Muli shani Zambia!

Agnieszka Grudowska

AfrykaNowaka.pl |

publikacja 06.07.2010 11:03

Ekipa Zambia gotowa do boju. Lider zaopiekował się rowerami tak dobrze ze w Brennabory wstąpiło nowe życie. W sobotę koło południa po pożegnaniu dzielnej ekipy Kongo Safiri w Chingola wyruszyliśmy w drogę. Pierwsze wrażenie – Afryka jest po prostu CUDOWNA!

Muli shani Zambia!   AfrykaNowaka.pl Drużyna zambijska przygotowuje się do drogi Zambia 27.06.2010
 
75 kilometrów w większości po dobrej drodze asfaltowej pokazało, że kierowcy są życzliwi i ustępują drogi. Ludzie tak serdeczni, że niemal ochrypliśmy od wykrzykiwania pozdrowień.
Jako pierwszy punkt programu obraliśmy Chimfunshi – schronisko rezerwat dla szympansów. Miejsce niezwykłe…
 
 
Ndola (Zambia), 30 czerwca 2010 roku
 
Buziaczek hipopotamicy

Chingola-Chimfushi-Kansoka-Kitwe-Ndola

Od Chingoli, gdzie przejęliśmy etap do Ndoli, pierwszego miejsca z naszej trasy wspomnianego w listach Kazika minęły cztery dni rowerowe, czyli ponad 280 kilometrów i trzy gumy. Wszyscy w znakomitej formie!

Szlak, który przemierzamy ciągnie się przez środkowo-północną Zambię wzdłuż granicy z Kongo. Jest to zambijskie zagłębie miedzi, najbardziej uprzemysłowiony region kraju, z dala od uczęszczanych tras turystycznych, dla nas stał się wspaniałym wstępem do poznania Afryki Kazika.

Muli shani Zambia!   aferykanowaka.pl Z Sheilą, założycielką rezerwatu szympansów Najsłynniejszą atrakcją regionu jest Chimfunshi – największe na świecie schronisko-rezerwat dla szympansów. Zmęczeni ostatnim odcinkiem piaszczysto-kamienistej drogi przez las wjechaliśmy na polanę z dużą wiatą i miejscem na ognisko pośrodku, otoczoną bungalowami i budynkami administracyjno-szkoleniowymi. To miejsce bardzo ekologiczne, wszystkie rozwiązania przemyślane w duchu zgody z przyrodą, cała energia elektryczna z baterii słonecznych. Dotarliśmy na miejsce około siedemnastej, czyli na godzinę przed „zgaszeniem” światła (afrykańskim zachodem słońca). Wizyta u szympansów musi poczekać do rana. Na kolację dojedliśmy pyszne AfryKAZKI i ziemniaczki, którymi uraczyla nas na powitanie ekipa Kongo Safiri.

Wczesnym rankiem udaliśmy się do oddalonego o sześć kilometrów punktu centralnego graniczącego z kilkoma działkami. Każda o powierzchni ponad 200 hektarów, ogrodzona siatką, stanowi dom dla grupy szympansów – od kilku do kilkudziesięciu osobników. Małpy są raz dziennie dokarmiane, ponieważ (szczególnie w porze suchej) brakuje im naturalnego pożywienia

Muli shani Zambia!   afrykanowaka.pl Billy Skąd pochodzą zwierzęta? Zaczęło się od tego że Sheila i David Siddle, lokalni farmerzy, którzy przybyli do Afryki w 1940 roku z Anglii, po przejściu na emeryturę, osiedli w Chimfunsi. Sheila słynęła w okolicy jako miłośniczka i opiekunka zwierząt. Pierwszym lokatorem przyszłego rezerwatu dla szympansów był przywieziony w 1983 roku Pala, znaleziony jako ranne niemowlę na drodze. Do niego wkrótce dołączyły zwierzęta odebrane handlarzom z Kongo, przeniesione z innych schronisk, niechciane „maskotki”. Obecnie w ośrodku przebywa ponad 120 osobników.

