Stefania Łącka: To tylko ciało umiera, ale dusza żyje

Grzegorz Brożek

publikacja 27.03.2020 11:00

W piąty piątek Wielkiego Postu wyruszamy na Drogę Krzyżową z naszą diecezjanką, kandydatką na ołtarze, Stefanią Łącką.

Stefania Łącka: To tylko ciało umiera, ale dusza żyje

Pięć lat temu ówczesny alumn WSD w Tarnowie, a dziś ks. Bartłomiej Wilkosz, napisał rozważania Drogi Krzyżowej ze Stefanią Łącką dla młodzieży dekanatu dąbrowskiego, która chciała wyruszyć z Dąbrowy Tarnowskiej w Ekstremalną Drogę Krzyżową do Gręboszowa, parafii, z której Stefania Łącka pochodziła.

O Stefanii Łąckiej pisaliśmy wielokrotnie. Między innymi w tekście: ANIOŁ NA DNIE PIEKŁA. W 2017 roku bp Andrzej Jeż ustanowił ks. prof. Stanisława Sojkę postulatorem procesu beatyfikacyjnego Stefanii Łąckiej.

- Nabożeństwo Stefanii Łąckiej do Męki Pańskiej najpełniej ukształtowało się w oświęcimskim obozie, gdzie życie, męka i śmierć wielu więźniów i więźniarek były niewątpliwie świadectwem wiary w Ukrzyżowanego - i odwrotnie - były świadectwem utożsamiania się Chrystusa z niewinnie cierpiącymi i zabijanymi, tak jak On. Jakże głęboko musiała przeżywać w obozie Stefania Łącka poszczególne stacje Drogi Krzyżowej - pisze we wstępie do wydanych kiedyś rozważań ks. dr hab. Jan Bartoszek, asystent Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej.

Stefania Łącka: To tylko ciało umiera, ale dusza żyje   archiwum obozu Stefania Łącka w obozie.

Stacja I. Pan Jezus na śmierć skazany

Zdradzony i opuszczony przez wszystkich stoi przed Piłatem. Wokół wrzeszczący tłum. Zapada wyrok śmierci. Jezus przyjmuje go w milczeniu, cierpliwości i dobroci swego Serca. Daje nam przykład jak można całkowicie zaufać Bogu.

Stefania Łącka w swoim życiu również musiała przyjąć trudny wyrok. Była nim wojna. Zachowała wówczas pokój serca. Nie czuła lęku przed śmiercią. Posiadała bowiem mocną wiarę w to, że bez woli Bożej nic nie może się stać.

Jaka jest moja wiara w Opatrzność Bożą? Tak często wiele rzeczy idzie nie po mojej myśli. Często różne osoby, wydarzenia są mi przeciwne. Czy potrafię zachować w takich sytuacjach milczenie na wzór Jezusa? Czy potrafię zaufać mojemu Bogu? Jezus przyjął wyrok w pokorze uniżając samego siebie. Jaka jest moja pokora?

Stacja II. Pan Jezus bierze krzyż na swe ramiona

Jezus, którego wcześniej katowano biczami i znieważano przyjął na swoje ramiona ogromny ciężar naszych grzechów. Robi to, bo Jego miłość do człowieka jest niezgłębiona.

Stefania Łącka także nie uchylała się od życiowego krzyża upodabniając się do Chrystusa. Zarówno w relacjach rodzinnych, w szkole, w dorosłym życiu była otwarta na sprawy drugiego człowieka i na budowanie relacji z Bogiem. Często poświęcała swój wolny czas na pomoc innym. Siłę do tego czerpała z adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Posiadała poczucie odpowiedzialności za swoje życie i tych, których Bóg przy niej postawił.

