Wojna nie jest na kwarantannie

Jacek Dziedzina

GN 19/2020 |

publikacja 07.05.2020 00:00

Czy pandemia zamroziła toczące się na świecie konflikty zbrojne? Niestety, nie tak, jak światową gospodarkę. Jedni kontynuują swoją walkę, inni przeprowadzają gigantyczne manewry obliczone na wojnę w warunkach epidemii.

Tatiana Sergienko obok swojego zniszczonego 3 maja 2020 r. domu w mieście Gorłowka koło Doniecka (Ukraina). DAVE MUSTAINE /epa/pap Tatiana Sergienko obok swojego zniszczonego 3 maja 2020 r. domu w mieście Gorłowka koło Doniecka (Ukraina).

Ponieważ od kilku miesięcy światowe media zajmują się niemal wyłącznie koronawirusem, można odnieść wrażenie, że wszystkie konflikty zbrojne albo wygasły, albo przeszły w stan zawieszenia. Tymczasem tylko w chwili pisania tego zdania na kilka miast w północnej Syrii spadały bomby – widać to m.in. na aktualizowanej na bieżąco mapie działań wojennych w tym kraju (syria.liveuamap.com). Na przerażonych koronawirusem ludzi Zachodu z politowaniem patrzą mieszkańcy Jemenu, gdzie – mimo dwutygodniowego zawieszenia broni – działania wojenne i głód zbierają swoje żniwo. W Iraku proirańskie milicje szyickie demonstrują swoją siłę wobec wojsk amerykańskich i ich lokalnych sojuszników, a w Strefie Gazy dochodzi do wymiany ognia między armią izraelską a siłami Hamasu. Nie śpi także armia rosyjska – nie tylko poprzez swoje zaangażowanie w Syrii, ale również… wielkie manewry wojskowe na terenie Rosji.

Czy na koronawirusa, który zatrzymał świat w tak wielu obszarach – gospodarczym, kulturalnym, społecznym i religijnym – odporna jest tylko wojna?

Zawieszenie z o.o.

Weekend majowy 2020: turecki ostrzał artyleryjski syryjskiej wioski Tel Ribat; dziennikarz „Aleppo Today” Badr Kajk cudem wychodzi żywy z ostrzału swojego samochodu po starciach żandarmerii z Al Jaish Sharqiya w mieście Jarablus; siły prezydenta Asada bombardują miasta Sfouan, Al-Fateira i Flaifel w południowej części prowincji Idlib na północy kraju; niezidentyfikowane drony bombardują lotnisko wojskowe w mieście Hama… To tylko wycinek rzeczywistości z dwóch zaledwie dni syryjskiego konfliktu. Jeśli dodać do tego odradzające się siły Państwa Islamskiego w środkowej Syrii (a także od co najmniej pół roku w Iraku) czy zalążki nowej rebelii w mieście Dara, kolebce toczącej się od 9 lat wojny, można mówić o niestygnącym kotle, wielowymiarowym konflikcie, niepoddającym się zamrożeniu przez epidemię. Tak naprawdę w warunkach wojny trudno liczyć na wiarygodne dane dotyczące skali rozprzestrzeniania się koronawirusa, choć jest pewne, że jest on już w Syrii obecny.

Podobnie w Jemenie, gdzie służba zdrowia na skutek wojny została niemal całkowicie zrujnowana i gdzie problemem codziennym jest głód i próba uniknięcia śmierci od pocisków – testy na obecność koronawirusa są prawdziwym luksusem. Wiadomo tylko tyle, że na początku kwietnia wykryto tam pierwszy oficjalny przypadek zakażenia. Można więc zakładać, że dziś są to tysiące osób. Tyle że to ostatnia rzecz, którą martwią się wycieńczeni wojną ludzie. Wprawdzie 8 kwietnia arabska koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej ogłosiła zawieszenie działań wojennych w Jemenie, jednak było to zawieszenie jednostronne (i też niekoniecznie przez tę stronę przestrzegane), bo rebelianci (wspierani przez Iran) z antyrządowego ruchu Huti żądają całkowitego wycofania się koalicji arabskiej z Jemenu. Na ironię zakrawa fakt, że Saudyjczycy zadeklarowali przeznaczenie 500 mln dolarów na wsparcie pomocy humanitarnej w tym kraju, choć jednocześnie na prowadzoną tam wojnę przeznaczali dziennie 200 mln dolarów.

