Ideologia ekologizmu

Franciszek Kucharczak

GN 02/2020 |

publikacja 09.01.2020 00:00

Powinniśmy troszczyć się o nasz wspólny dom – to mówią wszyscy. Ale dla kogo ten dom powstał i kto ma w nim mieszkać? Tu zgody nie ma.

Ideologia ekologizmu istockphoto

Ropa na świecie miała się skończyć do 1975 roku. Takie były prognozy w 1966 roku. Dwa lata później alarmowano, że wkrótce zadusimy się wskutek przeludnienia. W roku 1970 straszono nową epoką lodowcową, która miała się zacząć w okolicach roku 2000. Wątek zlodowacenia pojawiał się w mediach jeszcze kilkakrotnie – proces ten miał się zacząć w 2020 roku. Potem była dziura ozonowa i globalne ocieplenie. Al Gore, wiceprezydent USA za czasów Clintona, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za walkę z efektem cieplarnianym. Głośny był w naszym kraju fragment jego książki „Earth in the Balance” z 2007 roku, w której donosił, że „na pewnych obszarach w Polsce dzieci są regularnie zabierane do głębokich kopalni, by odetchnęły od zanieczyszczeń i gazów różnego rodzaju w powietrzu”.

Dziś mamy kolejne alarmistyczne prognozy na temat zagrożenia planety, urastające w przekazie medialnym do rangi obowiązującej wykładni. Jednak nie w prognozach rzecz, bo te przynajmniej częściowo mogą być trafione, a wynikające z nich działania rzeczywiście mogą posłużyć do poprawy stanu planety. Rzecz w ideologii, jaka zaczyna towarzyszyć aktywności części działaczy ekologicznych. Zwrócił na to uwagę abp Marek Jędraszewski, gdy przed świętami odniósł się do zadanego mu w Telewizji Republika pytania o stosunek Kościoła do forsowanej ideologii „ekologizmu”. Dziennikarz rozwinął pytanie, wspominając o manifeście ze szczytu klimatycznego w Madrycie, podpisanym m.in. przez nastolatkę Gretę Thunberg, w którym winą za globalne ocieplenie obarczono m.in. patriarchat.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.