Ile razy ja uciekam od wzięcia odpowiedzialności za własne postępowanie? Czy jestem świadom, że kroczenie drogą Jezusa jest możliwe tylko wtedy, gdy niosę mój własny krzyż? Podjąć swój życiowy krzyż, to po pierwsze stanąć przed sobą w prawdzie. Nie w zakłamaniu, kombinatorstwie, ciągłym łudzeniu siebie chwilowymi przyjemnościami. Muszę odszukać wolę Bożą w wypełnianiu moich obowiązków, przyjmowaniu trudności, niewygód życiowych. Należy oddać wszystko z czym się zmagam Jezusowi, gdyż On z miłości przyjął na siebie wszelkie moje słabości.

Stacja III. Pierwszy upadek

Jezusa powalił ciężar krzyża. Ludzkie możliwości są ograniczone. Gdy siły opadają, a ból wzrasta przychodzi kryzys. Oto Syn Boży przyjął ludzkie ciało i doświadczył cierpienia. Zakosztował tego co dla wielu ludzi jest niezrozumiałe i bezsensowne. Człowiek nie posiada wytłumaczenia zła, które jest na świecie. Nie posiadamy recepty na cierpienie. Jednak ten, który nas stworzył i objawił się nam, również cierpiał. Zrobił to, z miłości i po to, aby wyprowadzić z tego największego zła ogromne dobro, jakim jest nasze zbawienie.

Kiedy Stefania Łącka była katowana przez gestapo, wybito jej zęby, wydarto włosy. Gdy później oglądała machinę śmierci w Auschwitz i doświadczyła największego w historii upadku człowieka, nie straciła wiary, lecz jej więź z Chrystusem umocniła się. Tam, gdzie godność ludzka i człowieczeństwo zostały utopione w błocie zła, ona je podnosiła, odnajdując w drugim człowieku oblicze Jezusa.

Moje upadki nie są ostateczną przegraną, ale mogą dać początek czemuś nowemu. Jeżeli tylko znajdziemy w sobie siły do powstania. Jezusowi sił dodała żarliwość dusz, Łąckiej - miłość Zbawiciela. To jest ta wspaniała relacja Boga ze mną. Tylko, czy ja tej Bożej relacji szukam, czy troszczę się o nią?

Stacja IV. Spotkanie z Matką

Serce Syna spotyka się z kochającym Sercem Matki. Maryja, to ta, która całkowicie zawierzyła woli Bożej. Jest ona wzorem trwania przy Jezusie. Oto miłość Matki otacza cierpienie Syna. Te dwa krwawiące Serca łączą się ze sobą i ma miejsce zwycięstwo miłości.

Łącka w swoim życiu rodzicom oddawała wielki szacunek. To od nich otrzymała to, co najcenniejsze: miłość, wiarę, przykład uczciwej i sumiennej pracy. Bardzo ich kochała i uczyła innych, że rodzicom należy oddać serce za serce.

Tak wiele razy może dochodzić do kłótni między mną, a moimi rodzicami. Bo patrzą inaczej na świat, bo nie rozumieją moich pragnień, bo narzucają mi swoją wolę, ciągle stawiają nowe wymagania. Tak wiele można postawić im zarzutów. Jednak może warto niekiedy wczuć się w ich rolę, spróbować docenić ich starania, ich miłość do mnie. Więcej z nimi rozmawiać, poznawać ich smutki, ale i radości. Zamiast krytykować ich uwagi, przyjąć je w milczeniu, w duchu pokory. Wzorem tych relacji jest dla nas relacja Jezusa i Maryi - Syna oddanego Matce i Matki bliskiej Synowi.

Stefania Łącka: To tylko ciało umiera, ale dusza żyje   archiwum Marii Pawlikowskiej Stefania (druga od lewej w górnym rzędzie) jako harcerka, z harcerkami.

Stacja V. Szymon

Szymon nie chciał pomagać skazańcowi. Z woli Bożej znajduje się on w sytuacji dla siebie nie komfortowej. Ma dźwigać ciężar drugiego człowieka.

