Tomek czaruje w niebie

Aleksandra Pietryga

GN 50/2019 |

publikacja 12.12.2019 00:00

Kraj z zapartym tchem śledził jego niesamowity pokaz w programie „Mam talent”. Z tym samym zaangażowaniem występował w domach dziecka, poprawczakach i na onkologii. „Umarł polski Piotr Jerzy Frassati” – mówią o nim ludzie.

Tomek czaruje w niebie Roman Koszowski /Foto Gość

Tomka Kabisa znała cała Polska. Był jednym z najlepszych iluzjonistów. Podczas jego występów dorośli wstrzymywali oddechy, a dzieci przecierały oczy ze zdumienia. – To żadna magia – tłumaczył maluchom. – To iluzja – dodawał, wskazując, że te niesamowite sztuczki to efekt jego ciężkiej pracy, a przede wszystkim daru, jaki otrzymał od Pana Boga. Iluzjonista zmarł 3 grudnia, po długiej i ciężkiej chorobie.

Ciągnie mnie na scenę

O swojej wierze mówił otwarcie. Nawet wtedy, gdy skierowane były na niego oczy milionów ludzi po drugiej stronie szklanego ekranu. – Byłam przy Tomku podczas eliminacji do programu „Mam talent”, gdy Kuba Wojewódzki zapytał go przed kamerami, czy wierzy w Boga – opowiada Agnieszka Loch, dziennikarka Polskiego Radia Katowice. – Nawet się nie zawahał; od razu pewnym głosem odparł, że wierzy, ryzykując nie tylko szyderę, ale i wypadnięcie z programu, o którym tak marzył. Nigdy nie wstydził się swojej wiary. Był otwarty na świat, nowoczesny, a jednak do Boga i do Kościoła zawsze się przyznawał. Jurorzy „Mam talent” też byli nim zachwyceni. Podobnie jak widzowie. Tomek dotarł w programie aż do finału. – Udowodniłeś, że warto było dać ci szansę – mówiła Agnieszka Chylińska. – To jest niebywałe, jak ty walczyłeś – zachwycała się Małgorzata Foremniak. – Jesteś wielki!

Ta jego determinacja objawiła się po raz kolejny podczas walki z nowotworem. O chorobie dowiedział się przed rokiem – tuż przed Wigilią. Półtora miesiąca później oficjalnie przyznał, że wykryto u niego nowotwór złośliwy serca, śródpiersia i opłucnej z przerzutami do wątroby. „Dzisiaj światowy dzień walki z rakiem” – napisał na Facebooku. „Okazało się, że dzisiejszy dzień to również moje święto. (...) Kto wierzący, proszę o modlitwę, kto nie, niech trzyma kciuki. Ja o wszystkich wspierających też pamiętam. (...) Mam wielką motywację do zdrowienia. Leżąc już jakiś czas po operacji, ciągnie mnie na scenę, jak jeszcze nigdy…”.

Tomek długo nie poddawał się agresywnej chorobie. W miarę możliwości utrzymywał kontakt z fanami i znajomymi, a oni wspierali go modlitwą, słowami otuchy i obecnością. Ponieważ na czas leczenia musiał zawiesić aktywność zawodową, przyjaciele organizowali dla niego akcję pod nazwą „Zróbmy największą sztuczkę świata – pokonanie raka!”. – Przez długi czas zastanawiałem się, czy w ogóle napisać w internecie, co tak naprawdę mi jest – przyznał, gdy rozmawialiśmy o tym w lutym. – Czułem, że nie mam siły odpowiadać na hejt czy zarzuty, że próbuję wylansować się na swojej chorobie. Ale chciałem też zdementować pewne domysły i plotki, które już się pojawiły. Nie spodziewałem się jednak tak wielkiej fali dobra. Dosłownie z całego świata napływają do mnie słowa wsparcia i otuchy. Zapewnienia o modlitwie dostaję nawet od misjonarzy z różnych zakątków Afryki.

Iluzjonista na onkologii

Diagnozy lekarskie nie były optymistyczne. Guz rozrastał się do gigantycznych rozmiarów. Tomek nie obraził się na Pana Boga. Zaufał Mu i do końca zachowywał nadzieję. – Nie poczułeś żalu do Boga? Nie buntowałeś się? – pytałam go kilka miesięcy temu. – Staram się traktować tę sytuację jako przestrzeń, na której Bóg może coś zbudować – odpowiedział. – Co dalej będzie, to będzie. Nie wiem. Jestem ze wszystkich stron otoczony modlitwą. Mam potężne wsparcie świętych z nieba.

Dostępne jest 38% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.