkreślił.

"Tutaj widzę ludzi z całej Polski. Chcę was spytać, czy słyszeliście wczoraj, kiedy Jarosław Kaczyński powiedział słowa znamienne. Pytany o to jak ocenia tę Polskę, gdzie wygrywał Bronisław Komorowski, powiedział coś, co często powtarza, że to jest taka Polska niezintegrowana, to znaczy taka, która nie jest wspólnotą, to jest taka Polska trochę nowsza, taka może nie od zawsze" - przytaczał wypowiedź kandydata PiS premier.

"Możemy razem sprawić, że prezydentem nie będzie człowiek, który będzie w swojej manii wielkości decydował o tym, kto jest prawdziwym Polakiem - mówił Tusk.

Jak podkreślił, chce powiedzieć mieszkańcom Warmii i Mazur, Krakowa, Pomorza, Warszawy, Śląska, Wielkopolski, Dolnego Śląska, Opolszczyzny, Ustrzyk Dolnych, Tarnobrzegu oraz setek innych wsi i miast, że są prawdziwymi Polakami.

Tusk mówił, że kandydat na prezydenta nie może dzielić Polaków. Dziękował Komorowskiemu za to, że nie uległ pokusie dzielenia ludzi na lepszych i gorszych.Wskazywał, że polityka poznaje się po tym, jak rządzi, a nie o po tym jak ubiega się o władzę. Apelował by przypomnieć sobie rządy PiS i porównać tamtejszego Kaczyńskiego z postacią z obecnej kampanii, która - mówił - zmienia się co dnia.

Ocenił, że wysiłki, które podejmuje szef PiS jak m.in. wygłoszenie przyjaznego orędzia do Rosjan to nie jest zmiana, a nadzwyczajna żądza władzy.

Mówił, że ambicją PO jest tak zmieniać Polskę, by nie pękał budżet, ale równocześnie by ludzie każdego dnia korzystali z trudem wypracowanego wzrostu gospodarczego. Powiedział, że Polska byłaby dziś "Grecją środkowowschodniej Europy", gdyby jego rząd posłuchał choćby jednej rady Jarosława Kaczyńskiego.

Premier wskazywał, że zadaniem PO jest pokazanie, że władza nie niszczy ludzi, którzy ją wygrali. Nawiązując do ostatnich wyborów parlamentarnych podkreślił, że PO przyjęła na początku działania rządu "zasadnicze założenia: będziemy podejmować decyzje odważne, radykalne, nigdy przeciw ludziom".

Tusk nawiązywał też do katastrofy pod Smoleńskiem. Ocenił, że jego rząd oraz Komorowski wzięli odpowiedzialność za "zdewastowane tą katastrofą państwo". Zaznaczył, że od pierwszego dnia po katastrofie do teraz służą państwu, rodzinom ofiar tak skutecznie, jak tylko jest to możliwe.

"Nie spotkałem nikogo w PO, komu by choćby przez sekundę przez głowę przeszedł pomysł, aby tragedia smoleńska stać się mogła atutem w politycznych rozgrywkach" - mówił Tusk. "Ale widzieliśmy też od pierwszych dni polityków, którzy z niezwykłym zapałem przystąpili do kampanii wyborczej, już w pierwszych dniach żałoby" - podkreślił. Jak dodał, mówi to, gdyż chce dotrzeć do wszystkich Polaków i nie pozwolić, by zakłamanie, hipokryzja, kłamstwo zatryumfowało.

"Mamy tu wśród nas kandydata, który w sensie etycznym, dorobku życiowego, swoich poglądów jest człowiekiem przejrzysty jak kryształ. Płaci czasami za to cenę" - mówił o Komorowskim premier.

Podkreślił, że Komorowski nie przebrał się w tej kampanii, "nie zakładał kapeluszy, nie zdejmował okularów, a nawet wtedy, kiedy mu nie wszystko wychodziło potrafił się do tego z uśmiechem przyznać, bo jest normalnym człowiekiem, który wie, że zaufanie można zbudować tylko na prawdzie".

Komorowskiego zachwalał też szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek: to wielki patriota, człowiek, który wie, że tylko otwartość na innych może być podstawą sukcesu naszego kraju.

A minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski ocenił, że "Polska nie potrzebuje prezydenta, który będzie parł do spektakularnej katastrofy, tylko prezydenta, który pomoże rządowi osiągnąć piękny sukces".

We wrześniu odbędzie się druga część Zjazdu Krajowego, który wybierze m.in. Radę Krajową partii.