Jak odkleić dziecko od smartfona? Terapeuta nie załatwi wszystkiego

Maciej Rajfur

publikacja 09.02.2020 08:50

Kiedy pojechałem z dziećmi na plażę kilka lat temu, zorientowałem się, że nikt nie buduje zamków z piasku. Byłem jednym z nielicznych. Dzieciaki wokoło bawiły się same, a rodzice? Ślęczeli nad smartfonami - opowiada Jędrzej Maciuk, socjoterapeuta i specjalista terapii uzależnień.

Jak odkleić dziecko od smartfona? Terapeuta nie załatwi wszystkiego Maciej Rajfur /Foto Gość Jędrzej Maciuk - mąż i ojciec dwójki dzieci, psychoterapeuta uzależnień.

Maciej Rajfur: Światowa Organizacja Zdrowia całkiem niedawno, bo w 2018 roku, wprowadziła uzależnienie od gier komputerowych na listę zaburzeń psychicznych jako jednostkę chorobową. To chyba nie znaczy, że tego typu uzależnienia istnieją realnie do dwóch lat...

Jędrzej Maciuk: Naturalnie, że nie. Nie ukrywam, że pojawiają się wciąż kłopoty z diagnostyką tego typu nałogów. Trwa żywiołowa dyskusja, jak traktować obsesyjne korzystanie z komputera, internetu, smartfona itd. Część osób twierdzi, że mamy do czynienia z prostym uzależnieniem cyfrowym. Inni idą w kierunku uzależnień behawioralnych, a jeszcze inni w kierunku kompulsywnych, czyli spraw dla psychiatry, kiedy nałóg cyfrowy jest wynikiem zmagań z zaburzeniami psychicznymi, a nie samym w sobie zaburzeniem.

To gdzie leży prawda w tej kwestii?

Właściwie raczej pośrodku. Czasami mamy do czynienia z bardziej rozwiniętą zależnością w jedną stroną, a w kolejnym przypadku to objaw innego zaburzenia. Np. ucieczka w gry komputerowe czy w internet może być wynikiem jakiegoś deficytu, który pojawił się wcześniej i to jego skutkiem jest właśnie przesiadywanie przed smartfonem, laptopem czy komputerem. Ja jestem terapeutą uzależnień, więc patrzę na to ze swojej perspektywy, ale zawsze się zastanawiam, czy mam do czynienia z pierwotnym powodem problemu, czy to pochodna czegoś innego.

Z jakiej perspektywy Pan patrzy na ewentualne uzależnienie dzieci od internetu, gier komputerowych, mediów społecznościowych?

Przy diagnostyce młodego człowieka ważne jest, by odróżnić, w jakim momencie próbujemy postawić tę diagnozę. Bo możemy trafić po prostu na etap pierwszej fascynacji. I nieważne, czy mówimy o włączaniu jakiejś gry komputerowej czy zakładaniu rolek na nogi, ten początkowy okres będzie charakterystyczny. Zaprząta myśli młodego człowieka. On chce spędzać przy tym sporo czasu, ale to mija. Wkrótce pojawia się inna zajawka czy pasja, a rozwój harmonijny człowieka dalej się toczy.

To scenariusz optymistyczny, natomiast jest jeszcze pesymistyczny, który dotyka coraz większą liczbę dzieci. Kiedy ta początkowa fascynacja, np. smartfonem i internetem się przedłuża i dziecko nie chce się od niego „odkleić”.

Jako rodzice czy opiekunowie musimy zachować czujność. Jeżeli czas, który poświęca dziecko na grę, stale się zwiększa, a jednocześnie ona staje się dla niego głównym źródłem przyjemności, wtedy może pojawić się problem. Widać to w życiu codziennym - jeżeli smartfon robi za sposób na nudę, na stres, na wolny czas, przy spotkaniu z przyjaciółmi, przy stole podczas obiadu itd.

Czy jest jakaś granica, której przekroczenie powinno nas zaniepokoić, uruchomić w głowie alarm?

Przy diagnostyce uzależnienia ciężko wyznaczyć np. kryterium godzinowe. Należy spojrzeć na cały kontekst, bo mamy do czynienia z kwestią wielowymiarową. Ta liczba godzin spędzanych przez ekranem ma znaczenie, ale istotniejsza jest rola, jaką pełni to zachowanie w życiu człowieka. Czy sięga po grę mimo strat - np. spadku nauki w szkole. Czy traci nad tym kontrolę - nie wyrabia się z obowiązkami na czas.

