Pojedynek różnych pamięci

Piotr Legutko

GN 41/2019 |

publikacja 10.10.2019 00:00

Andrzej Nowak skutecznie wybija miłośników historii z wygodnej drzemki.

Pojedynek różnych pamięci Roman Koszowski /foto gość

Jeśli ktoś, zmęczony zgiełkiem politycznych bitew, szuka ukojenia w pracach historycznych… głęboko się rozczaruje. Przeszłość i pamięć o niej to także pole konfrontacji. Historia monumentalna ściera się tu z historią krytyczną, pamięć osobista z tą oficjalną. Coraz popularniejsza staje się też historia alternatywna. Żyjemy przecież w czasach informacyjnego tsunami. Większość wiadomości, nawet tych głęboko poruszających, ulatnia się z naszej świadomości po kilku dniach. Wszystko służy widowisku, polityka przekształca się w komedię, a historia w postmodernistyczną fikcję. „Czy oznacza to także koniec historii jako nauki?” – pyta (retorycznie) w swojej najnowszej książce prof. Andrzej Nowak. Oczywiście, że nie, bo – jak pisał Michael Foucalt – „historia jest dyskursem władzy”. Każdej władzy. Nie można się bez historii obejść. Co jednak począć, gdy jej wersje się mnożą, a pamięć jednych nijak nie przystaje do pamięci innych? Które wersje odrzucać? Najczęściej broni się jednej, zwalczając drugą. Profesor Nowak woli je ze sobą konfrontować. „Chciałbym podtrzymać rozmowę o naszej historii. Rozmowę z tymi, którzy szukają sensów polskiej przeszłości, i tymi, którzy tropią w niej bezsensy, ale nie mają jeszcze pewności, że już je wszystkie znaleźli” – proponuje krakowski historyk.

Intelektualna prowokacja

Tytuł „O historii nie dla idiotów” nie jest kolokwializmem, raczej intelektualną prowokacją. „Pojęcie »idiota«, pochodzące od greckiego idiotes, oznaczało człowieka, który nie interesuje się polityką, sprawami publicznymi, zamyka się wyłącznie w kręgu swoich prywatnych przyjemności, a przez to nie jest w stanie zrealizować w pełni swego człowieczeństwa” – wyjaśnia autor. Rozmawiać o historii można bowiem, mając różne intencje i na wiele sposobów.

Andrzej Nowak przyzwyczaił nas do tego, że swoją misję dziejopisa traktuje jako coś więcej niż pracę naukową czy zajęcie publicystyczne. Historia według Nowaka to przekazywanie doświadczeń wspólnotowych po to, by wspólnotę utwierdzać. Niechętnie osądza, częściej stara się zrozumieć, często mówi o wdzięczności wobec minionych pokoleń, chętnie w tym kontekście cytując metaforę „łańcucha niewidzialnego”. Pierwszy użył jej Józef Czapski, pisząc: „Ofiary niewinne zarzucają daleko swe łańcuchy niewidzialne, przykuwają niektórych bardziej niż siła i bogactwo, bardziej niż geniusz”.

Zaproszenie do rozmowy nie jest kierowane jedynie do czytelników. Pierwsza część książki składa się z dziesięciu wywiadów, jakie autor przeprowadził w ciągu blisko 30 lat z wybitnymi dziejopisami, często mocno różniącymi się z autorem w postrzeganiu polskiej historii. Także dlatego są to fascynujące dialogi. Od Kieniewicza po Polonsky’ego, przez Wandycza, Samsonowicza, Paczkowskiego. Od pytań z 1990 roku – o to, jak zmieni się polskie dziejopisarstwo w III RP – po refleksję z 2019 roku nad naturą relacji polsko-żydowskich. Godna polecenia jest zwłaszcza ta ostatnia rozmowa z prawdopodobnie największym naukowym autorytetem, jeśli chodzi o historię polskich Żydów, prof. Antonym Polonskym.

Zła historia i „dobra” pamięć

To coś więcej niż wywiad, raczej bardzo rzadki dziś przykład wielowymiarowej opowieści nie tylko o faktach, ale o ich kulturowym oraz politycznym kontekście, o naszym wzajemnym postrzeganiu. O tym, jak się ono przez kolejne dekady zmieniało. Relacje polsko-żydowskie podlegają dziś ogromnej presji bieżącej polityki, przez ich pryzmat postrzegana jest na świecie niemal cała nasza historia XX wieku. Jesteśmy świadkami nie dialogu, ale pojedynku różnych pamięci i narracji. Historia – która powinna zastygnąć na zawsze – na naszych oczach zmienia się, jest wciąż pisana na nowo, rekonstruowana i dekonstruowana.

Andrzej Nowak diagnozuje owo niebezpieczne zjawisko szerzej, jako próbę wypromowania skrywanej przez lata „dobrej pamięci” uciśnionych. Niebezpieczeństwo nie tkwi w samym gromadzeniu i publikowaniu zapisów indywidualnej pamięci (są one cenne), chodzi o ich fetyszyzowanie i niepoddawanie weryfikacji według naukowych kryteriów ocen źródeł. Za co najmniej ryzykowne należy uznać w tym kontekście przyjęcie tezy, że świadek dobrej pamięci ma zawsze rację. Bo jej konsekwencją jest wzywanie historyków, by odrzucili „narodowe mity” i zajęli się innymi, dyskryminowanymi dotąd świadectwami.

