Trybunał zapada w sen

Błażej Kmieciak

publikacja 22.11.2019 10:42

Jak to dobrze, że polski sąd konstytucyjny nie zajął się sprawą aborcji. Kto dzisiaj decyzję sędziów traktowałby w tej sprawie poważnie?

Trybunał zapada w sen Jakub Szymczuk /Foto Gość Trybunał Konstytucyjny

Gdy nieco ponad cztery lata temu polski Trybunał Konstytucyjny orzekał w sprawie lekarskiej klauzuli sumienia, wszyscy oczekiwali ostatecznego rozstrzygnięcia, jakie miało zostać publicznie ogłoszone przez sędziego sprawozdawcę panią prof. Małgorzatę Pyziak-Szafnicką. Ostateczny werdykt, jaki usłyszeliśmy, z całą pewnością zadowolił wówczas prawą stronę światopoglądowych sporów. Uznano bowiem, że lekarz nie ma obowiązku wskazywać innego medyka w momencie, gdy powołuje się na sprzeciw sumienia, co stało się głównym wątkiem głośnej sprawy prof. Bogdana Chazana. Krytyka tego stanowiska była bardzo poważna, łącznie z pojawieniem się kilku zdań odrębnych w tej sprawie, wypowiedzianych przez kilku sędziów TK. Nawet jednak mocno krytykowany za swoje (nieco polityczne?) działania prof. Andrzej Rzepliński, będący wówczas prezesem TK, śmiało, odważnie i mądrze bronił w tamtym czasie decyzji Trybunału, np. w dyskusjach z Moniką Olejnik. Nikt nie podważył nigdy merytorycznego charakteru wskazanego tutaj rozstrzygnięcia. Gdyby dzisiejszy skład tego „sądu nad prawem” orzekał w podobnej sprawie, czy komentarze byłyby podobne? Czy ktokolwiek, tak jak w tamtym czasie ja, siedziałby przed telewizorem, robiąc notatki z przemówień pełnomocników i sędziów? Czy dzisiaj w ogóle TK by zajął się tak problematyczną etycznie sprawą?

Znika miejsce ważne

Pytania te podszyte są nie tylko racjonalną wątpliwością wynikającą ze zbagatelizowania sprawy aborcji, ale również emocjonalnym smutkiem. W polskiej ustawie zasadniczej mamy dwa trybunały: Trybunał Stanu i Trybunał Konstytucyjny. Okoliczności wczorajszych wyborów trzech sędziów TK (o nich za chwilę) wzbudzają od kilku tygodni silne poruszenie. Dlaczego nikt nie zastanawia się dzisiaj, kto zasiadł w Trybunale Stanu, który orzeka w najistotniejszych sprawach wagi państwowej? To przecież przed nim odpowiadają najwyżsi polscy urzędnicy. Więcej, zgodnie z art. 131 ust. 2 pkt 5 Konstytucji RP, Trybunał Stanu może podjąć decyzję o złożeniu urzędu przez Prezydenta. Patrząc od kilku miesięcy na to, co się dzieje z polskim TK, dojść trzeba do przekonania, że zaczyna on być swoistym „Trybunem Stanu bis.” Wszyscy wiedzą, że istnieje, ale coraz mniej osób go widziało. Jest elementem władzy sądowniczej, która coraz rzadziej się wypowiada. Jego sędziowie są coraz częściej osobami znanymi, ale nie uznanymi.

Wybór trzech nowych sędziów TK jest zaskakujący. Widzieliśmy zmiany tzw. „trzeciego sędziego”. Wpierw była to prof. Elżbieta Chojna-Duch, której miejsce w kandydowaniu zajął następnie prof. Robert Jastrzębski. Jak wiemy jednak, i on finalnie ustąpił miejsca prof. Jakubowi Stelinie, byłemu dziekanowi WPiA w Gdańsku. Co ciekawe, nikt nie krytykował merytorycznych podstaw właśnie tych kandydatur. Pojawiały się teksty, dotyczące „dublerów” w TK, ale krytyki działań zawodowych wskazanych osób nie sposób spotkać po stronie PO lub Lewicy. Inaczej jest w przypadku byłych już posłów, a więc Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. Dużo o tych osobach już mówiono. Mnie zastanawia zupełnie inna kwesta: czemu postawiono właśnie na nich?