Dodatkowo zauważymy na pewno tzw. objawy odstawienne występujące osobno lub przeplatane - lęki, stany depresyjne, zachowania agresywne, bóle głowy, rozkojarzenie, kłopoty ze snem, huśtawka nastrojów, rozdrażnienia. To wszystko może wskazywać, że na horyzoncie pojawia się problem uzależnienia.

Z drugiej strony weźmy też poprawkę na normę rówieśniczą. To, co wydawało się dla nas jakąś patologią kilkanaście lat temu, dzisiaj zaczęło być normą. Młody człowiek, który siedzi trzy godziny przed komputerem, niekoniecznie ma problem. Trzeba się już zastanawiać, gdy mówimy przykładowo o siedmiu godzinach - to obiektywnie naprawdę dużo.

Jakie zatem powinniśmy sobie zadać pytania, obserwując zachowanie i tryb życia dziecka?

Czy istnieje silna potrzeba tej konkretne czynności, która nas niepokoi (np. granie w gry na smartfonie)? Czy zwiększa się ilość czasu? Czy zanikają inne źródła przyjemności? Czy zmieniają się aktywności? Wcześniej jeździł na rowerze, grał w piłkę na boisku, a teraz już nie wychodzi z domu…

I jeżeli odpowiedzi pokazują, że pojawił już poważny problem to…

Bez paniki i gwałtownych reakcji. Może powiem coś niepopularnego, ale niepokój nie powinien nas od razu mobilizować, żeby biec z dzieckiem do specjalisty. Czasem tak trzeba, ale uważajmy, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Wszelkie podejrzane objawy są przede wszystkim na początku pretekstem do rozmowy z dzieckiem, żeby uniknąć niezrozumienia. Wystrzegajmy się natychmiastowej reakcji w stylu: „Ucieka w komputer lub smartfon? Okej, ma problem, potrzeba mu specjalisty”.

A może ucieka, bo czuje napięcie w domu, może ucieka od rodziców? Przyjrzyjmy się rodzinie. Być może granice w rodzinie są zbyt rozmyte albo zbyt ostre i to rodzice powinni skorzystać z pomocy. Zadbajmy o higienę w domu. Np. nie spożywajmy posiłków przy włączonym telewizorze czy smartfonie. Jeżeli podstawową formą relaksu rodziców jest wspominany smartfon, telewizor czy komputer, trudno się dziwić, że dziecko potem to naśladuje. Rodzice muszą dać przykład, w przeciwnym razie nie dopilnują swojej pociechy.

Część rodziców stosuje radykalne podejście, np. zabierając z pokoju zasilacz do komputera, czy rekwirując po prostu smartfon lub laptop na jakiś czas. Czy to się sprawdza?

Podejście abstynencyjne, to znaczy odcięcie źródła problemu od razu, niekoniecznie okazuje się najlepsze. Dla dziecka w pierwszej chwili wydaje się nie do przyjęcia. Trudno odstawić kompletnie komputer czy smartfon dzisiaj, kiedy stał on integralną częścią życia codziennego. Należy stopniowo odzyskiwać równowagę. Zanim jednak podejmiemy mniej lub bardziej stanowcze kroki, zadajmy sobie i dziecku pytanie - co robi na tym komputerze lub smartfonie. Może się okazać, że jest uzależnione od pornografii, a urządzenie elektroniczne stało się jedynie środkiem dotarcia do tych treści. I podejście abstynencji powinno dotyczyć odcięcia do treści pornograficznych.

Ale przecież jak najszybciej chcemy usunąć problem. Nie możemy zwlekać i pozwalać dalej na coś, co szkodzi młodemu człowiekowi...

Jeżeli odetnę synowi radykalnie dostęp do komputera, a wcześniej pozwalałem mu na to bez problemu i cieszyłem się, że przynajmniej siedzi w domu, bo mam spokój - to pojawia się w dziecku ogromny dysonans. Być może dobrym pomysłem jest najpierw przeniesienie komputera z pokoju dziecka do wspólnego pokoju. Korzystanie z laptopa w salonie, a nie za zamkniętymi drzwiami w samotności, jak w jakimś podziemiu.