Stefania pisząc artykuły do młodych, zawsze podkreślała, że należy odrzucić wszelką obojętność i brak wrażliwego serca na cierpienie i los bliźnich. W obozie zagłady potrafiła odstąpić swoją porcję chleba chorej koleżance. Jej postawa nie brała się znikąd, ale z głębokiej więzi z Jezusem. Ta relacja z Chrystusem kształtowała się na modlitwie i w odbieraniu każdego wydarzenia jako woli Bożej, której potrafiła zaufać.

Tak wiele osób Bóg stawia na moich życiowych drogach. Czy potrafię zauważyć potrzeby bliźnich? Czy stać mnie, aby uśmiechnąć się do drugiej osoby, odezwać się, porozmawiać z tymi, którzy są odpychani przez wszystkich? Czy potrafię oddać swój czas drugiej osobie? Zrezygnować z własnej pychy i pamiętać, że w każdym człowieku przychodzi do mnie Chrystus?

Stacja VI. Weronika

Wyobraź sobie tę scenę. Zewsząd złowrogie spojrzenia i krzyki. Oblicze Pana zalane Krwią. Weronika nie zważając na opinię ludzką, podchodzi z miłością, by otrzeć twarz Jezusa.

Stefania Łącka przebywając w Birkenau, opiekowała się chorymi, załatwiała dla nich wodę, lekarstwa, witaminy, żywność. Przychodziła z pomocą chorym na tyfus i w końcu sama zachorowała. Jednak to jej nie złamało, jeszcze bardziej poddawała się woli Bożej. Gdy poczuła się lepiej, nadal pomagała. Nie kierowała się ludzkim wyrachowaniem, lecz Ewangelią.

Zarówno Weronika, jak i Stefania, potrafiły dać świadectwo wobec innych. Ileż to razy zawstydziłem się swojej wiary? Nie stanąłem w obronie wartości ewangelicznych. Naśladowałem zło innych tłumacząc się, że wszyscy tak postępują. Jednak Jezus pokazał, że wcale nie trzeba robić tego co wszyscy. On poszedł drogą miłości i prawdy. On uczy, że można inaczej. Zrezygnować z tego, co podpowiada świat i umiłować to, co mówi Jezus.

Stacja VII. Drugi upadek

Boleść i wyczerpanie Chrystusa jest coraz większe. Jezus upada kolejny raz.

Łącka spędziła trzy lata w miejscu, gdzie nie było się człowiekiem, lecz numerem. Każdego dnia, ciężka praca, płacz, śmierć zadana ręką kata lub z wyczerpania organizmu. Wielokrotnie musiała upaść.

To ludzka rzecz upadać. Rodzimy się ze skutkami grzechu pierworodnego. Nie jesteśmy doskonali, ale jesteśmy do doskonałości wezwani. Często zniechęcam się swoimi porażkami. Jednak rozpaczanie nad niepowodzeniem jest stratą czasu, którego nie potrafię cofnąć. To, co było wczoraj już do mnie nie należy, to co nadchodzi jest niepewne, dlatego trzeba zająć się tym, co jest teraz. To jest mój czas zbawienia. Czas, w którym Bóg ciągle mnie szuka i przypomina, że istnieje. Jezus powstał. Bez Jezusa nic nie mogę uczynić, ale z Nim, w Nim i przez Niego mogę wszystko. Podejmę trudy życia i odczytam w nich Bożą wolę.

Stacja VIII. Niewiasty

Niewiasty jerozolimskie płaczą widząc Jezusa. Jednak Jezusowi ten płacz nie jest potrzebny. Chociaż cierpi i doznaje pohańbienia, to w tym wszystkim ukryty jest głębszy duchowy sens. Te kobiety tego nie widziały.

Stefania szczególnie troszczyła się o swoją sferę duchową. W obozie codziennie odprawiała modlitwy, prowadziła nabożeństwa, czytała teksty Mszy świętej, była blisko Chrystusa ukrzyżowanego. To pozwoliło jej na odkrycie głębszego wymiaru cierpienia.

