USA przestrzegają przed użyciem siły

PAP |

publikacja 18.08.2010 12:34

USA sprzeciwiają się użyciu siły przez kraje zaangażowane w spór terytorialny na Morzu Południowochińskim i utrzymają swą obecność wojskową w tym regionie - oświadczył w środę admirał Robert Willard, dowódca wojsk amerykańskich w regionie Azji i Pacyfiku.

Wyspy Spratly truongsa30 / CC 2.0 Wyspy Spratly
Chiny roszczą sobie prawo do suwerenności nad całym Morzem Południowochińskim

Willard przebywa w Manili na dorocznych rozmowach na tematy obronne z przedstawicielami sił zbrojnych Filipin.

Associated Press odnotowuje, że w zeszłym miesiącu sekretarz stanu USA Hillary Clinton podkreślała na konferencji ministerialnej państw Azji Południowo-Wschodniej, że w "interesie narodowym" Stanów Zjednoczonych leży rozwiązanie sporów terytorialnych na Morzu Południowochińskim w ramach "dyplomatycznego procesu współpracy" z udziałem wszystkich zainteresowanych. Takie stanowisko Waszyngtonu wywołało oburzenie Pekinu.

Chiny roszczą sobie prawo do suwerenności nad całym Morzem Południowochińskim. Do wysp na tym akwenie - w tym Paracelskich i Spratly - roszczenia zgłaszają, w różnym zakresie, także Wietnam, Tajwan, Malezja, Brunei i Filipiny. Przypuszcza się, że w regionie tym znajdują się podmorskie złoża ropy naftowej i gazu.

Admirał Willard zapewnił w środę, że USA nie opowiadają się po żadnej ze stron sporu, ale dodał, że sprzeciwią się wszelkiemu "użyciu siły i wszelkim formom przymusu", gdyby w taki sposób któreś z państw próbowało przeforsować swe roszczenia kosztem innych krajów.

Podkreślił, że siły USA pozostaną w tym regionie w nadchodzących latach, żeby zabezpieczać szlaki morskie i przestrzeń powietrzną dla potrzeb ogromnego ruchu towarowego. Wezwał rządy krajów tego regionu do inwestowania w "siły zbrojne i aparat bezpieczeństwa, żeby strzec swych wód terytorialnych".