Odrodzenie ISIS

Pandemia nie tylko nie zamroziła działań wojennych w Libii, ale wręcz je wzmocniła. W konflikt mocno angażuje się Turcja, która przeznacza ogromne sumy na walczących tam o jej interesy najemników oraz na drony bombardujące cele – choć same są często trafiane przez siły armii libijskiej. Środków na działania wojenne nie szczędzi także Iran, który równolegle musi utrzymywać wsparcie dla sił Asada w Syrii, jak i dla proirańskich sił w Iraku. Tu sytuacja jest niebezpieczna podwójnie: po pierwsze, Irak – po Syrii – stał się polem bezpośredniej konfrontacji Iranu z USA i ta konfrontacja nie osłabła, choć oba kraje dotknęła i sama epidemia, i jej gospodarcze skutki, w tym zwłaszcza spadek cen ropy; po drugie – w Iraku dużo szybciej niż w Syrii odradza się Państwo Islamskie. I choć sami przywódcy ISIS wzywają swoich żołnierzy do higieny rąk, by uniknąć zakażenia, to zarazem wysyłają w świat ostrzeżenia, że w warunkach pandemii mogą atakować ze zwiększoną siłą i „przy użyciu” zakażonych koronawirusem zamachowców.

Rosja się sypie…

Największą zagadką jest to, jak w obliczu rozwijającej się epidemii zachowa się Rosja. Z jednej strony działania w Donbasie wydają się zamrożone na skutek epidemii (choć skala zakażeń jest trudna do określenia w sytuacji, gdy testom poddawani są głównie wojskowi), z drugiej strony nadal prowadzona jest wymiana ognia między prorosyjskimi separatystami a siłami ukraińskimi. Sztab Operacji Połączonych Sił Zbrojnych Ukrainy przekazuje co jakiś czas informacje o zabitych i rannych. Jednocześnie samozwańcze republiki, doniecka i ługańska, mogą niedługo zostać odcięte od środków z Moskwy. Rosja znalazła się dosłownie na skraju bankructwa i już musiała wykorzystać sporą część swoich rezerw na bieżące wydatki, a według Banku Rosji wystarczy ich na zaledwie 4–5 miesięcy. Zapaść finansów jest oczywiście spowodowana drastycznym spadkiem cen ropy na świecie, już dużo poniżej wytrzymałości rosyjskiego budżetu, który jest praktycznie całkowicie uzależniony od sprzedaży surowców.

Na tym tle kuriozalnie wyglądają prowadzone jak gdyby nigdy nic zaplanowane wcześniej gigantyczne manewry wojskowe. I w marcu, i nawet w kwietniu, choć władze wiedziały już o rozwijającej się epidemii i zbliżającej się katastrofie finansowej, odbyły się ćwiczenia na zachodzie kraju, zresztą wbrew marcowym zapowiedziom wiceministra obrony Aleksandra Fomina o ich wstrzymaniu u granic z NATO, na co trafnie zwracają uwagę analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Okazuje się bowiem, że w obwodzie kaliningradzkim, jak gdyby nigdy nic, ćwiczyły m.in. wojska rakietowe i artyleryjskie oraz lotnictwo, a w innych częściach Zachodniego Okręgu Wojskowego trenowano obronę powietrzną i walkę radioelektroniczną.

…ale ognia nie gasi

„W Południowym OW najwięcej działań zostało przeprowadzonych na anektowanym Krymie (głównie obrona brzegowa) oraz na Kaukazie. Aktywności te były związane m.in. z przygotowaniami do największych tegorocznych manewrów »Kaukaz 2020«, zaplanowanych na wrzesień. We Wschodnim OW, oprócz Floty Oceanu Spokojnego, ćwiczyły bombowce strategiczne dalekiego zasięgu, natomiast w Arktyce działania prowadziły wojska zmechanizowane i obrony powietrznej. Rosyjskie samoloty były również przechwytywane przez myśliwce NATO, m.in. u wybrzeży Alaski i na Morzu Bałtyckim. Rosja przeprowadziła też test naziemnych rakiet antysatelitarnych” – wymienia działania Rosji raport PISM.

W sumie w manewry zaangażowanych jest pół miliona żołnierzy, a ćwiczenia obejmują m.in. prowadzenie wojny w warunkach zagrożenia epidemiologicznego. A minister obrony Siergiej Szojgu tak zagrzewał armię do ćwiczeń: „Ten wirus i pandemia w żaden sposób nie powinny wpłynąć na naszą pracę i na ćwiczenia, będziemy używać do nich 80 proc. naszych poligonów”. Mówił to w czasie specjalnej konferencji on-line. Wojna, jak widać, jest ostatnią rzeczywistością, która poddaje się zamrożeniu na skutek epidemii. A wręcz można odnieść wrażenie, że dla niektórych jest dodatkowym motorem napędzającym myślenie w kategoriach wojennych.•

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.