Ileż razy zapominam o wartościach duchowych i skupiam się na tym, co materialne? Zamiast bardziej być, pragnę więcej mieć. Jeżeli chcę pogłębić swoją wiarę, to nie mogę wyglądać wielkich rzeczy. Potęga jest w prostocie. Głębokie życie duchowe zaczyna się od małych inicjatyw. Przewodnikiem w postępowaniu na drodze wiary jest Duch Święty. Kieruje on do mnie słowo Boże. Jednak, czy ja sięgam po to słowo? Tak często nie wiem, co robić i którędy podążać, bo nie słucham tego, co Jezus do mnie mówi w Ewangelii. Jeżeli nie karmię się Ewangelią, to w moim sercu nie żyją słowa Jezusa, ale to, co mówi świat. Wówczas jestem jak te niewiasty, które niczego nie rozumieją.

Stacja IX. Trzeci upadek

Jeszcze jeden upadek. Jest już u kresu kalwaryjskiej drogi. Jezus nie poddaje się, ale podejmuje dalszy wysiłek.

Łącka po wyzwoleniu musiała zmagać się z syndromem obozowym. Koszmar Birkenau minął, lecz na psychice człowieka pozostał wielki ciężar. Przeżyła tam dużo ludzkich upadków, zwątpień, tragedii. Uzdrowienia szukała w codziennej Mszy świętej i przyjmowaniu Eucharystii. Chociaż była fizycznie i psychicznie wyczerpana posiadała chęć powstania.

Ja także często upadam powracając do swoich nałogów. Odwracam się od Boga, ludzi. Uwagę skupiam na sobie i swoich słabościach. Jednak pogodzenie się ze swoimi wadami, grzechami sprawia, że staję się ich niewolnikiem. Czyż Bóg nie wzywa mnie do tego, aby być wolnym? Jezus pragnie podnosić mnie z moich upadków poprzez łaskę udzielaną w sakramentach. Każda ważnie odbyta spowiedź święta daję mi wolność w Chrystusie. Czy korzystam z tych wielkich darów jakimi są sakramenty?

Stefania Łącka: To tylko ciało umiera, ale dusza żyje   arch. producenta Plakat filmu dokumentalnego Dawida Szpary o Stefanii Łąckiej "Serce w pasiaku".

Stacja X. Jezus z szat obnażony

Zanim przybito Go do krzyża okrutnie zdarto z niego szaty. Poniżony Jezus poddaje się swoim oprawcom w milczeniu. Z Jego ran wypływa Krew. W niej możemy się obmyć i przyoblec się w szatę świętości. Nasze kroczenie do świętości może realizować się na różnych drogach powołania.

Stefania chciała kochać Boga dwoma sercami wybierając tym samym drogę małżeństwa. Kiedy dowiedziała się, że mężczyzna, którego kocha jest już żonaty postanowiła zrezygnować z własnych pragnień. Małżeństwo to była dla niej wartość ugruntowana na bożym fundamencie, dlatego znalazła w sobie siłę, aby oprzeć się pożądaniu.

Czy w podobnej sytuacji byłbym w stanie powiedzieć sobie nie? Czy potrafię zapanować nad swoją sferą seksualną? Kieruję się głosem sumienia, czy ulegam pożądliwości? Zwycięża nade mną mój egoizm czy miłość Jezusa? On ogołocił się z wszystkiego. Cierpiał za moje grzechy. Jeżeli chcę iść Jego drogą, to muszę zrezygnować z siebie, z własnego ja.

Stacja XI. Jezus przybity do krzyża

Ciało Chrystusa rozciągają na krzyżu i przybijają gwoździami. Są one symbolem miłości, która przykuła Jezusa do krzyża. Zbawiciel przybity do drzewa hańby mówił: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk23,34).

Łącka już w obozie powtarzała do współwięźniarek, że nam chrześcijanom nie wolno nienawidzić. Wiedziała, że chcąc żyć według Ewangelii musi przyjąć również słowa Jezusa wzywające do miłości nieprzyjaciół i modlitwie za tych, którzy nas prześladują.

