Błogosławiony syn pastora

pie,kab/KAI

publikacja 07.09.2019 11:00

Afrykańscy bojówkarze siłą zawlekli Johna do komendanta oddziału, który jednak kazał go zwolnić i odesłać do domu. Decyzja nie spodobała się partyzantom, którzy za wszelką cenę chcieli zabić białego opiekuna trędowatych. Kim był człowiek nazywany Bożym Wagabundą?

Błogosławiony syn pastora John Bradburne Memorial Society John Bradburne wśród mieszkańców kolonii trędowatych w Mutemwa

W Zimbabwe rozpoczął się proces beatyfikacyjny John Bradburne’a - świeckiego misjonarza, opiekuna trędowatych. Nazywano go Bożym Wagabundą. Został zamordowany 40 lat temu.

Urodził się w 1921 roku w Skirwith w Anglii, w szanowanej anglikańskiej rodzinie. Jego ojciec był proboszczem w tamtejszej parafii. W czasie II wojny światowej John walczył w brytyjskiej armii Indii na Malajach i na Półwyspie Indochińskim. Tam jeszcze bardziej pogłębiła się jego wiara i tęsknota za Bogiem. Odkrył też w sobie poetę. Uważany jest dzisiaj za jednego z najlepszych i najbardziej płodnych angielskich poetów. Jest autorem 6 tys. wierszy! W jego twórczości głęboka duchowość miesza się z obserwacją codzienności.

W 1947 roku został katolikiem. Nieprzyjęty do benedyktynów, przez 16 lat podróżował po Europie i Bliskim Wschodzie, próbując życia zakonnego w różnych klasztorach, a przez rok był nawet eremitą. Ostatecznie pozostał człowiekiem świeckim, wstąpił jedynie do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Został też zakrystianem w katedrze westminsterskiej w Londynie, dozorcą w domu kardynała, a nawet ulicznym śpiewakiem w Londynie.

Niespokojny duch zawiódł go w końcu na Czarny Ląd. W liście do swojego długoletniego przyjaciela o. Johna Dove’a, misjonarza w Zimbabwe (ówczesnej Rodezji), napisał, że chciałby znaleźć swoją „jaskinię”, w której mógłby zamieszkać i się modlić. Ojciec Dove zaprosił go do siebie, by John realizował swoje powołanie w charakterze świeckiego misjonarza. Afryka była ostatnim etapem jego duchowej i życiowej podróży. Tam wreszcie odnalazł swój dom. Został opiekunem kolonii trędowatych w Mutemwa. Był nazywany Bożym Wagabundą.

W ostatnim roku wojny domowej w Rodezji, która doprowadziła do definitywnego uzyskania niepodległości przez tę brytyjską kolonię, znaną od tej pory jako Zimbabwe, został porwany przez młodocianych bojowników jednej z walczących stron. Było to 2 września 1979 roku. Porywacze zawlekli go do komendanta oddziału, który jednak kazał go zwolnić i odesłać do domu. Decyzja nie spodobała się partyzantom, którzy za wszelką cenę chcieli zabić białego.

W środę 5 września John w towarzystwie pilnujących go partyzantów szedł w stronę Mutemwa. W pewnym momencie zatrzymał się na modlitwę. Jeden z mężczyzn kazał mu zejść nad płynący w pobliżu strumień. Bradburne ponownie odmówił modlitwę, a kiedy się podnosił, strażnik strzelił mu w plecy. Ksiądz David Gibas, przyjaciel zabitego, odnalazł zwłoki i przewiózł je do pobliskiego miasta. Świadkowie jego życia i śmierci podkreślają, że zmarł w opinii świętości, a od jego śmierci zaszło wiele cudownych wydarzeń, które tej świętości dowodzą.

W 2001 roku franciszkanin o. Paschal Slevin zwrócił się do arcybiskupa Harare z prośbą o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego Bradburne’a. Według wnioskodawcy kandydat na ołtarze zginął śmiercią męczeńską. W Zimbabwe Boży Wagabunda od lat cieszy się wielką czcią. Na doroczne Msze w jego intencji przyjeżdża 25 tys. ludzi. Zgłoszono też przypadki uzdrowień przypisywanych jego wstawiennictwu.

5 września w Mutemwie rozpoczął się proces beatyfikacyjny Johna Bradburne’a. Postulatorem sprawy jest świecki prawnik kanonista Enrico Solinas z międzydiecezjalnego sądu biskupiego dla Umbrii w Perugii we Włoszech.