Autor bynajmniej nie chce dyskredytować żadnej pamięci. Fakt, że istnieją obok siebie, czasem wręcz rywalizują, nie oznacza przecież, że się muszą wykluczać. „Historyk powinien przypominać, że pamięci nie da się ograniczyć do dychotomicznego podziału na tę dobrą i złą. Uwypuklać złożoność badanej materii, nie zaś ją upraszczać” – twierdzi. Już w 1990 roku Stefan Kieniewicz przepowiadał, że „pluralizmowi poglądów politycznych towarzyszyć będzie nieuchronnie pluralistyczna wiedza historyczna”. To już się dzieje, ale nie zawsze musi oznaczać – jak w PRL – starcie prawdy i kłamstwa. Warto na historię popatrzeć – za Andrzejem Nowakiem – jak na wielowymiarowy model, a nie rysunek kreślony grubą kreską

Zapach i smak przeszłości

Tym bardziej że historia już dawno wymknęła się z bibliotek, opasłych tomów, z kart pożółkłych dokumentów. Wraca do nas przez popisy rekonstruktorów, fascynujące multimedialne ekspozycje. Zwiedzając Muzeum II Wojny Światowej, chodzimy po ulicy z 1939 roku, w Muzeum Katyńskim zjeżdżamy pod ziemię, by oglądać to, co pozostało po zamordowanych polskich oficerach. Powstanie warszawskie oglądamy niejako od wewnątrz, dzięki filmowi realizowanemu w technice virtual reality. Szukamy już nie informacji, obrazów, ale wręcz zapachów, smaków przeszłości. Pojawia się zatem jeszcze jedna pamięć – odzyskana, zmysłowa, ostentacyjnie subiektywna, z pewnością bliższa pamięci indywidualnej niż zbiorowej. Fascynująca, ale jednak w dużym stopniu wykreowana, a przez to, paradoksalnie, często oddalająca nas od oryginału, od historycznej prawdy, do której tak bardzo chcemy się zbliżyć. Do prawdy prowadzą bowiem nie zmysły, ale krytyczne myślenie.

I tu pojawia się kolejny ciekawy wątek dotyczący wniosków, do jakich w wyniku krytycznej analizy dochodzi historyk. Richard Pipes w rozmowie z Andrzejem Nowakiem wspomina, jak amerykański student w kwestionariuszu napisał mu, że jego kurs (dotyczący XX-wiecznej historii Rosji) jest tendencyjny… niewłaściwie. „To znaczy, że byłoby wszystko w porządku, gdybym był tendencyjny prosowiecko” – dopowiada Pipes, tłumacząc, że przecież w takiej dziedzinie jak nowoczesna Rosja nie można unikać ocen. Sęk w tym, że dziś trudno znaleźć dziedzinę historii, w której badacze od ocen stronią. Ale może właśnie stronić nie powinni?

Trzy patriotyzmy

Weźmy przykład polskich powstań narodowych. Nie sposób przecież pomijać ich oceny, a jest ona w naszej historiografii bardzo różna. Andrzej Nowak, doceniający dziedzictwo tradycji insurekcyjnej, podejmuje w swojej książce arcyciekawy pojedynek z Tomaszem Łubieńskim, autorem słynnej książki „Bić się czy nie bić”, która wpłynęła na świadomość dominującej części polskiej inteligencji. Dodajmy, książki niezwykle wobec wszystkich insurekcji krytycznej. Rozmowa pochodzi sprzed 12 lat, życie więc dopisało do niej swoiste postscriptum, w formie gremialnego opowiedzenia się najmłodszego pokolenia… akurat po stronie etosu powstańczego.

Zdecydowanie jednoznaczna jest natomiast wciąż ocena złotej polskiej wolności szlacheckiej jako głównej przyczyny upadku I Rzeczypospolitej. Andrzej Sulima Kamiński idzie w swojej rozmowie z Nowakiem pod prąd, stawiając tezę, że status wolnego obywatela to w historii Polski najwyższa spośród osiągalnych politycznych wartości. I nawet historia XVII-wiecznych rokoszy nie jest tak oczywista, jak się często uważa. Miały one swoje przyczyny… „Nie można w państwie obywatelskim wprowadzać zmian wbrew obywatelom, bo to jest zaproszenie do wojny domowej” – tłumaczy panów braci Sulima Kamiński. A więc I Rzeczpospolita to nie tylko warcholstwo, ale przede wszystkim obywatelstwo – wolności zabezpieczające prawem i postawą, uczestnictwem w życiu publicznym i polityczną aktywnością.

„O historii nie dla idiotów” to także zbiór jedenastu „przypadków”, jak nazywa je autor. Szuka w nich odpowiedzi na pytania o polską tożsamość oraz pozycję w świecie. Znajdujemy tu m.in. propozycję nowej typologii polskich patriotyzmów. Trzech – republikańskiego, zbudowanego na tradycji wolności szlacheckiego narodu, niepodległościowego oraz modernizacyjnego, związanego z kompleksem zacofania wobec Zachodu. Ten „niepodległościowy”, zrodzony po utracie suwerenności w XVIII wieku, doczekał się osobnego studium.

Można się z Andrzejem Nowakiem zgadzać lub nie, ale niewątpliwie skutecznie wybija on rodaków z „wygodnej drzemki posthistorycznego umysłu”. 

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.