Granica z drutu kolczastego postawiona tak nagle burzy u dziecka porządek emocjonalny. Rozmawiajmy z nim, ale też spójrzmy na siebie - jaki daliśmy wzorzec. Pamiętam sytuację sprzed kilku lat, kiedy pojechałem z dziećmi na plażę i zorientowałem się, że nikt nie buduje zamków z piasku. Byłem jednym z nielicznych. Dzieciaki wokoło bawiły się same, a rodzice? Ślęczeli nad smartfonami. Bardzo wymowny widok.

W takim razie co robić, albo inaczej: jak robić, żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć sprawy i nie zaszkodzić dziecku?

Czynnikiem chroniącym niewątpliwie przed tego typu zagrożenia jest więź z rodzicem. A więź budujemy przez spędzony wspólnie czas. Nasza relacja wzmacnia dziecko Jeśli już mamy problem z uzależnieniem od elektronicznego urządzenia, to nie straszmy dziecka terapeutą i leczeniem, ale może usiądźmy obok niego i zapytajmy, co takiego w tym komputerze widzi, na czym polega ta gra. Spróbujmy najpierw je zrozumieć. Ono poczuje, że mu towarzyszymy, zauważamy jego potrzeby i chcemy się z nim komunikować, a nie że oceniamy góry i chcemy go tylko wysłać do specjalisty, bo to jego problem, nie nasz.

Często w rodzinach nie ma nawyku rozmawiania o problemach i komunikacji opartej na życzliwości. 

Nie można „odstawić” dziecka do specjalisty, jak samochodu do mechanika, żeby je po prostu naprawił. To zdecydowanie bardziej złożony proces. Dziecko jest częścią rodziny i z niej wyrasta, a zatem w kwestii uzależnienia od elektroniki powinniśmy spojrzeć również na otoczenie rodzinne. Rzadko się zdarza niestety, że bliscy uzależnionego dziecka chcą diagnozować także własne życie. Raczej pojawia się myślenie w stylu: „Dziecko ma problem i proszę coś z tym zrobić”.

Czyli zanim więc udamy się do terapeuty albo równolegle do prowadzonej terapii czy leczenia, powinniśmy jako rodzice/opiekunowie działać bardzo aktywnie sami?

Ja bym rozłożył w tym stwierdzeniu inaczej akcenty. Rola rodziców w wielu przypadkach, kiedy dziecko ucieka w internet czy gry komputerowe, jest nie do przecenienia. Oczywiście zastrzegam, że są takie sytuacje, gdzie musimy skorzystać z pomocy z zewnątrz i nie ma wyjścia. Ale często jeszcze na poziomie domu możemy zmienić sytuację. Postarajmy się wymyślić coś, co nadaje smak wolnemu czasowi zamiast internetu, gier komputerowych itd. Chodzi o naukę relaksu. Bądźmy kreatywni. Trudno oczekiwać od młodego człowieka, że on się w ogóle nie będzie bawił. Ma prawo do zabawy, ale nie dajmy jej zdominować przez coś, co go niszczy i może uzależnić. Pamiętajmy, że jego umysł jest bardzo plastyczny i może wejść w aktywność, z którą nigdy wcześniej nie wchodził.

Opierając się na Piśmie Świętym, przypomnijmy, że „moc bowiem w słabości się doskonali”. Z tego uzależnienia, w które wpadło dziecko, możemy wyjść z nim jeszcze silniejsi.

Znam takiego ojca, który zauważył, że syn mu się wymyka kosztem siedzenia przy komputerze. I patrzył na ten proces świadomie jako pedagog, więc musiał zareagować. Ponieważ widział, że dziecko lubi „strzelanki”, że szukało emocji i przygód, postanowił więc zaangażować je w aktywność podobną do hobby syna, ale zdecydowanie zdrowszą. To air soft - gra zespołowa wykorzystująca pneumatyczne, elektryczne, gazowe lub sprężynowe repliki broni palnej. Tato szukał jakiegoś zastępnika dla gry komputerowej. Syn się autentycznie wkręcił. Teraz jeżdżą razem często na różne wyjazdy airsoftowe. Mają wspólną pasję. A więc coś, co mogło ojca od syna oddzielić pokoleniowo, tak naprawdę dzięki kreatywności ojca ich zbliżyło.