Migalski atakuje Kaczyńskiego

PAP |

publikacja 22.08.2010 18:38

Europoseł Marek Migalski w liście do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego obarcza go winą za niskie notowania partii. "To, w dużej mierze, pana wina" - podkreśla. Ocenił, że obecna strategia PiS prowadzi do klęski w wyborach samorządowych i parlamentarnych.

Migalski atakuje Kaczyńskiego Roman Koszowski /GN Marek Migalski

List otwarty do prezesa Jarosława Kaczyńskiego Migalski opublikował w niedzielę na swoim blogu internetowym. Jego zdaniem, strategia PiS po wyborach prezydenckich "prowadzi prostą drogą do klęski wyborczej w nadchodzącej elekcji samorządowej i przyszłorocznej elekcji parlamentarnej". Jak dodał, list otwarty to "dramatyczna próba podjęcia debaty nad możliwością uniknięcia obu tych przegranych, które byłyby już piątą i szóstą z rzędu przegraną naszej formacji w konfrontacji z PO".

Według europosła, Polska "nie zasłużyła na tak kiepskie rządy, jak obecne"; ocenił że rząd Donalda Tuska jest "słaby, niekompetentny, ślamazarny, inercyjny, stagnacyjny i gnuśny". "Ale może taki być, bowiem nie musi się obawiać opozycji. Nie musi obawiać się przegranej, bowiem w trzy lata po wygranych przez siebie wyborach dystans pomiędzy Platformą a nami jest wciąż dokładnie taki sam, jak w dniu elekcji parlamentarnej w 2007 roku" - zwraca uwagę Migalski.

"Kiedy słyszę, że władze PiS cieszą się, że nam poparcie... nie spada, to mam wrażenie dyskomfortu, bowiem przy tak słabych rządach, jak obecnie (co dostrzegają już prawie wszyscy), największa partia opozycyjna powinna cieszyć się zaufaniem większości Polaków" - uważa europoseł PiS. Tak jednak nie jest - zaznaczył.

"I jest to, w dużej mierze, pana wina. To pan zajmuje w rankingach braku zaufania do polityków jedne z najwyższych lokat" - pisze do J.Kaczyńskiego Migalski. Jak zaznaczył "partia, której lider króluje w rankingach polityków o najniższym zaufaniu społecznym, nie ma szans na wygraną". "Nie da się zwyciężyć bez swojego lidera, lub wbrew społecznej opinii o nim" - podkreślił.

Migalski przypomina, że był czas, gdy prezes PiS był politykiem lubianym i cenionym: było to przed 2005 r. i czas ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej. Europoseł jest zdania, że PiS przegrało nie dlatego, że jego kampania była zła.

"Przegraliśmy dlatego, że mieliśmy do odrobienia zbyt wielką stratę. Startowaliśmy z bardzo niskiego poziomu i nie udało się nam odrobić 30-proc. straty do Bronisława Komorowskiego, z którą mieliśmy do czynienia na początku kampanii" - zauważa. Pyta, "dlaczego ten dystans był tak duży" i dlaczego PiS musiało startować z poziomu około 12 proc. poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego. "Czy to nie za Pana sprawą?" - zastanawia się poseł do Parlamentu Europejskiego.

Jego zdaniem, PiS przegrało wybory prezydenckie nie z Komorowskim, ale z PO. "Tym bardziej jest to bolesne, bowiem oznacza, że nawet tak słaby i krytykowany kandydat pokonał pana w wyścigu o najwyższy urząd w państwie. Czy nie jest to niepokojące? Czy nie powinno to zaalarmować i zastanowić całej naszej formacji? Co jednak otrzymujemy w zamian za to? Pana nieprzyjście na zaprzysiężenie nowej głowy państwa. Pana stwierdzenie, że ten wybór dokonał się przez nieporozumienie. Pana żądanie przesłuchania prezydenta przez prokuraturę" - zwraca się do lidera PiS.

W opinii Migalskiego, ogromny kapitał ludzkiego zaufania, który zgromadził Kaczyński w ciągu ostatnich miesięcy, jest "obecnie trwoniony", a ci, którzy zagłosowali na PiS po raz pierwszy, "zastanawiają się, czy dobrze zrobili".

"Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele zależy od mediów i że zdecydowana ich większość sprzyja PO. Ale po pierwsze, można owe media obchodzić. A po drugie, nie można z nimi wojować" - ocenia. Zastanawia się, jak PiS ma wygrywać wybory, jeśli lider partii "jest na stałej wojnie ze światem mediów". "Jak mamy zwyciężać, jeśli kolejne stacje radiowe i telewizyjne są obiektem naszych ataków? Czy wyobraża Pan sobie Donalda Tuska rugającego szefów największych mediów?" - pyta europoseł.

