Żyjemy w kulturze narcystycznej

GN 50/2019 |

publikacja 12.12.2019 00:00

O potrzebie buntu, odpowiedzialnym rodzicielstwie i pracy z młodzieżą mówi br. Karol Domagała SDB, autor książki „Nastolatkowie. Jak wychować i nie zwariować?”.

Żyjemy w kulturze narcystycznej archiwum karola Domagały

Maciej Kalbarczyk: W środowisku punkowym powtarzano takie hasło: „Grunt to bunt!”. Faceci z irokezami mieli rację?

br. Karol Domagała SDB: Coś w tym jest. Bunt jest czymś naturalnym w okresie nastoletnim każdego człowieka. Jest on potrzebny do zbudowania własnej tożsamości i odseparowania się od świata rodziców. Pozwala wyrzucić nagromadzoną agresję na zewnątrz po to, aby w przyszłości nie kierować jej w stronę samego siebie. Rodzice często mogą interpretować to jako negację wartości, które przekazali swojemu dziecku. Powinni jednak pamiętać, że tak naprawdę młody człowiek nie buntuje się po to, aby je zniszczyć.

A po co?

Żeby za jakiś czas do nich powrócić i uznać je za swoje. Już jako osoby dorosłe często zdajemy sobie sprawę z faktu, że nie tylko popełniamy błędy naszych rodziców, ale także zaczynamy wyznawać ich wartości. Żyjemy w zgodzie z tym, co nam przekazali.

Jakie mogą być konsekwencje sytuacji, w której rodzice stłumią nawet najmniejsze przejawy buntu u swojego dziecka?

Apodyktyczna postawa rodziców może doprowadzić do różnego rodzaju zaburzeń psychicznych u dzieci, np. depresji czy anoreksji. Każde z nich jest tak naprawdę formą agresji, która wcześniej nie została wyrzucona na zewnątrz. W dorosłości konsekwencją tej sytuacji mogą być apatia, stany lękowe, brak umiejętności kierowania swoim życiem.

W okresie dojrzewania nastolatek bywa jednak dość nieznośny. Bunt powinien mieć chyba jakieś granice?

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.