Misja specjalna

Beata Zajączkowska

Od 38 lat jest pielęgniarką. Teraz dostała jeszcze misję specjalną. Przynosi Komunię św. zakażonym koronawirusem.

Misja specjalna

Cristiana stała się pomostem między Kościołem, a osobami bardzo cierpiącymi nie tylko z powodu samego koronawirusa, ale i dotkliwej izolacji. Ze względów bezpieczeństwa także do Instytutu Ortopedii Rizzoli w Bolonii, gdzie pracuje, nie mają wstępu nie tylko rodziny, ale i kapelani. Wielu chorych prosiło o Komunię św., ale przez długi czas było to niemożliwe. Pandemia sprawia jednak, że Kościół uczy się coraz lepiej reagować na tę kryzysową sytuację i odkrywa nowe wyrazy wyobraźni miłosierdzia, a pomostem staje się personel medyczny. Dowodem na to jest decyzja arcybiskupa Bolonii.

Kiedy we Włoszech władze zakazały sprawowania liturgii z udziałem wiernych Cristina, kiedy tylko mogła, korzystała z dobrodziejstw transmisji internetowych, i uczestniczyła w Mszy sprawowanej przez metropolitę Bolonii. Po jakimś czasie napisała do niego opowiadając m.in. o wielkiej tęsknocie wielu chorych za Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Kard. Matteo Zuppi poprosił ją wówczas, by to ona stała się kryzysowym szafarzem na kryzysowe czasy. Kobieta, która należy do Instytutu Świeckiego Memores Domini z radością podjęła się tego zadania.

Pierwszą Komunię zaniosła sędziwej pani Marcie. „Byłam ubrana jak kosmonauta. Kiedy podeszłam do chorej powiedziałam, że przysyła mnie kard. Zuppi, by mogła przyjąć Jezusa. A ona po komunii płakała z radości i dziękowała za ten dar” – opowiada pielęgniarka. Wskazuje, że wcześniej „w wielu momentach czuła się tak jakby sitem próbowała zatamować lecącą wodę”. Teraz ma więcej siły, bo widzi, jak bardzo ważne jest, by walcząc z chorobą fizyczną pacjentów nie zapominać o aspekcie duchowym tej walki. „Kiedy pobieramy wymazy, za naszymi maseczkami i ochronnymi wizjerami, ludzie szukają spojrzenia miłości. Bardzo potrzebują bliskości i czułości” – mówi Cristiana. Podkreśla, że dramat koronawirusa sprawia, iż wszyscy stają się wrażliwsi i bardziej ludzcy. Ona sama, by dalej móc pracować z zakażonymi COVID-19 musiała wyprowadzić się z rodzinnego domu, by nie stanowić dla najbliższych zagrożenia. Przygarnęli ją przyjaciele, którzy do jej potrzeb sanitarnych zaadaptowali część domu. Także w instytucie, w którym pracuje, jak mówi, ludzie się teraz bardziej wspierają, a trudne sytuacje sprawiają, że zarazem bardziej poznają. „Nasz dyrektor sanitarny obdzwania codziennie te osoby z naszego personelu, które zostały zarażone COVID-19. I nie robi tego formalnie, bo d tego są specjalne służby. On dopytuje, jak się mają, czy czegoś nie potrzebują, w jakiej sytuacji są ich rodziny, jak może im pomóc” – opowiada Cristiana. Te ziarna dobra też sieje epidemia. Oby padły na żyzną glebę i po jej ustaniu wydały dobre owoce.