Ekipa Sztafety otrzymała specjalne zaproszenie na wizytę w oddalonym o kolejnych parę kilometrów domu gospodyni. Sheila, mimo podeszłego wieku, jest w znakomitej formie i pełna energii. Chętnie przyjmuje gości, sama organizuje pracę ośrodka. Maskotką jej domu jest… oswojona hipopotamica Billy, odnaleziona jako bezbronne maleństwo, którego matkę zabito. Kręci się po podwórku, podjada ulubione frykasy, wyleguje się, żeby wieczorem skierować się do rzeki na spotkanie z narzeczonymi (bywa, że znika na parę dni, ale zawsze wraca). Szczególnie przypadła do gustu Rafałowi, prawie dając mu buziaka, mimo że obcy powinni zachowywać bezpieczny dystans. Po tak emocjonującym początku dnia ruszyliśmy dalej.

Chcąc uniknąć zatłoczonej i wąskiej szosy pełnej ciężarówek, wybraliśmy drogę, która zaznaczona była tylko na jednej z trzech dostępnych nam map. Decyzja lekko ryzykowna… i rzeczywiście nie było łatwo. Do 17.30 przejechaliśmy 68 kilometrów po szutrowo-piaskowych drogach i w na chwilę przed zmierzchem dotarliśmy do wioski Kansoka. Lokalny boss zakwaterował nas w niewykończonym budynku kliniki. Woda ze studni, krzątanina w świetle czołówki, herbata z ogniska, wszechobecna cisza i rozgwieżdżone niebo… poczuliśmy nastrój afrykańskiego szlaku Nowaka.

Droga do Kitwe również w większości szutrowa, częściowo tylko utwardzona, toteż przebycie kolejnych 81 kilometrów zajęło nam znów cały niemal dzień. Ekipa przyzwyczaiła się już do lokalnej diety: jajka, kurczak z nsima (rozgotowana kasza kukurydziana), racuchy i niezawodnie – coca-cola. Koszulki nabrały rdzawego koloru, twarze ogorzałe, panowie zapuszczają brody.

Z Kitwe do Ndoli ruszyliśmy najlepszą zambijską drogą, dwupasmową autostradą z szerokim poboczem. Bezpiecznie. I pewnie byłoby szybko, gdyby nie trzy gumy złapane po drodze, w tym dwie moje i jedna Rafała. Panowie sprawnie zmieniają dętki, pompują, łatają… w nagrodę będą AfryKAZIKI, obiecuję… za parę dni oczywiście…

Tymczasem posuwamy się dalej. W poszukiwaniu śladów Kazika….

Muli shani Zambia!   afrykanowaka.pl Na cmentarzu osadników z Polski Zambia, 2 lipca 2010 roku

Ślady polskości w Zambii

Ndola- Mbwana Mkumbwa – Nsobe – Kapiri Mposhi

Za nami kolejnych sześć dni rowerowych. Zawisła pierwsza tabliczka pamiątkowa, w nogach ponad 425 kilometrów, wszyscy trzymamy formę!

Cofnijmy się do Ndoli i położonej kilkanaście kilometrów za nią osady Mbwana Mkumbwa, pierwszego miejsca, wspomnianego w listach Nowaka z Rodezji Południowej – stolicy zagłębia miedziowego.

Nasz bohater zatrzymał się tu 6 listopada 1933 roku w misji włoskiej i tegoż miejsca szukamy. Z pierwszych informacji wynika że w Mbwana Mkumbwa nie ma od lat żadnej misji, a jedynie kościółek. Dzięki udostępnionej przez Salezjan kronice zgłębiamy historię tego miejsca. Misja włoska, w której zatrzymał się Nowak była misją Fraciszkanów, którzy w 1931 roku osiedli pod Ndolą zajmując opuszczone budynki administarcyjne zamkniętej w latach kryzysu kopalni. W 1940 roku przenieśli się do Ndoli, tworząc tam duże centrum, a stary kościół i misja w Mbawa Mkumbwa znalazł się pod kopalnianym wyrobiskiem.

Muli shani Zambia!   afrykanowaka.pl U franciszkanów Pierwsze kroki kierujemy do sprawującego pieczę nad ośrodkiem Franciszkanów ojca Miha. Kościół, szkoła, oficyna wydawnicza – wszystko funkcjonuje imponująco. Po sesji zdjęciowej dla lokalnej gazety, opowiedzeniu historii i zrelacjonowaniu celu naszej misji postanawiamy mimo wszystko udać się do Mbwana Mkumbwa.

