Trudna sytuacja benedyktynek w Staniątkach

Magdalena Dobrzyniak

publikacja 31.03.2020 09:35

- Jesteśmy z ludźmi w ich problemach i modlimy się za cały świat - mówi matka Stefania Polkowska, przełożona opactwa. Siostry straciły możliwość pracy na własne utrzymanie.

Trudna sytuacja benedyktynek w Staniątkach Magdalena Dobrzyniak /Foto Gość Matka Stefania Polkowska nie traci optymizmu. - Ten nadzwyczajny Wielki Post skończy się zmartwychwstaniem i naszym powstaniem z trudów - zapewnia.

W staniąteckim klasztorze mieszka 12 mniszek. Większość z nich to osoby w podeszłym wieku. - Starsze siostry są osłabione, ale dbamy o nie i dbamy o siebie, stosując się do wszystkich zaleceń służb - zapewnia matka Stefania.

To bardzo trudny czas dla wspólnoty w Staniątkach. - Nie mamy jak zapracować na własne utrzymanie - przyznaje przełożona. Na utrzymanie klasztoru przeznaczone były tace w pobliskich parafiach, gdzie z powodu pandemii Msze odbywają się z ograniczoną do 5 osób liczbą wiernych. Zamknięty został także sklepik sióstr u benedyktynów w Tyńcu, gdzie sprzedawane były produkty z klasztornej kuchni.

Jednak siostry się nie poddają. - W Staniątkach na furcie nadal sprzedajemy. Czasem ktoś przyjedzie po miód, niedługo będziemy miały baranki cukrowe, ciasta świąteczne, ciasteczka w kształcie zajączków i baranków - wylicza matka Polkowska, dodając że siostra Benedykta, sędziwa furtianka, przestrzega wszystkich obostrzeń i zawsze ma pod ręką płyn dezynfekujący.

W klasztornym ogrodzie wysiewają już pomidory, z których powstają słynne przysmaki.

- Jestem wzruszona ludzką dobrocią i zainteresowaniem. Czasem ktoś zadzwoni i zapyta, jak sobie radzimy, czasem coś przywiezie. Niedawno siostry albertynki przywiozły nam owoce, jest pan, który robi dla nas zakupy. W tych trudnych okolicznościach w ludziach uruchamiają się wielkie zasoby dobroci - mówi mniszka. Przyznaje, że trudno jej prosić o pomoc, bo wie, że pandemia spowodowała, iż wiele osób znalazło się w dramatycznej sytuacji i potrzebują wsparcia. - Jestem jednak odpowiedzialna za moje siostry, za ich zdrowie i bezpieczeństwo - wyjaśnia.

Patronem matki Polkowskiej jest Prymas Tysiąclecia. - Dużo się modlimy za jego wstawiennictwem. Przeprowadził Polskę przez komunizm, sprawił, że wiara w naszym narodzie ocalała i wierzę, że za jego przyczyną uprosimy ocalenie - mówi mniszka.

Jest przekonana, że modlitwa sióstr jest światu potrzebna. Mniszki codziennie odmawiają suplikacje i modlą się do Matki Bożej Staniąteckiej. - Jesteśmy z ludźmi w ich problemach, dzielimy ich los. Nasza trudna sytuacja jest współcierpieniem z tymi, którzy cierpią z powodu pandemii - zapewnia matka Stefania.

Benedyktynka ma nadzieję, że ten nadzwyczajny Wielki Post skończy się zmartwychwstaniem i "naszym powstaniem z trudów". - W krótkim czasie rozpędzony świat został zamknięty w domach. Nam jest łatwiej, bo wciąż możemy przyjmować Komunię św., uczestniczyć w Mszy. To w tych czasach wielka łaska. Myślę o wszystkich, którzy nie mogą iść do kościoła i tęsknią. Wiem, że dla nich to trudne - mówi.

Szczegółowe informacje o tym, jak pomóc benedyktynkom w Staniątkach, można uzyskać na furcie i pod numerem telefonu: (12) 281 80 58. Kontakt do sióstr i numer konta znajdują się na ich stronie internetowej www.benedyktynki.eu.