"Niezwykle pana cenię i szanuję, ale nie potrafię przejść obojętnie wobec faktu, że jest pan zarówno naszym największym kapitałem, jak i największym obciążeniem. Bez pana nie przetrwamy, z panem nie wygramy. Doprecyzujmy - z takim panem, jak obecnie. Bo, przypomnijmy, w czasie ostatniej kampanii wyborczej pokazał pan, że potrafi zyskiwać dla nas nowych wyborców, potrafi uruchamiać ludzi, którzy w tym zbożnym dziele mogą być użyteczni, potrafi porozumiewać się z elektoratem ponad głowami mediów" - napisał Migalski.

Zwraca również uwagę, że ludzie odpowiedzialni za relatywny sukces, jakim był wynik J.Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, są "odsunięci na boczny tor", główną twarzą PiS stał się Antoni Macierewicz, a głównym przekazem medialnym - wyjaśnienie tragedii smoleńskiej i walka o krzyż. Jak ocenia europoseł, wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej jednym z "najbardziej priorytetowych wyzwań stojących przed państwem polskim, ale nie może to być jedyny przekaz medialny" PiS.

Według Migalskiego, Macierewicz "nie przynosi dzisiaj żadnych zysków" PiS, a "organizowanie przez niego prawie codziennych konferencji i wskazywanie na nich winnych katastrofy, wzmacnia wrażenie, iż ta kwestia jest jedyną, na której nam naprawdę zależy oraz obniża wartość ostatecznego raportu zespołu parlamentarnego, którym on kieruje".

"Gdyby kwestia katastrofy i krzyża była lepiej prowadzona, gdyby była uzupełniana o przebijające się do mediów nasze komunikaty o podwyższaniu podatków przez obecny rząd, o uzależnianiu nas od rosyjskiego gazu, o mizerii kolejny reformatorskich ustawek - wówczas dzisiaj nie cieszylibyśmy się, że +nam nie spada+, ale radowalibyśmy się przewagą sondażową nad PO i perspektywą przejęcia władzy i wprowadzania naszego programu" - uważa Migalski.

Jak twierdzi, PiS nie może stać się ugrupowaniem zwycięskim jeśli ograniczy się jedynie do ekspozycji lidera partii i ludzi upodabniających się do niego."Musimy być wielobarwni, wielopłaszczyznowi, wielogłosowi.

PiS obecnie - w opinii Migalskiego - jest partią "coraz bardziej się zawężającą, coraz bardziej ekskluzywną". "Czy nie za łatwo pozbywamy się cennych osób, nie pozyskując w zamian nowych? Czy nie mogliśmy wybaczyć Marcinkiewiczowi jego infantylności, Sikorskiemu jego pozerstwa, Dornowi jego arogancji, Zalewskiemu jego gaskonady, Jurkowi radykalizmu, a Ujazdowskiemu miłości własnej?" - pyta europoseł.

Według niego stosunki wewnątrz partii wymagają interwencji Kaczyńskiego i "zmiany dotychczasowych formuł i zwyczajów". "Nie może być tak, że po najwyższe stanowiska można sięgnąć z dnia na dzień i z dnia na dzień także je stracić, tylko dlatego, że taka jest Pana wola. Partia musi być zarządzana jak nowoczesna korporacja, z jasnymi kryteriami awansu i degradacji, z systemem kar i nagród, z transparentnymi mechanizmami zarządzania i kontroli" - zaznaczył.

Europoseł zauważył, że partia nie może się opierać tylko i wyłącznie na decyzjach i woli Kaczyńskiego, ponieważ "to demotywuje ludzi naprawdę ambitnych i chcących coś sensownego robić, a promuje polityków potulnych, biernych i mających czas na wysiadywanie przed gabinetem i zawracanie głowy plotkami i donosami na innych".

"Partia zarządzana jak folwark przez surowego ekonoma, a nie jak nowoczesna korporacja, nie ma szans w walce o władzę.(...) PiS musi zacząć być nowoczesną, demokratyczną, otwartą, zdepersonalizowaną, pluralistyczną, otwartą na dyskusję, mającą jasne kryteria awansu partią polityczną. Czy tak będzie, zależy wyłącznie od Pana" - napisał Migalski.

Jak podkreślił, chciałbym, by sprawy, o których napisał w liście "mogły stać się tematem powszechnej dyskusji" w PiS. Zapewnił jednocześnie, że to już jego ostatnia publiczna krytyka taktyki PiS po wyborach prezydenckich.