Dowodem jest przypadkowe skrzydło?

PAP |

publikacja 21.07.2010 07:57

Fragment skrzydła, które miało ulec zniszczeniu po zderzeniu prezydenckiego samolotu Tu-154M z brzozą rosnącą przed lotniskiem w Smoleńsku, może nie być częścią polskiego samolotu - informuje "Nasz Dziennik".

Dowodem jest przypadkowe skrzydło? Henryk Przondziono/Agencja GN

Zdaniem gazety, jeśli te informacje znalazłyby potwierdzenie w badaniach ekspertów, przebieg katastrofy mógłby być inny niż ten zaprezentowany następnego dnia po tragedii.

Wg portalu Smoleńsk2010, fragment samolotu uchodzący do tej pory za skrzydło tupolewa odłamane po zderzeniu z brzozą, skrzydłem Tu-154M nie jest. Ponadto owa część podczas rekonstrukcji wraku została umieszczona w miejscu prawego statecznika poziomego.

Jeśli te spostrzeżenia okazałyby się słuszne, to należałoby na nowo odpowiedzieć na pytanie o przebieg ostatnich chwil prezydenckiego samolotu - czytamy w gazecie. W ocenie internautów może to świadczyć, że przed lotniskiem doszło do kolizji, ale dwóch maszyn.

Od Redakcji:

Biorąc pod uwagę tę hipotezę należy odpowiedzieć na pytania:

- Skąd się wzięło nadmiarowe skrzydło?
- Co się stało z tym właściwym?
- Jeśli doszło do zderzenia, co to był za samolot, co się z nim stało i co się stało z ofiarami jego wypadku (przynajmniej załogą)?
- Dlaczego obecni na lotnisku  (załoga JAK40, BOR, etc.) nie zauważyli dwóch samolotów, a obecni na miejscu katastrofy ich szczątków, poza oczywiście wspomnianym skrzydłem? Kto i KIEDY je odnalazł i wywiózł w tajemnicy?

Warto się może zastanowić, czy są podstawy do zakładania matactwa na tym poziomie.

Joanna Kociszewska