Najpierw trafiamy na historyczny cmentarz polskich osadników, którzy dotarli tu w 1944 roku po ewakuacji ze Związku Radzieckiego wraz z Armią Andersa. Ukryty wśród pól, ale zadbany i ładnie utrzymany. Kawałek dalej znajduje się pomnik upamiętniający losy polskich uchodźców. Tam też, przy asyście nauczyciela z pobliskiej szkoły, umieszczamy tabliczkę – wiążąc ją z właściwym miejscem na szlaku Kazika, a zarazem związanym z późniejszą polską historią.

Muli shani Zambia!   afrykanowaka.pl Przystanek Ruszamy w dalszą trasę przygotowując się mentalnie i aprowizując na Bush-camping przy drodze do Kapiri Mposhi. Na odcinku ponad 130 kilometrów nie ma żadnej większej miejscowości, ani jednego słowa w przewodniku. Około 17:00 zaczynam rozglądać się za noclegiem, marząc skrycie o zimnym piwie MOSI…

I jak to w bajkach bywa: 7 kilometrów dalej marzenie się ziszcza. Wyrasta przed nami lodge, jest zimne piwko, gorąca woda i nawet T-bone steki… a to już chyba zasługa pozytywnego myślenia!

Muli shani Zambia!   afrykanowaka.pl W Chisamba Kolacja w Chisamba
 
List z Chisamba przesłany przez ks. Dominique Dagijimana:
 
Odpoczywałem w domu po niedzielnej mszy, gdy ktoś zawołał, że bazungu (biali) kręcą się przed bramą i szukają kogoś, z kim mogliby porozmawiać. To byli Agnieszka, Wojciech, Tomasz i Rafał. Przemierzają rowerami Zambię kontynuując rajd przez Afrykę w hołdzie ich rodakowi Kazimierzowi Nowakowi, który zawitał do Chisamba 17 listopada 1933 roku. Jako ksiądz byłem szczególnie przejęty, wręcz podekscytowany ich odwagą i szacunkiem dla tego wielkiego człowieka. Nie mogłem pozwolić, by szukali hotelu, czy pokoi noclegowych. Spożyć posiłek i napić się z gośćmi było dla mnie przyjemnością. Posyłam tę wiadomość by potwierdzić, że pokonali trasę do Chisamba oraz by poświadczyć kolację, którą spożyliśmy tu, gdzie KAZIMIERZ NOWAK jadł w 1933 roku wspólnie z księdzem z Polski. Bardzo bym chciał pozostać w kontakcie z drużyną i śledzić ich zakończoną powodzeniem przygodę. Błogosławię i modlę się za ich powodzenie.
 
ks. Dominique Dagijimana
 

Muli shani Zambia!   AfrykaNowaka.pl Powitanie w Chisamba List ks. Dominique Dagijimana w oryginale:

I am Rev. Fr. Dominique Ndagijimana, the Parish Priest of Chisamba, Holy Cross Parish. I was at home relaxing a little bit on Sunday after the mass, when I was told that BAZUNGU (WHITES) are at the gate looking for somebody to talk to. It was Agnieszka, Wojciech, Tomasz and Rafal cycling Zambia on the way across the whole Africa in memory of their ancestor KAZIMIERZ NOWAK who passed the night here in Chisamba on 17th of Nov 1933. As a Parish Priest I was excited and impressed by their courage and admiration they have for this great man. I could not allow them to go to hotel or any lodge. It is my pleasure to have them and eat and drink with them. I will love to be in touch with the team and follow their successful story. I send this note to acknowledge their passage here in Chisamba and the supper we are having, where KAZIMIERZ NOWAK had the supper in 1933 with the Polish named Priest. I am giving them my blessings and praying for their success.

Rev. Fr. Dominique Dagijimana

Muli shani Zambia!   AfrykaNowaka.pl Siostra Angelika Ambasadorzy pozytywnego myślenia

Moc z nami! Po wizycie w Kapiri Mposhi i wspaniałej gościnie u siostry Angeliki wszystko wydaje się możliwe. Już przekraczając bramy szkoły prowadzonej przez Siostrę, czuliśmy się, jakbyśmy wjeżdżali w świat Alicji z krainy czarów… kolorowe mury, płotki, rabatki kwiatów, warzywny ogródek, wszechobecne śmiech i radość. Wielka szkoda że nie tak wyglądają typowe zambijskie szkoły. Wszyscy rodzice chcą posłać dzieci do Kalulu – szkoły s. Angeliki („kalulu”w lokalnym języku bemba znaczy „królik”, a królik jest tu symbolem mądrości), która trzyma najwyższy poziom nauczania w kraju, wciąż się powiększa się i modernizuje.

