Papieżu, święć kobiety!

Jan Drzymała

Domaganie się wyświęcania kobiet to próba pójścia na skróty, objaw myślenia, że same święcenia kapłańskie wystarczą, by dowartościować kobiety w Kościele

Papieżu, święć kobiety!

Prawie dwa tygodnie temu (15 lipca) Watykan oficjalnie zaostrzył kary za najcięższe przestępstwa przeciwko wierze. Media skupiły się głównie na kwestiach kar za pedofilię duchownych. Na drugi plan zeszła sprawa udzielania święceń kapłańskich kobietom. Takie postępowanie również zostało zaliczone do najcięższych przestępstw.

Tymczasem, jak podała wczoraj Katolicka Agencja Informacyjna, z inicjatywy organizacji określającej się jako katolicka, od 30 sierpnia przez cały wrzesień w Londynie będą jeździły autobusy z wielkim apelem do Benedykta XVI: „Papieżu Benedykcie wyświęć kobiety teraz”.

Przedstawicielki organizacji, która apel wystosowała, uważają, że wprowadzenie święcenia kobiet jest jedną najpilniejszych reform, jakie należy wprowadzić w Kościele katolickim. Kampania autobusowa w Londynie zbiegnie się w czasie z wizytą papieża na Wyspach. Ojciec święty odwiedzi Wielką Brytanię między 16 a 19 września.

Jan Paweł II kategorycznie wypowiedział się w kwestii święcenia kobiet ponad 16 lat temu. W liście „Ordinatio sacerdotalis” powtórzył, że od samego początku święcenia kapłańskie były zastrzeżone dla mężczyzn. Kościół wzoruje się bowiem na Chrystusie, który na apostołów wybrał tylko mężczyzn. Nawet Maryja, chociaż jej wkład w historię zbawienia jest bezsprzeczny, nie była obecna w Wieczerniku, kiedy Jezus przekazał apostołom polecenie sprawowania Eucharystii, mówiąc „To czyńcie na moją pamiątkę”. Apostołowie także w dniu Zmartwychwstania otrzymali Ducha Świętego i moc odpuszczania grzechów.

„Chrystus uczynił apostołami mężczyzn, ponieważ kobiet nikt by w tamtych czasach nie słuchał” – argumentują przeciwnicy dopuszczania do święceń prezbiteratu tylko mężczyzn. Jan Paweł II zaprzecza: „Chrystus wybrał tych, których sam chciał”. Decyzja, jak przypomina papież, była poprzedzona całonocnym czuwaniem na modlitwie (Łk 6,12)  i podjęta w jedności z Ojcem i Duchem Świętym (por „Ordinatio sacerdotalis”, nr2). Była suwerenna i czynniki społeczne, obyczajowe czy mentalne czasów współczesnych Chrystusowi nie miały z nią nic wspólnego – przekonuje Jan Paweł II w liście Mulieris Dignitatem z 15 sierpnia 1988 roku.

Swoje argumenty Ojciec święty podpiera przykładami z Ewangelii. Przytoczę tylko jeden: Święty Jan relacjonuje rozmowę Jezusa z Samarytanką przy studni Jakuba w pobliżu miasteczka Sychar. Jezus pozwala Samarytance rozpoznać w sobie Mesjasza. Ta z kolei idzie i opowiada o tym swoim ziomkom, a ci o dziwo posłuchali i poszli spotkać się z Jezusem (J 4, 1-30). „Dla Boga nie ma nic niemożliwego”. Jeśli w to wierzymy, czemu tak trudno uwierzyć, że gdyby tylko chciał, mógłby do grona apostołów włączyć też kobiety. Z jakiegoś powodu tego nie zrobił i Kościół stara się ten zamysł naśladować.

Relacja Chrystusa do Kościoła ma przypominać relację oblubieńca do oblubienicy. Najpełniej wyrażone to jest w Eucharystii. Przejrzystość tego symbolu, tej relacji będzie zagwarantowana tylko wtedy, gdy działającym in persona Christi (w imieniu Chrystusa) będzie mężczyzna.

Tak w telegraficznym skrócie (na pełniejszą argumentację nie ma tu miejsca odsyłam do dokumentów) Kościół katolicki argumentuje niedopuszczanie do święceń kapłańskich kobiet. Tę tradycję zachowują również Kościoły wschodnie. Sprzeciwianie się jej chociażby przez niektóre Kościoły protestanckie traktowane jest jako pogłębianie podziałów w Kościele i przeszkodę na drodze ekumenizmu.