Czytaj dalej na następnej stronie

Nie jest dla mnie problemem, iż są to byli, jeszcze nie tak dawno czynni politycy. W TK było wiele takich osób. Więcej, sędziów do Trybunału zawsze zgłaszają przecież politycy. Ich wzajemna znajomość jest oczywista. W 2006 r. wybrano do TK posła Marka Kotlinowskiego z LPR. Nie było komentarzy oskarżających go, że jest reprezentantem skrajnej prawicy. Wskazywano wręcz na tym przykładzie, że TK jest de facto unikatowym miejscem, którego autorytet każe wprost sędziom wybić się na wyżyny intelektualnej i aksjologicznej refleksji. Czemu zatem do TK zgłasza się osoby, które w rankingu najbardziej kontrowersyjnych polityków zeszłej kadencji, znalazłyby się zapewne w pierwszej dziesiątce?

Wybory czy casting?

Oczywiście, warto przypomnieć, że Krystyna Pawłowicz jest doktorem habilitowanym prawa. Więcej, sędzia Igor Tuleja (znany z krytyki zmian ustrojowych dokonanych przez PiS), doceniał jej odległą już działalność akademicką. Są to jednak czasy, jak wskazano, odległe. TK słynący z zasiadania w nim niekwestionowanych autorytetów w zakresie prawa, zasili była polityk, znana niestety głównie z ciętego i ostrego języka oraz krytyki zapisów Konstytucji, co do której będzie przecież się odnosić w codziennej służbie sędziowskiej. Pytania o wybór Stanisława Piotrowicza są nie mniej istotne. Nie jest on uznanym znawcą lub badaczem prawa. Jak sam wskazywał w tym tygodniu, od kilkunastu lat nie jest też prokuratorem. Jego życiorys jest natomiast tak skomplikowany, że pytanie Piłata: „czym jest prawda?” pojawia się na ustach automatycznie. Fakt, iż był członkiem PZPR szokuje, ale wspomniany powyżej prof. Rzepliński także należał do tej partii. Dlaczego jednak jeden z tysięcy prokuratorów kierowany jest do kluczowego w Polsce organu sądowego? Dlaczego partia rządząca nie postawiła na zasiadające w jej gronie autorytety nauki prawa, jak chociażby prof. Zbigniew Rau czy prof. Michał Seweryński?

Banał-trybunał

Nie znamy odpowiedzi na te pytania. Wiemy jednak, że autorytet, jaki TK miał przez kilka dekad funkcjonowania, nagle zniknął. Nie jest problemem, że jego prezes pani Julia Przyłębska nie ma doktoratu ani habilitacji. Jerzy Stępień, prezes TK w latach 2006- 2008, także go nie miał, choć liczne media określały go mylnie mianem profesora. Prawdziwy problem polega na tym, że orzeczenia Trybunału nie są już obecnie obiektem ożywionej dyskusji akademickiej. Liczba rozpatrywanych spraw dramatycznie spada, a Rzecznik Praw Obywatelskich chyba traci nadzieję, że kierowane przez niego sprawy kiedykolwiek zostaną rozpatrzone. Parafrazując kultową wypowiedź z filmu „Rejs”, możemy stwierdzić: „W Trybunale Konstytucyjnym, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje”.

Z całą pewnością wybór nowych sędziów TK wzbudzać będzie jeszcze wiele emocji. Wielu stwierdzi, iż wybory te odbyły się zgodnie z literą prawa. Czy jednak odbyły się one zgodnie ze smakiem owego prawa?

Autor jest dr. hab. nauk prawnych, socjologiem prawa i pedagogiem, wykładowcą akademickim i publicystą, prowadzi blog na stronie gosc.pl