Siostra Angelika jest niczym dobra wróżka i tak ją też postrzegają dzieci – jako trzecia osoba w Afryce i 895-ta na świece została uhonorowana Orderem Uśmiechu, który z dumą nosi każdego dnia na piersi. Spełnianie marzeń, wiara w swoje możliwości, radość z każdej chwili… tak naładowani pozytywną energią, już jako ambasadorzy pozytywnego myślenia wsiadamy na rowery.

agacaracas Krolestwo Siostry Angeliki

Kapiri Mposhi było ostatnim przystankiem na w zagłębiu miedziowym. Do Lusaki zostało nam jakieś 160 km. W drodze, po raz kolejny napotykamy pożar buszu. Tuż przy szosie płomienie są tak bliskie i mocne, że jesteśmy zmuszeni jechać środkiem drogi, żeby nie przypalić sobie łydek. Po zmroku, z bezpiecznej odległości przyglądamy się temu widowisku. Przypadek, czy celowy proceder wypalania traw? Tak czy inaczej wszyscy przyznają „very dangerous”…

Muli shani Zambia!   AfrykaNowaka.pl Spotkanie z Gerardem Zagar Po siedmiu dniach mamy już swój ustalony szyk podróżowania – lider na czele, potem ja (Agnieszka), Rafał pośrodku środku stawki i na końcu Tomasz – flagowy. Mamy także etapowe rytuały. Dobieramy miejsca na przerwy w trasie „tak, żeby była zimna cola i jajeczko”. Do tego banan, bułka i w drogę! Tomka ratuje w takich okolicznościach „skumbria w tomacie”, jajko bowiem wykluczone z jadłospisu. No właśnie…. a Kazik często nie miał nic poza herbatą. Za każdym razem opowiadając historię podróży Kazimierza Nowaka, podążając rowerami jego szlakiem, utwierdzamy się w przekonaniu, jak absolutnie niezwykłej rzeczy dokonał… Jego historia wywiera ogromne wrażenie na przypadkowo spotkanym na szosie Gerardzie Zagar, rowerzyście z Francji! Całe szczęście, że jest z nami mówiący po francusku Rafał, dzięki któremu poza uśmiechami, pozdrowieniami i wzajemnymi zachwytami nad przerzutkami i oponami, możemy wymienić parę informacji. Nasz rozmówca jest w podróży po Afryce już od dziesięciu miesięcy (ma typowy „nowakowy” zarost) i podąża w stronę Przylądka Igielnego, a jego podróży towarzyszy akcja charytatywna. Kto zna francuski, zapraszamy na jego stronę: www.zagafrica.fr

Muli shani Zambia!   afrykaNowaka.pl Tabliczka "nowakowa" w Broken Hill Wraz ze zbliżającym się Kabwe (dawniej Broken Hill) odczuwamy dreszczyk emocji. Wojtek przepytuje nas z lektury listów i notatek. Wynika z nich ewidentnie, że Kazik spędził w tej miejscowości prawie tydzień, mieszkając u Polskich misjonarzy prawie tydzień, nabierając sił i czekając na korespondencję z Polski.

Kierujemy się do misji Salezjan. Znajdujemy nocleg u ks. Krzysztofa i rozpoczynamy śledztwo. Szybko trafiamy do parafii ojca Alexa, proboszcza kościoła Sacred Heart. W owym czasie był to kościół dla białych osadników. Ksiądz Alex udostępnią nam kronikę, gdzie odnajdujemy nazwiska i dokładną historię polskiej misji. Okazuje się, ze obecny dom parafialny funkcjonował w latach podróży Nowaka… z wypiekami na buziach oglądamy budynek, typowe kolonialne patio. Na tyłach znajduje się stary oryginalny kościół, w którym 11 listopada 1933 roku w mszy uczestniczył Kazimierz Nowak. Oba budynki są pod opieką konserwatora zabytków, więc nie znikną z mapy. Z ogromną satysfakcją zawieszamy drugą tabliczkę.

Spacer po mieście prowadzi nas do starego budynku poczty, gdzie Kazik musiał zaglądać wielokrotnie w oczekiwaniu na listy od żony. Narażamy się naczelnikowi obfotografowując obiekt, ale misja niezawodnie zostaje spełniona…

Jutro kolejny dzień – trasą Kazika udamy się w kierunku Chisamba, a tam kolejne atrakcje…