Katastrofa, ale mała

Jakub Jałowiczor

GN 39/2019 |

publikacja 26.09.2019 00:00

Nie warto protestować w sprawie Czajki, bo „nikt nie wyssie ścieków z Wisły słomką”. Powodem do akcji jest za to transport węgla z Mozambiku. Czym zajmuje się polski oddział Greenpeace’u?

Aktywiści Greenpeace Polska weszli na żurawie w Porcie Północnym w Gdańsku, by uniemożliwić rozładunek statków z węglem z Mozambiku. Wojciech Strozyk /REPORTER/east news Aktywiści Greenpeace Polska weszli na żurawie w Porcie Północnym w Gdańsku, by uniemożliwić rozładunek statków z węglem z Mozambiku.

Susza, niski stan wody w rzekach, pożary lasów – #kryzysklimatyczny dzieje się tu i teraz – to wpis z 27 lipca zamieszczony na twitterowym profilu Green­peace Polska. Notka zilustrowana jest zdjęciem działaczy stojących w płytkiej wodzie Wisły. Miesiąc później wykonanie takiej fotografii byłoby dla nich znacznie mniej przyjemne. Niemal w tym samym miejscu, w którym się sfotografowali, rozpoczęto awaryjny zrzut ścieków do rzeki spowodowany awarią oczyszczalni Czajka. W Wiśle znalazło się od 2 do 3 mld litrów nieczystości prosto z toalet i zakładów przemysłowych, nieprzefiltrowanych nawet przez kratę. Mogłoby się wydawać, że dla obrońców przyrody tak ogromna katastrofa będzie tematem numer 1.

Realne zagrożenia

Na profilu Greenpeace Polska na Twitterze trudno znaleźć jakąkolwiek wzmiankę o Czajce. Kiedy o milczenie ekologów zapytała dziennikarka TVP, odpisał jej szef jednej z kampanii Greenpeace’u Łukasz Supergan. „Tak, słyszeliśmy o awarii – tłumaczył aktywista”. „Nikt z nas jednak nie wyssie ścieków z Wisły słomką. Nad ich zatrzymaniem pracuje MPWiK”. Następnego dnia na stronie organizacji pojawiło się niezbyt konkretne oświadczenie. Autorzy uznali, że sytuację Czajki „należy dokładnie monitorować”, a „wszystkie podjęte działania wyjaśniające przyczyny awarii powinny doprowadzić do ustalenia i wdrożenia rozwiązań, które w przyszłości zapobiegną takim awariom”. Potępieni zostali natomiast politycy, którzy „instrumentalnie” podeszli do zdarzenia. „Chcielibyśmy, aby równie stanowczo i pilnie reagowali na realne i nieporównywalnie większe zagrożenia dla naszego środowiska i nas wszystkich, takie jak pogłębiający się kryzys klimatyczny, dewastacja naturalnych ekosystemów (np. Puszczy Białowieskiej), wymierania gatunków” – czytamy w oświadczeniu. Nazwiska nie padają (co nie jest regułą, bo podczas swoich akcji aktywiści nieraz potępiali z nazwiska premierów Mateusza Morawieckiego i Donalda Tuska czy ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego), ale z kontekstu wynika, że cynikami nie są włodarze Warszawy, lecz ci, którzy ich krytykują. W notce ani razu nie pojawia się zwrot „katastrofa ekologiczna”. Działacz Greenpeace Krzysztof Cibor, który komentował sprawę następnego dnia w Polsat News, powiedział wręcz, że „nie wie, czy to jest katastrofa ekologiczna”. A jeśli by nawet nią była, to „ta katastrofa ma się nijak do realnych i nieporównywalnie większych zagrożeń, z którymi mamy do czynienia – kwestii związanych z kryzysem klimatycznym, wymieraniem gatunków”.

Dostępne jest 35% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.