Jakże często denerwują mnie inni. Do wielu osób żywię urazę, bo w ten, czy inny sposób mnie skrzywdziły. Zamykam swoje serce na tych, którzy pozostawili na nim ranę. Trudna jest sztuka przebaczania. Jednak i w tej kwestii Jezus dał mi przykład, że można. Tyle już razy odrzuciłem Chrystusa i wybrałem grzech. On mi przebaczył i czyni, to za każdym razem, kiedy powracam do Niego i żałuję swych błędnych decyzji.

Stacja XII. Śmierć na krzyżu

Wola Ojca wykonała się. Pan Jezus oddał ostatnie tchnienie. Ta święta i chwalebna ofiara ma miejsce podczas każdej Eucharystii. Chrystus umarł za moje grzechy. To jest miłość doskonała i prawdziwa, oddać życie za przyjaciół swoich.

Dla Łąckiej nabożeństwo do Męki Pańskiej, było szczególnie cenne. Była przekonana, że jeżeli chcemy kształtować w sobie obraz Chrystusa, to musimy przyjąć cierpienia, które są w naszym życiu. Uczeń Jezusa będzie otaczał ten święty i błogosławiony krzyż, najwyższą czcią.

Pójdę na Eucharystię i przeżyję ją z tą myślą, że na ołtarzu Chrystus spala się dla mnie, jako ofiara doskonała. Przyjmę Go do mego serca i będę Go adorował. Moja obecność na Eucharystii, czy na modlitwie indywidualnej w Kościele, jest mi konieczna. Ponieważ, kiedy się kogoś kocha, to się z nim przebywa.

Stefania Łącka: To tylko ciało umiera, ale dusza żyje   archiwum Stefania Łącka, uczennica Seminarium Nauczycielskiego.

Stacja XIII. Zdjęcie z krzyża

Martwe ciało Jezusa złożone w ramionach Matki. Ona wzięła Go w swoje objęcia. Maryja uczy nas dojrzałej, pięknej relacji z Jezusem. Jest wzorem modlitwy. Ilekroć stajemy pod krzyżem adorując Zbawiciela, Maryja jest obok nas. Ona doskonale wypełniła wolę Bożą. Zabierając Maryję do mojego serca staję się jej synem, tak jak umiłowany uczeń.

Łącka zawierzyła swoje życie Maryi i pozostała Jej wierna, aż do śmierci.

Ta wielka łaska wiary, którą posiadam sprawia, że nigdy nie jestem sam. We wszelkich okolicznościach życia staje przede mną Maryja i wskazuje na swojego Syna. Wiara wymaga ode mnie zaufania Boskim wyrokom. Tak właśnie zaufała Maryja, mówiąc do Anioła: Niech mi się stanie według słowa twego.

Stacja XIV. Złożenie do grobu

Jezus Chrystus prawdziwie się narodził i prawdziwie umarł. Jak każdy człowiek, został złożony do grobu.

O tym, że młodość przeminie, że przyjdzie czas na rozstanie z tym światem, dobrze wiedziała Łącka. Powtarzała, że to tylko ciało umiera, ale dusza żyje.

Kolejna wspaniała prawda mojej wiary. Chociaż życie ziemskie przeminie, to przecież nie jest to koniec, lecz początek czegoś nowego. Chrystus mówił do swoich uczniów, że idzie przygotować im miejsce, a u Ojca jest mieszkań wiele. Jeżeli już tu na ziemi doznaję zjednoczenia z Jezusem w sakramentach świętych, to nie straszna mi śmierć. Jestem zaproszony do życia wiecznego. Po ludzku patrząc, to jest ciężka próba dla mnie. Kiedy umiera ktoś bliski, spadają łzy. Chciałbym, aby ten bliski jeszcze żył i to nie jest złe. Nie mogę przy tym zapomnieć, że życie nie kończy się na tym świecie. Chociaż cisza, jaka panuje przy grobie jest przytłaczająca, to warto ją przetrwać, bo po niej zajaśnieje nowy dzień - Dzień Pański.