Na księdza trzeba się nadawać

Karol Białkowski

publikacja 01.09.2019 14:18

W sobotni wieczór siedmiu młodych mężczyzn rozpoczęło ostatni etap "kwalifikacji" do seminarium. W Sulistrowiczkach spędzą 16 dni. Wtedy też zapadnie ostateczna decyzja, czy zostaną kandydatami do kapłaństwa.

Na księdza trzeba się nadawać ks. Maciej Małyga Oto siedmiu kandydatów do seminarium, którzy rozpoczęli okres propedeutyczny w Sulistrowiczkach. Zachęcamy do modlitwy w ich intencji.

Tak trudno zostać klerykiem w archidiecezji wrocławskiej jeszcze nie było. Rozpoczął się właśnie ostatni etap rekrutacji. - W tym roku realizujemy pomysł, który idzie w parze z planowanymi zmianami, które wynikną z dokumentów dotyczących formacji - miesiąc propedeutyczny. To trzeci etap rekrutacji i w przyszłości też ona będzie tak wyglądać - mówi ks. Kacper Radzki, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu.

Aby zostać alumnem MWSD, młodzi mężczyźni muszą przejść rozmowę kwalifikacyjną z zespołem moderatorów - ojcem duchownym, prefektem i rektorem oraz egzamin z wiedzy teologicznej. Dopiero pozytywny wynik obu etapów pozwala rozpocząć miesiąc propedeutyczny w Sulistrowiczkach (2 tygodnie) w Domu Formacji Stałej, który w tym miejscu powstaje dla naszej archidiecezji i we Wrocławiu (2 tygodnie).

Co będzie się działo podczas najbliższych czterech tygodni? - To czas przygotowania, ale również zaopiniowania kandydatów przez specjalistów - psychologa, psychiatrę, terapeutę, pedagoga, ojców duchownych i prefekta - wyjaśnia. Podkreśla, że te wymagania są dużo większe niż we wcześniejszych latach i choć są nowością we Wrocławiu, to w innych seminariach niekoniecznie. - Wynika to z ogólnej charakterystyki kondycji psychofizycznej i duchowej młodzieży oraz z obserwacji z lat poprzednich.

Ks. Radzki nawiązuje do swoich kilkuletnich doświadczeń i zauważa, że wielu kandydatów przyjętych na pierwszy rok studiów w czasie roku akademickiego rezygnowało z seminarium. - Z moich doświadczeń wynika, że ci, którzy budzili jakieś wątpliwości w rozmowach kwalifikacyjnych, czy mieli kiepskie wyniki z egzaminów, odchodzili. W związku z tym pomyśleliśmy sobie, że można im pomóc trochę inaczej. Jeśli z rozmowy, z egzaminu, czy okresu propedeutycznego wyniknie, że należy podjąć pracę nad sobą w jakimś obszarze, to można to zasugerować, nie angażując w to całej wspólnoty rocznikowej ani nie narażając kandydatów na utratę całego roku akademickiego - wyjaśnia.

Ksiądz rektor zaznacza, że w subiektywnej ocenie przełożeni seminaryjni mogą nie przyjąć kandydata na pierwszy rok studiów. - Nie oznacza to jednak, że nie chcemy takiej osoby przyjąć w ogóle. Sugerujemy pracę nad sobą w danym obszarze po to, by móc się zgłosić na przykład w kolejnym roku. To nasze "sito" nie dyskwalifikuje.

Do udziału w ostatnim etapie kwalifikacji do seminarium wybrano więc tych, którzy mają najlepsze predyspozycje do aspirowania do kapłaństwa. Na rozmowę z przełożonymi zgłosiło się kilkunastu chłopaków, a do wyjazdu do Sulistrowiczek zakwalifikowano tylko siedmiu.