PAP |
publikacja 12.08.2010 14:04
Mąż Jolanty Szymanek-Deresz, Paweł Deresz, jest usatysfakcjonowany tablicą upamiętniającą katastrofę smoleńską, która została odsłonięta na Pałacu Prezydenckim. Zdaniem mec. Rafała Rogalskiego, pełnomocnika części rodzin ofiar, tablica to niefortunna decyzja.
Jacek Turczyk/PAP/EPA
W tym miesjcu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której 10 kwietnia zginęło 96 osób - wśród nich prezydent RP z małżonką i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski - obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa - brzmi napis na tablicy
"W pełni mnie to satysfakcjonuje. Każde uczczenie jest rzeczą dobrą, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Umieszczenie tablicy skończy wielkie i niepotrzebne zamieszanie pod Pałacem Prezydenckim, które dowodzi totalnej klęski zarówno państwa, jak i Kościoła" - powiedział Paweł Deresz PAP.
Jednocześnie zaznaczył, że zabrakło wcześniejszej informacji dla rodzin o tym, że tablica będzie odsłonięta. "Nic o tej tablicy nie wiem, ani jaką ma treść, ani jaki ma wygląd. Nikt nie raczył, ani z Kancelarii Prezydenta, ani z urzędu miasta do mnie zadzwonić i poinformować mnie o tym. Jestem lekko zdziwiony, że cała sprawa odbywa się bez mojego udziału czy też bez udziału rodzin smoleńskich" - powiedział mąż b. posłanki Lewicy.
Mec. Rafał Rogalski, który w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej reprezentuje prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a także jest pełnomocnikiem m.in. Beaty Gosiewskiej i Katarzyny Putry, uznał, że tablica to "niefortunna decyzja".
"Niestety nie była to zbyt fortunna decyzja, zarówno w odniesieniu do formy, jak i treści uczczenia wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r., a także biorąc pod uwagę przede wszystkim brak jakichkolwiek uzgodnień z moimi mocodawcami" - podkreślił.
Mec. Rogalski powiedział, że rodziny, które on reprezentuje, "wyrażają duże zaskoczenie informacjami o odsłonięciu tablicy, które docierają do nich z mediów". "Trzeba pamiętać, że co najmniej od kilkunastu dni bardzo poważnie są rozważane różne projekty upamiętnienia ofiar: obelisk, krzyż i wiele innych" - tłumaczył. Jak mówił, decyzja została podjęta w ukryciu. "Jak się okazało, tutaj dyskrecjonalnie została podjęta decyzja w tym przedmiocie" - podkreślił.
"I forma, i treść zostały narzucone rodzinom. Rozumiem, że mamy różne gusta i o nich się nie rozmawia, ale taka jednostronna decyzja nie była właściwa" - zaznaczył. Jego zdaniem, w tej sprawie powinien być zorganizowany konkurs.
Jak podkreślił Rogalski, słowa szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego o tym, że stało się tak, bo nie chciano dopuścić do "kolejnych gorszących scen", "nie są wystarczającym usprawiedliwieniem". "Potrafię się wczuć w ten argument, ale nie przekonuje mnie on, bo można było przeprowadzić jakąś dyskusję. Tym bardziej, że według niektórych medialnych doniesień była jakaś dyskusja z częścią rodzin, podobno z rodzinami ofiar związanych z SLD. Jeśli to prawda, to tym bardziej jest to niepokojące, że z jednymi środowiskami się rozmawia, a z innymi nie. Oznaczałoby to po prostu, że mamy do czynienia z dyskryminacją" - zaznaczył.
W czwartek na Pałacu Prezydenckim odsłonięto tablicę upamiętniającą katastrofę smoleńską. Na granitowej tablicy znajduje się napis: "W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa".
Zdaniem osób czuwających przy krzyżu "smoleńskim", znajdującym się nieopodal, tablica nie jest dość okazałym upamiętnieniem ofiar. Ich zdaniem powinny być upamiętnione pomnikiem.