Powtórzywszy powyższe argumenty, papież Polak zaakcentował, że „Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne” („Ordinatio sacerdotalis”, nr 3).

Można uznać upór Kościoła w tej kwestii za przekorę i bojaźliwe utrzymywanie męskiej dominacji w jego strukturach. Ale można też odwrócić kota ogonem i stwierdzić, że kobiety tylko dlatego chcą mieć dostęp do święceń, żeby forsować równouprawnienie dla niego samego i to w każdej sferze. Oba zarzuty są niemądre i oparte na nieprawdziwych przesłankach.

O jakiejś formie dyskryminacji można by mówić tylko wówczas, gdyby na kapłaństwo urzędowe patrzeć jak na godność, władzę zarezerwowaną tylko dla jednej płci. Tymczasem nie tak to zostało pomyślane. Dzisiejsze nieporozumienia wynikają z wypaczeń, jakie przez lata dokonywały się w tym zakresie i które, niestety, wciąż trwają. Potocznie ksiądz w Kościele jest synonimem rządzącego. Głos świeckich często jest marginalizowany. Głos kobiet tym bardziej.

Flaminia Giovanelli, sprawująca funkcję podsekretarza w Papieskiej Radzie Iustitia et Pax to raczej wyjątek od reguły. To dopiero druga kobieta, która doszła tak wysoko w strukturach Kurii Rzymskiej. Pierwsza była Australijka Rosemary Goldie w 1966 roku. Może właśnie w tym sęk. Kobietom należy się głos w sprawach Kościoła. Pytanie, czy koniecznie do tego potrzebne są im święcenia kapłańskie. Święta Katarzyna ze Sieny czy Święta Teresa Wielka nie miały święceń, a jednak zostały uznane doktorami Kościoła. Takie przykłady wpływu kobiet na Kościół można by mnożyć: święta Hildegarda z Bingen, święta Brygida Szwedzka, i wiele innych.

Domaganie się wyświęcania kobiet to próba pójścia na skróty, objaw myślenia, że same święcenia kapłańskie wystarczą, by dowartościować kobiety w Kościele. Wspomniana Flaminia Giovanelli, mówiąc o roli kobiety w Kościele tłumaczy: „Mój wizerunek Kościoła to scena trzymających się za ręce Jana Pawła II i Matki Teresy...” I na tym polega cała zagadka. Każde z tych dwojga miało swoją funkcję w Kościele. Nie da się powiedzieć, że któraś z tych dróg była lepsza czy gorsza.

Faktycznie, może niektóre panie poczułyby się lepiej w funkcji kapłana, ale jakie by były tego konsekwencje. Nawet kulturowo nie jesteśmy gotowi na taki krok. Paradoksalnie, wygłaszając tezy na temat dyskryminacji kobiet, mówi się o Kościele „żeńskokatolickim”. Jak zareagowałaby ta mniejszość męska, gdyby nagle przy ołtarzu pojawiły się panie, gdyby usiadły w konfesjonałach? To być może drugorzędne kwestie, ale na tym etapie nie można ich lekceważyć.

Przeciwnicy wyświęcania kobiet mogą spać spokojnie. Obecny papież na pewno nie zareaguje pozytywnie na londyńską kampanię i nie zmieni opinii Kościoła katolickiego w tej kwestii. Nie może jednak pozostać obojętny na wołanie kobiet, które chcą czuć się odpowiedzialne za Kościół. Zresztą, to nie jest tylko problem kobiet. Chodzi generalnie o kwestię udziału świeckich w procesie kształtowania myśli Kościoła. W Kościele nie ma demokracji. Nie da się kwestii doktrynalnych przegłosować. To nawet dobrze, bo nie zawsze większość ma rację. Sęk w tym, że jak sam Kościół uczy, Duch Święty działa nie tylko poprzez duchownych, ale przez cały lud wierny, który ma udział zarówno w kapłańskim, jak również prorockim i królewskim urzędzie Jezusa Chrystusa. Można zatem otworzyć się bardziej na dyskusję. Tego oczekuję i sądzę, że tego także podświadomie domagają się ci, którzy walczą o takie czy inne równouprawnienie w Kościele, chociaż czasem bardzo nieprecyzyjnie się wyrażają.