Programy i koncepcje

Andrzej Macura

Kongres Nowej Ewangelizacji to między innymi czas wymiany myśli. Można się w wielości pogubić :)

Programy i koncepcje

Kongresu Nowej Ewangelizacji dzień drugi. Była modlitwa uwielbienia, nauka rekolekcyjna ks. Teodora Suchonia. A potem blok konferencyjny. Bp. Wiesław Śmigiel mówił o rodzinie jako priorytecie duszpasterstwa  Kościoła, Damien i Isabelle  Hanus dzielili się swoją wizją chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny, o. Ksawery Knotz zachęcał do odkrywania obecności Chrystusa w małżeństwie jako sakramencie, a prof. Kaja Kazimierska przedstawiła niektóre współczesne wyzwania i zagrożeniach dla rodzin. Przyznam, że choć trzy z tych konferencji miały mieć wydźwięk pozytywny – i w sumie miały – nie czułem się po nich zbudowany. Może dobiły mnie dane przytoczone w wystąpieniu Pani Profesor? No bo...

Z ankiet przeprowadzonych wśród młodzieży maturalnej i rodziców dzieci pierwszokomunijnych (w archidiecezji łódzkiej) wynika, że dla wszystkich, i młodzieży i dorosłych,  najważniejsza jest rodzina. I dobrze. Podobno w tej kwestii jest u nas lepiej niż w innych krajach Europy. Jednocześnie jednak małżeństwo u małżonków jest na 6 miejscu, a u młodzieży – na 9. Jeszcze gorzej jest z wiarą. U dorosłych na 8 miejscu – a chodzi o rodziców dzieci przygotowujących się do Komunii,  u młodych – na 13. Trochę to smutne prawda? Zwłaszcza gdy dodać do tego fakt, że tylko 30 proc. respondentów uznało, że oczekuje od swoich dzieci, że będą wierzącymi. A gdy wspomnieć jeszcze o sprzeciwie dość sporej części z nich wobec tradycyjnych wartości w kwestii współżycia i zamieszkania razem przed ślubem, aborcji, in vitro, związków homoseksualnych i eutanazji...

Budująca za to była homilia abp. Grzegorza Rysia. Dziś – przypomnę – pierwsze czytanie to dylematy Pawła piszącego o rozdwojeniu w człowieku, który chce dobrze, ma jasno określony ideał, a wskutek swojej słabości nie potrafi go zrealizować. I Metropolita Łódzki zwrócił uwagę, że czasem uprawia się teologię moralną na poziomie „rajskim”, jakbyśmy nie byli skażeni grzechem . Tymczasem w Biblii, także w Ewangelii, jej bohaterowie są często ludźmi dalekimi od ideału. Ot, Samarytanka albo przyłapana na grzechu cudzołożnica. Ale wezwany jest do przejścia pewnej drogi, do wzrastania, do tego by stawać się coraz lepszym. W tym kontekście, odwołując się do fragmentu z 5 rozdziału Listu do Efezjan abp Ryś zwrócił też uwagę, że również zawierający małżeństwo nie są jeszcze ideałami. Będą nimi może za 30, 40 lat, ale w dniu ślubu mają do przejścia długa drogę...

To tak w skrócie oczywiście. Wydaje mi się, że to ciekawe spostrzeżenie i dlatego się nim  dzielę; wszyscy mamy do przejścia drogę, wszyscy mamy wzrastać. Błędem jest zakładanie, że mogłoby być (prawie) idealnie, a tylko psujemy i psujemy staczając się coraz niżej.

Przyznam jednak, że miodem na serce były dla mnie dopiero warsztaty. To znaczy jeden, konkretny, o ideale wychowawczym Ruchu Światło-Życie; o nowym człowieku, nowej wspólnocie, nowej kulturze; pojęciach, jak zwrócił na to uwagę prowadzący, wprost zaczerpniętych z myśli św. Pawła. Nie jestem pewnie w tym zachwycie obiektywny, bo sam w tym właśnie ruchu się wychowałem. Ale ciągle podziwiam prostotę, a jednocześnie głębię koncepcji ks. Franciszka Blachnickiego; jasnego prowadzenia najpierw ku spotkaniu z Jezusem, potem ku chęci zrewidowania własnego życia (I stopień), by potem, po postawieniu pierwszych kroków na tej drodze, wprowadzić w misterium liturgicznych znaków (II stopień),  a w końcu pomóc odkryć przebogatą różnorodność Kościoła (III stopień). Cóż....

Na koniec jeszcze jedno. Słuchając czasem o różnych duszpasterskich programach i koncepcjach trochę mi żal tej koncepcji, jaką jest... rok liturgiczny. Prawda, tylko dla tych, którzy chcą przyjść, chcą skorzystać. Ale to ciekawy program, mieszczący w sobie wszystko: oczekiwanie, pokój, umartwienie, radość i... zwyczajność.  Po głowie błądzi mi także myśl o programie Ewangelii: Marka dla katechumenów, Mateusza dla „zwyczajnych” wiernych, Łukasza dla ewangelizatorów, Jana dla prezbiterów...  

No bo przecież przedstawienie – jak to robi Marek – co mi Jezus daje i jakie stawia wymagania (to dwie części jego Ewangelii) to świetna sprawa. Świetna dla tych, którzy stawiają pytanie czy ma sens być uczniem Jezusa. Czyli dla sporej grupy ludzi jeszcze chodzących do Kościoła. Albo zrobienie rewizji życia w świetle mów Jezusa z Ewangelii Mateusza.  Albo przejście drogą misjonarza (którym powinien być każdy z nas) z Jezusem w Jego drodze ku Jerozolimie w Ewangelii Łukasza. No i to pokazanie niekompatybilności Jezusa i świata w Ewangelii Jana, umocnienie dla pytających, czemu świat gardzi Ewangelią... Ech, gotowe materiały nie tylko na świetne rekolekcje, ale i całe duszpasterskie programy. Szkoda że zapatrzeni w szczegóły poszczególnych perykop z bogactwa tych wizji nie korzystamy. Ale może kiedyś...